Reklama

12-0 Golden State Walec – czy ktokolwiek może ich zatrzymać?

Jan Ciosek

Autor:Jan Ciosek

23 maja 2017, 16:29 • 4 min czytania 6 komentarzy

W ubiegłorocznym finale byli faworytami, prowadzili z Cleveland Cavaliers już 3:1. A jednak – przegrali i nie obronili tytułu. Teraz Golden State Warriors sezon zasadniczy zakończyli z nieco gorszym bilansem, ale powetowali to sobie osiągając coś, czego nie dokonał żaden zespół wcześniej, nawet legendarni Chicago Bulls prowadzeni przez Michaela Jordana. Do wielkiego finału awansowali wygrywając w play-offach wszystkie 12 meczów! Czy ten walec w ogóle da się zatrzymać?

12-0 Golden State Walec –  czy ktokolwiek może ich zatrzymać?

W poprzednim sezonie bronili tytułu i w niemal każdym kolejnym meczu udowadniali, że są drużyną kompletną. Do play-offów przystępowali z niewiarygodnym bilansem: 73 zwycięstwa, 9 porażek. Potem ograli 4-1 Houston Rockets, 4-1 Portland Trail Blazers i 4-3 Oklahoma City Thunder. We wspomnianym wcześniej finale wypuścili zwycięstwo z rąk, przegrywając trzy ostatnie mecze.

Teraz w sezonie zasadniczym zwyciężali równie łatwo, przegrali najmniej razy w lidze, choć w porównaniu z ubiegłorocznym bilansem, można by powiedzieć, że „aż” 15 razy (drugi najlepszy wynik w tym sezonie mieli San Antonio Spurs, którzy pokonani schodzili z parkietu 21-krotnie).

Ale to była tylko przygrywka. W fazie play-off Wojownicy wspięli się na poziom, jakiego nie zaprezentował jeszcze nikt w prawie 70-letniej historii NBA. Do wielkiego finału dotarli z bilansem 12-0, dziś w nocy ogrywając San Antonio Spurs w czwartym meczu finału Konferencji Zachodniej 129:115.

12-0 to tylko liczba, statystyka. Celem dla Warriors nie jest bicie rekordów, tylko awans do finału i odzyskanie tytułu – mówi wprost Wojciech Michałowicz, komentator NC+. – Faktem jest, że Warriors grają doskonale, udało się zebrać mnóstwo gwiazd i stworzyć z nich niemal idealną drużynę. To prawdziwy fenomen.

Reklama

Po historycznym wyniku w play-offach, Warriors mają pełne podstawy czuć się pewni siebie. Ale jednocześnie – mają w pamięci ubiegłoroczny finał i nie dzielą jeszcze skóry na niedźwiedziu.

Nikt nie pamięta, kto zajął drugie miejsce. Nikogo nie obchodzi drużyna, która przegra w finale. Tu chodzi o wygrywanie. My dotarliśmy do finału, to pierwszy krok. Teraz chodzi o zwycięstwo – mówi Draymond Green, silny skrzydłowy Warriors.

Jasne, chodzi o odzyskanie tytułu. Ale przy okazji jest kilka rekordów do pobicia. Na razie są pierwszą w historii ekipą z bilansem 12-0 w play-offach w jednym sezonie. Wygranie pierwszego meczu wielkiego finału pozwoli im wyrównać rekord 13 zwycięstw z rzędu w tej fazie (Cavaliers 2016-17 i Lakers 1988-89). Jeśli wygrają dwa pierwsze mecze finału – zostaną samodzielnymi liderami wszech czasów. Cavaliers już rekordu nie wyśrubują. Po serii zwycięstw przegrali właśnie trzeci mecz z Boston Celtics (którzy wcześniej wyeliminowali Wizards Marcina Gortata).

Celtowie nie powiedzieli ostatniego słowa. Mam nadzieję, że jeszcze powalczą. W każdym razie, nie mają nic do stracenia – ocenia Michałowicz. – Tak czy inaczej, Golden State będą zdecydowanymi faworytami do zwycięstwa, bez względu na to z kim zagrają o tytuł.

Eksperci podkreślają doskonałość ekipy Warriors. Kibice zachwycają się ich grą. Nawet rywale przyznają, że przegrali z wielką ekipą.

Reklama

Byli zdecydowanie lepsi od nas, dużo silniejsi. Daliśmy z siebie wszystko. Uścisnęliśmy im ręce po meczu, życząc powodzenia w finale i wróciliśmy do domów, do naszych rodzin – podsumował Manu Ginobili, dla którego był to prawdopodobnie ostatni mecz w karierze.

To trzeci kolejny finał z udziałem Golden State (w obu poprzednich mierzyli się z Cleveland – 4-2 i 3-4). To budzi szacunek, choć akurat w tym względzie Wojownikom trochę brakuje do najlepszych. Cztery występy w decydujących seriach w latach 2011-14 zaliczyło Miami Heat (bilans 2-2), a w latach osiemdziesiątych Celtics (2-2) i Lakers (2-2). Taki wynik Warriors mogą z powodzeniem wyrównać za rok. Nie do pobicia wydaje się być tylko seria Celtics z przełomu lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Ekipa z Bostonu grała wtedy w dziesięciu kolejnych finałach (9-1), zdobywając osiem mistrzowskich tytułów z rzędu.

Nie oszukujmy się: kibice czekają na trzeci z rzędu finał Warriors – Cavaliers. Poprzednie dwa były fantastyczne, oba kończyły się udaną pogonią. Golden State wygrali trzy mecze z rzędu od stanu 1-2, zaś Cleveland od stanu 1-3 – przypomina Michałowicz. – Teraz koszykarze Golden State mają ogromną motywację, nie tylko żeby odzyskać tytuł, ale jeszcze zrewanżować się najgroźniejszym rywalom. Czy po 12-0 w play-offach stać ich na 4-0 w finale? Chyba aż tak nie wyrośli ponad ligę, ale na pewno zrobią wszystko, żeby to osiągnąć.

Najnowsze

Inne sporty

Koszykówka

10 lat na wygnaniu. Dlaczego nikt nie tęskni za Donaldem Sterlingiem?

redakcja
10
10 lat na wygnaniu. Dlaczego nikt nie tęskni za Donaldem Sterlingiem?
NBA

Koszykarze kochają również futbol! Którym klubom piłkarskim kibicują gwiazdy NBA?

Maciej Kurek
1
Koszykarze kochają również futbol! Którym klubom piłkarskim kibicują gwiazdy NBA?
Koszykówka

Czy Warriors zeszli już na dobre z parkietu? O przyszłości Golden State

redakcja
3
Czy Warriors zeszli już na dobre z parkietu? O przyszłości Golden State

Komentarze

6 komentarzy

Loading...