Czytelnicy Weszło, jesteście potęgą! Wchodzimy sobie na zapis rozmowy z Maciejem Iwańskim, w której kibice mogli zadawać pytania. Najpierw nuda – pytanie o kadrę, potem ziew – pytanie o idola. Idziemy dalej, bo dostaliśmy cynk, że jakiś wariat nazwał Pączka jednym z „najciężej pracujących” pomocników w lidze, na co Pączek odparł, że on i jego koledzy z Legii biegają więcej niż zachodnie drużyny, w tym Barcelona.
I nagle niespodzianka! Pytanie Marcina: „Ile pączków potrafisz zjeść na raz?”. Świetne. Już wyobrażamy sobie minę Maciusia – chciał rozmawiać o swoim wielkim talencie, a tu znowu pączki. Odpowiedź: „Ja jem pączki, kiedy mam ochotę, albo ktoś z kolegów ma urodziny. Taki mamy zwyczaj w klubie. Nigdy nie jadłem pączków na akord. Poza tym zawsze wolałem drożdżówki”.
Sorry, chłopie. Jeśli to miał być zabieg mający na celu zmianę ksywki z Pączka na cokolwiek innego (chociaż nie uważamy ksywki „Drożdżówka” za wiele lepszą), to nic z tego – Pączek się bardzo przyjął, a my – jako pomysłodawcy – jesteśmy zbyt dumni z nadania ci tego przezwiska. Możesz przerzucić się nawet na tiramisu, na jagodzianki, albo na zwykły sernik, a i tak będziesz Pączkiem. Koniec, kropka.
Zwracamy uwagę na zdanie – „Taki mamy zwyczaj w klubie”. Na urodziny jedzą pączki, a w poprzednim tygodniu, w ramach treningu – jak informowała oficjalna strona – bawili się w berka. Może jeszcze wprowadzicie leżakowanie, rytmikę oraz – co mogłoby się niektórym bardzo przydać – gimnastykę korekcyjną?