Już wczoraj wjechało główne danie w Premier League, czyli hit Chelsea-Tottenham, ale to nie powód, by myśleć, że dziś siedzieliśmy tylko o chlebie i wodzie. Dostaliśmy bowiem choćby mecz Arsenalu z Bournemouth i starcie United z West Hamem. Czyli pasów pewnie nie potrzebowaliśmy, ale usiąść w fotelu i spędzić niedzielę na Wyspach można było jak najbardziej.

Na Emirates poczuliśmy pierwszy raz magię świąt i to nie dlatego, że jakiś londyński Hirek Wrona odpalił Last Christmas w przerwie. Po prostu gest Cooka był niezwykle rozczulający, obrońca wręczył Sanchezowi piękny prezent, brakowało tylko kokardy. Otóż życzliwy piłkarz Bournemouth widząc, że Arsenal nie może sforsować defensywy rywala, postanowił pomóc i podał Chilijczykowi na sytuację sam na sam, a napastnik rzecz jasna pokonał Federiciego (Boruc kontuzjowany). Tak natomiast tę bramkę przyjęły trybuny, konkretnie Welbeck i Wilshere:
Welbeck may regret doing this
Football Score Centre
iPhone: https://t.co/6oitSkJxwU
Android: https://t.co/WoSk0sgQvH https://t.co/lXncMpIpUu— Sky Football ⚽️ (@SkyFootball) 27 listopada 2016
Pomyśleliśmy – oho, szykuje się łatwy mecz dla Kanonierów, nie dość, że przyjechał rywal raczej przeciętny, to jeszcze na maksa życzliwy. No, ale to jednak Arsenal, życie potrafi sobie skomplikować na masę sposobów i tak było tym razem, osłabł, pozwolił przeciwnikowi stworzyć kilka sytuacji, a wśród nich była ta jedenastka:
Wilson is not even looking at the ball he just jump onto Monreal pic.twitter.com/iAaNeilWAE
— Ö10 (@MesutOzilClass) 27 listopada 2016
Kontrowersyjna i to mocno, ale tablicy wyników specjalnie to nie obchodzi – wyświetliła rezultat 1:1 i zamiast łatwego spotkania, przed Kanonierami było 45 minut walki o pełną pulę.
Nie będziemy się bawić w Huberta Urbańskiego: walki ostatecznie udanej, bo gospodarzom udało się wrzucić wyższy bieg na kolejne 45 minut. O zwycięstwie przesądził gol Walcotta i kolejny Sancheza. Bournemouth w długiej połowie siadło i raczej skupiło się na szukaniu kolejnego karnego niż gola – poszli w tym tak daleko, że raz zamiast rozegrać akcję, jeden z piłkarzy po prostu nabił Monreala celowo w rękę. Bez przesady, panowie.
*
Jose Mourinho sent off for this reaction. #mufc pic.twitter.com/V0sHRArpFQ
— Arsène’s Son (@hughwizzy) 27 listopada 2016
Jedno kopnięcie plus odpowiednia wiązanka pod adresem sędziów kosztowały Mourinho spacer na trybuny i pewnie dojdzie do tego kara finansowa. Drogo. Zresztą, ta reakcja była spowodowana kartką dla Pogby, którego kopnięcia też kosztują dużo. Wiemy jak jest – na Francuza wydano kupę kasy, a on nie do końca spełnia pokładane w nim nadzieje i używamy tu sporego eufemizmu. Dziś, poza żałosną symulką dał jednak coś piłkarskiego, konkretnie asystę do Ibrahimovicia. Takie podania kibice United chcieliby oglądać u niego co tydzień, mierzone, ze sporego dystansu, genialne zagranie. Prosto na głowę Szweda.
I co dała ta bramka? Przesądziła o zwycięstwie, może rozwiązała worek bramek? Nie, przyniosła tylko remis (wcześniej trafił Sakho po wrzutce Payeta) , który utrzymał się do końca spotkania. Choć naprawdę uwierzylibyśmy w wiele, ale nie w to, że tu już nie padnie żadna bramka. Jednak cóż, takie plany miał bramkarz Młotów, Randolph, i musimy to zaakceptować, bowiem gość bronił dosłownie wszystko. Strzał z dystansu Pogby, sam na sam z Rashfordem, uderzenie Rooney’a, raz wspomógł go słupek. Świetny występ.
Tylko remis United, a mogło być jeszcze gorzej, gdyby de Gea nie ustawił się dobrze przy uderzeniu z bliska Fletchera. Można chwalić podopiecznych Mourinho, ale punktów z tego nie ma – ostatnio zabrakło im skuteczności z Arsenalem, teraz z West Hamem. A czołówka odjeżdża.
*
Komplet wyników:
