Wyjazdy nad morze to nie jest najlepszy kierunek, by myśleć o zdobyczy punktowej – z Gdańska łupy w tym roku była w stanie wywieźć tylko Termalica, Gdynia w tegorocznych meczach ligowych jeszcze nie poległa, choć oczywiście trzeba pamiętać, że atakowali głównie rywale z zaplecza. Dziś do bram Arki zapukała zaprzyjaźniona kibicowsko Cracovia, ale nie ma zmiłuj i musiała oddać całą pulę.
W Gdyni po prostu nie znasz minuty, kiedy dostaniesz w cymbał – zawodnicy Cracovii mogli myśleć, że zaraz coś walną, bo jeśli porównać sytuacje bramkowe to mieli lepsze, ale chyba zapomnieli, że Niciński trzyma na ławce da Silvę. Brazylijczyk wszedł i potrzebował chwili-moment, żeby pokonać Sandomierskiego, bo mniej więcej dwóch minut. Ładna to była akcja, prawym skrzydłem uciekł Marciniak, zgrał do środka, da Silva uderzył i po rykoszecie od Malarczyka piłka wpadła w krótki róg bramkarzowi. Jeśli już o Malarczyku mowa, to trzeba podkreślić jak mizerny mecz dziś zagrał – dwukrotnie faulował bez sensu tuż przed polem karnym, raz minął się z futbolówką i dołożył rykoszet.
Przez długi czas piłkarze Arki wydawali się jednak zbyt gościnni. Zwłaszcza w pierwszej połowie nie oglądaliśmy tej drużyny, która w poprzednich meczach rządziła na swoim boisku i nawet, jeśli wypuszczała Zagłębie z punktem, to mogła mówić o pechu i niedosycie. Ale tym razem to gospodarzom się poszczęściło: ratował ją a to słupek, a to świetny dziś Jałocha, który kilkukrotnie błysnął refleksem.
Cracovia wyglądała momentami na drużynę dojrzalszą, dobry mecz rozgrywał Brzyski, co chwila dorzucając piłki w pole karne, nieźle prezentowali się też Budziński z Wójcickim. Arka z kolei sytuacje stwarzała jedynie po stałych fragmentach gry – dwukrotnie groźnie z wolnego uderzał Szwoch, raz dobrą piłkę z rożnego wrzucił Bożok. A kiedy większe okazje stwarzali sobie krakowianie i mogli poczuć, że bramkę mają na wyciągnięcie ręki, na boisko wszedł da Silva. I te ambitne plany rywali przekreślił.
Ale czy Cracovia naprawdę mogła się łudzić? Arka w tej chwili jest najlepiej punktującą u siebie drużyną w Ekstraklasie: trzynaście punktów na piętnaście możliwych, w bramkach 10:1. A za moment, 23 października, może jej stuknąć równy rok od ostatniej domowej porażki.
Fot. FotoPyk