O ile porażkę w derbach z Manchesterem City można było jeszcze tłumaczyć tym, że Guardiola to trener, który potwornie nie leży Mourinho, a tę z Feyenoordem generalnym nastawieniem angielskich zespołów do Ligi Europy, dziś Czerwone Diabły trudno już usprawiedliwiać. The Special One poległ bowiem 1:3 w starciu z Watfordem.
Niechciany w Tottenhamie Etienne Capoue. Troy Deeney, który do 26. roku życia nie miał na swoim koncie choćby minuty na boiskach Premier League. Wypchnięty poza margines najpierw w Neapolu, a później także w Bolonii Camilo Zuniga. Nie brzmi to jak tercet grajków, którzy na tle wyrafinowanej, dyrygowanej przez Jose Mourinho orkiestry da koncert, który trzeba będzie żegnać owacją na stojąco.
A jednak Mou, który realia Premier League zna jak mało który menedżer, dziś po raz kolejny na własnej skórze miał okazję się przekonać, że w lidze angielskiej nikt niczego nie daje za darmo.
Watfordowi trzeba oddać to, że indywidualne występy wielu piłkarzy były dziś na absolutnie najwyższym poziomie, na jaki ci akurat ludzie mogli się wspiąć. Nie pomylimy się pewnie pisząc, że trudno będzie takiemu Pereyrze powtarzać tydzień w tydzień niemal bezbłędną partię przeciwko kolejnym rywalom. Że Jose Holebas, którego generalnie mamy za grajka do bólu przeciętnego, za tydzień, dwa i trzy spisze się gorzej niż dziś.
Ale tego niedzielnego popołudnia w zespole Watfordu wszystko zagrało jak w filmach, do których muzykę robi Hans Zimmer. Bo to bynajmniej nie wyłącznie „zasługa” Manchesteru, że Szerszenie kończą z trzema punktami. Generalnie United zagrali po prostu przeciętne spotkanie, co gospodarzom pomogło, ale Watford musiał również mocno się napracować, by sięgnąć po swoje.
Co z pewnością musi być dla fanów Czerwonych Diabłów najbardziej frustrujące – tym, który po raz kolejny miał z tym największe problemy był Paul Pogba. Dziś znów wyglądał bardziej jak zawodnik za 12 milionów niż taki za 120.
Warto było wydać tyle pieniędzy. pic.twitter.com/SL21GQpqse
— Piotr Klama (@PiotrKlama) 18 września 2016
Francuz znów nie potrafił wbić szpilki w rywali, których z racji przypiętej metki najdroższego gracza w historii powinien zjadać na śniadanie. No więc zrobili to piłkarze, których Watford sprowadzał za 7,5 miliona funtów i na bezgotówkowe wypożyczenie. A gwóźdź do trumny wbił kapitan kupiony parę lat temu z Walsall za – uwaga – 616 tysięcy w brytyjskiej walucie. Okazuje się – i tacy mają rację bytu w tej lidze, ba, trzymają się w niej jak widać całkiem nieźle.