W normalnych okolicznościach uznalibyśmy sprowadzenie Artura Wichniarka za sukces Lecha Poznań. Ale tym razem nie możemy – jak dla nas jest to dowód na transferową bezradność “Kolejorza”. Tyle razy już działacze zapewniali, że Wichniarek za stary i nikogo takiego nie szukają. Tyle razy zaprzeczali, tłumaczyli, że mają inną koncepcję. Co gorsza – nie robili tego dla zmylenia tropów, tylko po prostu w przypływie szczerości. Aż nagle… do zmiany zdania zmusiła ich sytuacja. Mecze o Ligę Mistrzów coraz bliżej, a wzmocnień w zasadzie żadnych. I żadnych poważnych piłkarzy na horyzoncie.
Nie można mieć złudzeń – Wichniarek nie był transferem marzeń działaczy poznańskiego klubu. Jest dla nich smutną koniecznością pod tytułem “sprowadźmy kogoś, bo nas rozszarpią”, ewentualnie “no dobra, niech już będzie ten Wichniarek”. Oczywiście nie znaczy to, że ten piłkarz będzie nieporozumieniem – niby dlaczego? Nam się coś zdaje, że swoje powinien strzelić i że okaże się transferem lepszym niż przejście Macieja Ł»urawskiego do Wisły Kraków. A to ze względu na charaktery obu piłkarzy. “Ł»uraw” jest raczej leniwy (pamiętacie cytat z angielskiej gazety – “Ł»urawski to jedyny Polak na Wyspach, któremu nie chce się pracować”?), w pewnych aspektach taki trochę ciapowaty, natomiast Wichniarek ma w sobie pierwiastek skurwysyna. Jeśli mielibyśmy zgadywać, który z nich naprawdę się zepnie i da z siebie wszystko na stare lata – postawilibyśmy na Wichniarka (znając trafność naszych prognoz – będzie zupełnie inaczej).
W sensie sportowym niewykluczone więc, że będzie to strzał w dziesiątkę, chociaż wynikać będzie to z braku pomysłu na wzmocnienie zespołu zgodnie z przyjętymi założeniami. Szukali, szukali i nikogo nie dali rady znaleźć. Nikogo poważnego. No bo jakiś Łotysz, który z rzadka ociera się o reprezentację kraju i biega gdzieś po węgierskich boiskach – bądźmy poważni… Podsumowując – gdyby prezes Rutkowski puścił w świat przekaz “potrzebujemy kogoś doświadczonego do ataku i Artur Wichniarek jest jednym z naszych celów”, dzisiaj bilibyśmy mu brawo. Ale puścił przekaz dokładnie odwrotny.
Dziwne, że Lech tak mniej więcej od pół roku wiedział, że odejdzie Robert Lewandowski i przez ten długi czas nie zdołał namierzyć chociaż jednego piłkarza, którego i prezes, i dyrektor sportowy, i trener wzięliby z pełnym przekonaniem. Zwłaszcza, że podobno pieniądze do wydania są.