Też było nam w to trudno uwierzyć, ale odświeżyliśmy archiwalne teksty, to wszystko prawda. Po czterech kolejkach eliminacji do Mistrzostw Świata w 2018 roku w strefie Ameryki Południowej Argentyna i Kolumbia łącznie miały na koncie szalone dwa zwycięstwa. Od początku tych rozgrywek wszystko stało na głowie – Leo Messi załamany kolejnym przegranym w barwach reprezentacji finałem nosił się z zamiarem zakończenia kariery w drużynie narodowej, potem zaś opuścił trzy mecze przez kontuzję. Faworyci zawodzili w spotkaniach z teoretycznie najsłabszymi zespołami grupy, na gwiazdy wyrastali zawodnicy z trzeciego szeregu, jak choćby dobrze prześwietlony w okienku transferowym Felipe Caicedo.
Argentyńczycy bez swojego najważniejszego zawodnika zremisowali 2:2 z Wenezuelą. Kolumbijczycy dopiero w doliczonym czasie gry strzelili gola na 3:2 z Boliwią. Chile przerżnęło w Paragwaju i Ekwadorze, nawet Brazylijczycy, grający najrówniej, nieomal wyłożyli się na Paragwajczykach, odrabiając dwa gole straty dopiero w końcówce, wyrównując dopiero w 92. minucie.
Kto oczekiwał, że dysponujące gwiazdozbiorami z najwyższej światowej półki państwa gładko przejadą się po outsiderach musiał przeżyć srogi zawód, obserwując jak punktuje nawet bankrutująca Wenezuela. Wenezuela pozostająca w sytuacji ekonomicznej, w której cudem jest utrzymywanie jakiegokolwiek sportu w granicach państwa. Pobudka dla najlepszych trwała długo, ale gdy już nastąpiła, hierarchia w strefie CONMEBOL wróciła do stałego układu na przestrzeni ledwie kilku spotkań.
W Argentynie reguła jest prosta: jest Messi, są punkty. Nie ma Messiego, jest cierpienie, zgrzytanie zębami oraz obgryzanie paznokci przy śledzeniu wyników bezpośrednich rywali. Z trzynastu spotkań eliminacyjnych Argentyna zagrała bez swojego lidera siedem. Wygrała jedno z nich, cztery zremisowała, dwa przegrała – a trzeba dodać, że nie byli to wcale najtrudniejsi rywale. Podczas gdy z Messim na boisku Albiceleste dwukrotnie ograli Chile (zwycięzcy dwóch ostatnich turniejów Copa America) i zwyciężyli nad Urugwajem (obecny wicelider grupy), bez niego przytrafiły im się remisy z ostatnią Wenezuelą i ósmym Peru oraz 1 punkt w dwumeczu z siódmym w tabeli Paragwajem.
Trudno znaleźć drużynę tak mocno zależną od jednego człowieka, wolimy nie sprawdzać, ale wydaje nam się, że lepiej bez kapitana i najlepszego strzelca poradziłaby sobie nawet Polska, coraz wyraźniej skupiona wokół Lewandowskiego.
Na szczęście dla Argentyny – Messi zagrał w starciach z Kolumbią (gol i 2 asysty) oraz Chile (zwycięska bramka z karnego). Efekt jest taki, że jego drużyna nie błąka się już między miejscem barażowym a tym pod kreską, ale spokojnie patrzy w górę, w kierunku Urugwaju, który ma szansę przeskoczyć jeszcze w tym tygodniu, ogrywając na wyjeździe Boliwię.
Trochę mniej kolorowo ma się sytuacja w Kolumbii, która też przełamała się po słabym początku, ale maszeruje w górę nieco wolniej. Kolumbijczycy są jednak ostoją racjonalności w tej dość szalonej i kolorowej grupie. Przegrywają z najsilniejszymi – Argentyną czy Brazylią, remisują z zespołami o podobnym potencjale – Chile i Urugwaj, ogrywają doły. Jasne, męczenie się z Boliwią na własnym terenie i pokonanie jej dopiero po strzelonym na raty rzucie karnym Rodrigueza na siedem minut przed końcem chwały nie przynosi. Fakty są jednak takie, że Kolumbia jest obok Brazylii najbardziej konsekwentną drużyną – wygrała wszystkie sześć spotkań z zespołami ze “słabszej piątki”.
Skoro już przy słabszej piątce jesteśmy – biorąc pod uwagę fantastyczną formę Brazylii, która wygrała osiem ostatnich spotkań, jedyną anomalią w tabeli pozostają już tylko Ekwador oraz Chile. Przed eliminacjami wszystko można było bowiem wykreślić linijką – Brazylia, Argentyna, Urugwaj to czołowa trójka, potem Chile i Kolumbia walczące o to, kto z nich znajdzie się w pierwszej czwórce, a kto będzie musiał bilety do Rosji wygrać w barażowym meczu. W ten doskonały i logiczny rysunek wkradł się Ekwador.
Skąd on tam się wziął? Ha, urok eliminacji w Ameryce Południowej polega na tym, że przyczyny obecnego ułożenia państw w tabeli trzeba szukać w… październiku 2015. To wtedy Ekwador sensacyjnie pokonał Argentynę 2:0 w Buenos Aires, wykorzystując absencję Messiego. Potem wystarczyło nie potknąć się na słabszych i pokonać u siebie Urugwaj – 12 punktów w czterech pierwszych kolejkach wystarczyło, by ślizgać się w górnej połowie tabeli aż do dziś. Cztery porażki w ostatnich siedmiu meczach, rozczarowująca postawa – efekt jest taki, że punktami z Ekwadorem zrównało się Chile.
Przed obiema ekipami jeszcze pięć meczów:
Chile: Paragwaj, Wenezuela i Ekwador u siebie, Brazylia i Boliwia na wyjazdach (poza Brazylią mecze z drużynami 7-10 i bezpośredni rywal na własnym terenie)
Ekwador: Kolumbia, Peru i Argentyna u siebie, Brazylia i Chile na wyjazdach (poza Peru mecze z drużynami 1-4 i bezpośredni rywal na wyjeździe)
Oczywiście, to piłka nożna, matematyczne szanse ma nawet Paragwaj. Ale patrząc trzeźwym okiem na sytuację w CONMEBOL trudno nie odnieść wrażenia, że po bardzo zaskakującym początku eliminacji wszystko wróciło do normy. Resztki zaskoczeń i niespodziewanych rozwiązań w tabeli zostaną zaś wyrugowane w nadchodzących kolejkach.
Kto liczył na sensacyjną nieobecność na mistrzostwach Sancheza, Rodrigueza, albo nawet Messiego – musi powoli godzić się z tym, że układ sił w Ameryce Południowej raczej nieprędko ulegnie zmianie. Pięć miejsc państw z CONMEBOL w najlepszej dziesiątce rankingu FIFA to nie przypadek. Coraz ciężej wyobrazić sobie, że któregoś z nich zabraknie w Rosji.