Pamiętacie pierwsze relacje z Niecieczy tuż po awansie do Ekstraklasy, opisujące stadion i to, co dookoła? Pamiętacie licznych dziennikarzy, którzy z godnym do naśladowania zapałem donosili, że Nieciecza to trzy drogi, dwa sklepy i kościół? Pod tym względem, choć minął już dobrze ponad rok, nic się tutaj nie zmieniło. Głównie z jednego powodu: Nieciecza to wieś. Tyle jednak, że wieś, która piłkarsko przerosła już wiele miast w Polsce.
***
Jakiś czas temu postanowiliśmy wraz ze znajomymi wpaść tu na jeden z meczów. Była niedziela, 15:30, pogoda wyjątkowo niekorzystna do grania w piłkę. Ostatni raz na trybunach w Niecieczy zasiadłem podczas słynnego legijnego agrowpierdolu, a jako że ponownie – tak jak wtedy – przypadła mi rola kierowcy, to przyznam szczerze, że tym razem odechciewało mi się jechać już na samo tylko wspomnienie o tutejszym parkowaniu. Prawdą jest, że Nieciecza to trzy drogi i, jak łatwo się domyślić, niezbyt dostosowane do przyjęcia pewnie ponad tysiąca aut tuż przed meczem. Znalezienie miejsca naprawdę graniczyło z cudem. Wtedy, w zimne marcowe popołudnie jedynym ratunkiem okazało się niezbyt moralnie poprawne wpakowanie się komuś na posesję, za które w Stanach pewnie odstrzelono by mi kończynę. I choć można przypuszczać, że niektórzy mieszkańcy wywęszyli w całym tym procederze parkingowym niezłą okazję do zarobku, to jednak sami przyznacie – dla nikogo nie były to zbyt komfortowe warunki.
Największe skrzyżowanie w Niecieczy, niegdyś główny plac parkingowy…
…i droga, do tej pory w czasie meczu praktycznie nieprzejezdna
Jakie było moje zdziwienie, gdy tym razem miły policjant skierował nas nie w stronę „centrum” Niecieczy, a w jakimś innym, nieco zaskakującym kierunku. Okazało się, że droga wiedzie ku naprawdę wielkiemu placowi nieopodal stadionu, który podczas naszej nieobecności wybudowano specjalnie na potrzeby klubu. Zdziwienie było jeszcze większe, gdy podążając w niezbyt szybkim tempie za innymi samochodami spostrzegliśmy po prawej stronie cały kompleks boisk treningowych, których – dalibyśmy sobie ręce uciąć – przy naszej ostatniej wizycie po prostu nie było. I choć dziś nie mielibyśmy rąk, bo z czasem okazało się, że bardziej wnikliwy obserwator dałby radę dostrzec tu jakieś tam boiska już wcześniej, to jednak niewiele minęliśmy się z prawdą – pod względem infrastrukturalnym przez ostatnie pół roku w Niecieczy naprawdę wiele się wydarzyło, a szczególnie w tym właśnie miejscu. To natomiast powoduje, że profil klubu, skupionego przez ostatnie lata jedynie na teraźniejszych wynikach zaczyna się bardzo wyraźnie zmieniać. Ale po kolei…
Jeden z zupełnie nowych placów
***
– Imponujące, prawda? – zagadnął Czesław Michniewicz w rozmowie na parę dni przed meczem z Legią, po opisaniu tego wszystkiego, co wydarzyło się tutaj przez wspomniane sześć miesięcy. W miejscu, gdzie jeszcze niedawno można było co najwyżej zerwać kolbę niecieczańskiej kukurydzy, powstało naprawdę solidne zaplecze.
– W tej chwili dysponujemy trzema boiskami treningowymi: jednym, pełnowymiarowym ze sztuczną nawierzchnią najnowszej generacji, które powstało całkiem niedawno, oraz dwoma z naturalną trawą, które były już wcześniej, jednak w ostatnim czasie wykonano wokół nich sporo pracy – opisuje Michniewicz. – Nawierzchnia, która znajduje się na najnowszym boisku to nie jest taki zwykły dywan wyłożony na cemencie – posiada ona szereg licznych udogodnień, jest tam choćby specjalna amortyzacja czy system nawadniania płyty, szczególnie istotny przy wysokich temperaturach, kiedy poprzez odpowiednie zraszanie można zminimalizować ryzyko kontuzji.
Boisko ze sztuczną nawierzchnią
Tuż obok boisk pojawił się zupełnie nowy budynek, przy którym wciąż krzątają się liczni robotnicy, wprowadzający już ostatnie poprawki. To tam docelowo mają znaleźć się szatnie, siłownia, tam również cały zespół ma jadać wspólne posiłki, spożywane do tej pory trochę na dziko gdzieś w okolicy trybuny VIP. Mówi się – choć wciąż jeszcze nieco nieśmiało – że także mniej więcej tutaj mógłby stanąć hotel dla zawodników, dzięki któremu mogliby wreszcie zrezygnować z codziennych, ponad 20-kilometrowych podróży z Tarnowa i okolic, gdzie na co dzień mieszkają. Ogólnie ujmując, cel jest prosty – skupić w jednym miejscu wszystko to, co dla działania profesjonalnego klubu jest najzwyczajniej w świecie niezbędne.
A w to, że w Niecieczy mamy do czynienia z profesjonalizmem nie wątpi już chyba nikt. – Pod względem infrastruktury Bruk-Bet Termalica to z pewnością czołówka ekstraklasy – twierdzi Michniewicz. – Na pewno nie odstajemy w żaden sposób od innych klubów. Wisła ma bardzo dobry obiekt w Myślenicach, Lech może pochwalić się fajnymi boiskami treningowymi wraz z zapleczem we Wronkach, ale już przykładowo porównując nasze warunki z warunkami Legii – w tej chwili przy stadionie dysponują oni jednym boiskiem ze sztuczną nawierzchnią i jednym, gdzie trenuje pierwsza drużyna; reszta musi wyjeżdżać gdzieś na obrzeża miasta. Patrząc tylko pod tym względem my dzisiaj mamy o jedno boisko z naturalną trawą więcej. Oczywiście, Legia ma inne udogodnienia, których u nas jeszcze nie ma, ale stopniowo to wszystko zacznie się tutaj w Niecieczy pojawiać – przekonuje trener.
***
Jest czwartek poprzedzający mecz z Legią, godzina 17:00. Wokół boisk powoli zaczyna robić się nieco głośniej. Za półtorej godziny tutejsza drużyna młodzików ma rozegrać sparing. Rozmawiam z ich opiekunem, Jakubem Drwalem: – To młodzi chłopcy, rocznik 2005. Niedawno przeszli z grupy „orlik” do grupy młodzików. Za chwilę gramy z tarnowską Westovią.
– Trenerze! – przerywa nam jeden z chłopaków
– Co się dzieje?
– Oni tam jeszcze malują, nie mamy się gdzie przebrać…
– Zostawili nam niby ścieżkę do przejścia, ale kluczy nie ma – dodaje drugi.
Okazało się, że w budynku obok boisk, już praktycznie gotowym do użytku, malowano jeszcze płytki. I nic dziwnego, bo tu ciągle coś się dzieje, ciągle coś się remontuje, buduje, ulepsza. Na szczęście ostatecznie udało się przebrać, akcja zakończyła się sukcesem.
***
Jakub Drwal: – Marka Bruk-Betu Termaliki broni się już sama, co bardzo mocno widzimy szczególnie w okresach naborowych, kiedy do naszych drużyn juniorskich zgłaszają się rodzice wraz ze swoimi dziećmi. Nie jeździmy za chłopakami – uważamy, że jeśli ktoś będzie chciał u nas trenować, to zgłosi się sam. W regionie jest kilka zespołów i każdy powinien samodzielnie podjąć decyzję, dla którego z nich chce grać. U nas zgłoszeń ciągle przybywa, można powiedzieć, że nowe drużyny powstają niemalże z tygodnia na tydzień. Rodzice przyjeżdżają, widzą, jak te obiekty kwitną, jak szerokie jest tu zaplecze. Z pewnością dużą rolę odgrywa także to, że gramy w ekstraklasie, ale to nie tak, że nagle, z dnia na dzień postawiliśmy na szkolenie – od 10 lat właściciele mieli swoją wizję tego, jak to wszystko ma wyglądać i krok po kroku realizują kolejne punkty.
Boczne boisko z naturalną nawierzchnią
– Obecnie w klubie trenuje blisko 150 dzieci, najmłodsze uczęszczają do pierwszej klasy szkoły podstawowej. Już wcześniej mieliśmy naprawdę dobre warunki, mogliśmy trenować na tych dwóch obiektach z naturalną trawą. Teraz jednak zainwestowano w kolejne udogodnienia – ogrodzono te tereny, postawiono siatki, odpowiednio zabezpieczono, pojawiły się nawet małe trybuny, siłownia plenerowa tutaj i pod szkołą… No i wybudowano to pełnowymiarowe boisko ze sztuczną nawierzchnią, którego tu w regionie próżno było szukać – najbliższe jest bodajże w Woli Chorzelowskiej, Dębicy, Krakowie. Wszystko oświetlone, co szczególnie w zimie pozwala nam na treningi popołudniami czy wieczorem, no i na sparingi z klubami z regionu, z którymi współpracujemy, a takich jest z dnia na dzień coraz więcej. Jednym zdaniem – nic tylko pracować i trenować. Niczego nam tu nie brakuje.
Część wspomnianej siłowni przy boisku treningowym
***
Priorytetem w Niecieczy zaczyna stawać się młodzież. Powoli, bez specjalnej presji i nacisku, ale jednak. Ta wiedza pozwala także nieco inaczej spojrzeć na odejście trenera Mandrysza. W poprzednim sezonie w kadrze Bruk-Bet Termaliki znajdował się zaledwie jeden wychowanek klubu, Szczepan Kogut, który nie zdołał jednak wyjść na boiska ekstraklasy choćby na minutę. Oczywiście trudno mówić o dawaniu wielu szans młodym, kiedy w głowie trenera dominuje przede wszystkim myśl o zapewnieniu klubowi utrzymania – to rzecz jasna się nie zmieniło, ale przy podpisywaniu kontraktu z obecnym szkoleniowcem Witkowscy wyraźnie zasugerowali, że dobrze byłoby wprowadzić do ekstraklasy jakiegoś wychowanka.
– Tak, rozmawiałem na ten temat z zarządem. Oczywiście to musi być pewien proces, to nie stanie się tak z dnia na dzień. Prowadzimy obserwacje młodszych drużyn, mamy wiedzę na temat tego, kto i jak trenuje. Póki co trudno mówić tutaj o poziomie ekstraklasowym, ale jest paru interesujących chłopaków, którzy w miarę możliwości trenują z nami w tygodniu – zaznacza Michniewicz. Już w trakcie tego sezonu do rozgrywek zostało zgłoszonych trzech młodych zawodników – chodzi o Piotra Nowaka, Winicjusza Wanickiego i Krzysztofa Miroszkę. – I z nich największą szansę na debiut ma Miroszka – dodaje szkoleniowiec. – To jest chłopak, który był z nami na obozie. Lewa noga, szybki, dobrze zaawansowany technicznie zawodnik. Będziemy mu się bacznie przyglądać. Pozostali także mogą pojawić się na boisku, ale nie chciałbym składać żadnych deklaracji, kiedy, jak i ile mieliby zagrać, bo to w dużej mierze zależy od nich, a nie ode mnie.
Mówienie o powstającej akademii to w tej chwili chyba zbyt duże słowo, ale w dłuższej perspektywie, według planu Nieciecza ma stać się „dostarczycielem” zawodników do ekstraklasy – najpierw sama korzystając na talencie i grze młodych wychowanków, a następnie odsprzedając ich do bogatszych klubów. Model oczywiście doskonale znany i – patrząc na obecne możliwości klubu – wydaje się, że póki co optymalny.
Aby jednak tak się stało, aby klub jeszcze mocniej zaangażował się w szkolenie, potrzebne są ku temu odpowiednie warunki – z takiego założenia wychodzą Witkowscy. Nie chcą zakładać nowych drużyn młodzieżowych tylko po to, by móc pochwalić się ich pokaźną liczbą czy tym, jak dużo trenuje w nich młodych chłopaków. Najpierw planują stworzyć w Niecieczy właściwe zaplecze, zarówno pod względem infrastrukturalnym, jak i sportowym, a dopiero w dalszej kolejności skupić się na szkoleniu już na zdecydowanie większą skalę. Widząc ich zaangażowanie i tempo rozwoju, można przypuszczać, że moment ten nadejdzie zdecydowanie prędzej niż później.
Na tę chwilę jednak jednym z pomysłów, który częściowo ma przysłonić pewien deficyt wychowanków jest sprowadzanie wyróżniających się zawodników z klubów w regionie. Właśnie dzięki temu w lipcu do drużyny dołączył Przemysław Szarek, 20-letni obrońca Sandecji Nowy Sącz, który zdążył już zagrać parę minut w wygranym u siebie meczu z Cracovią. Można śmiało przypuszczać, że nie jest to ostatni z tego typu transferów.
***
Sobota, godzina 19:00. W powietrzu czuć podniosłą atmosferę. Rozpoczyna się wydarzenie, które przez wszystkich tutaj jest traktowane jako jeden z najważniejszych momentów w historii klubu, przedstawiane na billboardach jako uroczyste otwarcie stadionu i zespołu boisk treningowych. Na trybunach wielu ludzi z szeroko pojętego świata piłki; na scenie, tymczasowo wybudowanej tuż za bramką Mateusz Borek i Karolina Szostak (ta z wiecie czym), para prowadząca dzisiejszą imprezę, a także m.in. Natalia Szroeder, jedna z gwiazd zorganizowanego tu koncertu, którą już po meczu kibice Legii zachęcają do pokazania cycków. Nieskutecznie. Zasadniczo – święto nie z tej ziemi.
W przerwie spotkania Krzysztof Witkowski odbiera dwa wyróżnienia – Złoty Krzyż Zasługi przyznany przez prezydenta RP oraz tytuł Honorowego Obywatela Powiatu Tarnowskiego. To wszystko w ramach uznania za wieloletnią działalność, głównie lokalną, na wielu płaszczyznach. Na trybunach nie da się usłyszeć ani jednego głosu niezadowolenia czy gwizdów – wypowiedź, w której właściciel klubu dziękuje przede wszystkim dwóm kobietom: mamie i żonie, zostaje przez wszystkich zgromadzonych nagrodzona gromkimi oklaskami. Szacunek, jakim cieszy się w Niecieczy rodzina Witkowskich jest naprawdę ogromny.
Widok z boisk treningowych już po meczu
***
Mecz z Legią, a właściwie to, co stało się jeszcze przed nim spowodowało – mimo wszystko nieco nieoczekiwanie – pojawienie się nowych pytań o pojemność stadionu. Bo to, że na zdecydowanie najmniejszym obecnie stadionie w ekstraklasie zjawi się komplet widzów (4666 miejsc) nie było absolutnie dla nikogo zaskoczeniem, ale fakt, że bilety wyprzedano 30 sierpnia, na dwanaście dni przed meczem już tak. Z reguły bywało, że miejsca powoli zapełniały się dopiero w momencie, gdy bilety zaczynano rozprowadzać w Tarnowie, czyli parę dni po uruchomieniu otwartej sprzedaży w kasach przy stadionie; tym razem wejściówki rozeszły się, zanim jeszcze do Tarnowa trafiły. Może warto więc zastanowić się nad zwiększeniem pojemności stadionu?
– Bardzo cieszymy się z tego, że mecz z Legią Warszawa obejrzał komplet widzów, ale w tej chwili tematu rozbudowy nie ma – mówi rzecznik prasowy Bruk-Bet Termaliki Andrzej Mizera. – Zdajemy sobie sprawę z tego, jakim magnesem dla kibiców jest Legia czy także cieszące się dużą popularnością w naszym regionie Wisła Kraków czy Cracovia, jednak nie może to zamazywać całego obrazu. To naturalne, że takie kluby przyciągają na trybuny mnóstwo kibiców – podejrzewam, że na ten ostatni mecz sprzedalibyśmy i dziesięć tysięcy biletów, gdyby tylko była taka możliwość. Musimy jednak pamiętać o pojedynkach ze słabszymi drużynami, które nie cieszą się już aż takim zainteresowaniem. Mamy w Polsce kilka dużych stadionów, które z różnych względów nie są zbyt chętnie odwiedzane przez kibiców, przez co trybuny świecą pustkami, a to z kolei zwyczajnie nie wygląda zbyt dobrze. Nie chcielibyśmy dopuścić do takiego stanu w Niecieczy. Nasz stadion staraliśmy się „skroić na miarę”, uwzględniając wiele czynników i uważamy, że spełnia on nasze obecne potrzeby.
Czesław Michniewicz: – Aby w ogóle mówić o rozbudowie, najpierw musimy przede wszystkim dobrze grać, zainteresować kibiców, tworząc w ten sposób pewną modę na Niecieczę. Jeśli państwo Witkowscy zdecydują się na rozszerzenie stadionu o te powiedzmy trzy czy cztery tysiące, to muszą mieć przekonanie, że te miejsca się zapełnią. Na pewno jest na to szansa, bo wiem, że przyjeżdżają do nas ludzie z różnych miejscowości: Tarnowa, Mielca czy Dębicy… Pod względem infrastrukturalnym także jest to realne przedsięwzięcie, bowiem za obiema bramkami jest jeszcze całkiem spora przestrzeń. Nie chcę jednak wychodzić przed szereg, bo to nie do mnie należy podjęcie takiej decyzji – my skupiamy się na tym, by dobrze grać w piłkę. Cieszę się z tego, że teraz na Legii czy chwilę wcześniej na Lechu dopingował nas komplet widzów. I o to chodzi – niech cały stadion będzie zajęty, nawet jeśli ma to być czasami te dwa czy trzy tysiące mniej. A w przyszłości, jeśli będą wyniki… Postawienie dwóch trybunek to będzie pikuś przy tym, co już udało się tutaj zrobić.
***
Chyba wszyscy baliśmy się trochę tej Niecieczy w Ekstraklasie, bo niby wszystko fajnie – folklor, mecze w polu kukurydzy, romantyczna historia o małym klubie, który mimo przeciwności osiąga cel – ale wystarczyłoby tego tak na jeden sezon, nie więcej. Na dłuższą metę raczej zapowiadało się na nużącą, średnio atrakcyjną przygodę, no bo ile można podniecać się jakąś drużyną ze wsi. Sam mówiłem: niech wrócą wreszcie do Ekstraklasy ŁKS, Widzew, Polonia czy nawet ten GKS Katowice. I mówię tak nadal, bo kluby z taką historią po prostu tę naszą swojską ekstraklasę wzbogacają. Życzę im jednak, by zajęły w niej miejsce któregoś z tych zespołów, w którym podejście do piłki jest o wiele mniej profesjonalne niż w Niecieczy. Kandydatów więc całkiem sporo.
Leszek Kozioł
Foto główne: FotoPyK