Gdzieś podczas całego tego dzisiejszego zgiełku trochę niezauważona przeszła informacja dotycząca czegoś, na co zanosiło się od dłuższego czasu. Ivica Vrdoljak od dziś oficjalnie nie jest już bowiem zawodnikiem Legii Warszawa. Zaskoczenie to może i żadne, ale pretekst ku temu, by przypomnieć sobie i wam, z czym będzie nam się kojarzył jego pobyt w stolicy – już tak.
Zanim jednak przejdziemy do meritum najpierw zadbajmy o odpowiedni nastrój. Poniżej możecie zapoznać się z treścią pożegnalnego komunikatu Vrdoljaka na Instagramie:
No dobra, a teraz czas na konkrety:
Strata w meczu ze Steauą
Czyli “Kikut rany boskie” w warszawskim wydaniu. Bijąca się w sezonie 2013/14 o awans do Champions League Legia w ostatniej rundzie eliminacji mierzyła się z Steauą Bukareszt. W Rumunii padł remis 1:1 (bramkę zdobył Jakub Kosecki), więc sytuacja przed rewanżem była naprawdę nie najgorsza. “Wojskowi” w meczu u siebie zostali jednak szybko sprowadzeni na ziemię. Nie minęło bowiem 10 minut, a w Warszawie było już 0:2 dla Rumunów. Z tamtego starcia najbardziej w pamięci zapisał nam się oczywiście piłkarski kryminał w wykonaniu Vrdoljaka przy drugim golu zdobytym przez gości (od 1:30):
Nie trzeba chyba przypominać, że Legia wtedy nie awansowała do europejskiej elity. Tak czy inaczej, zespół prowadzony wówczas przez Jana Urbana pokazał charakter – potyczka finalnie zakończyła się wynikiem 2:2 – “Wojskowi” wyrównali w ostatniej minucie po bramce Rzeźniczaka. Nic to jednak nie dało.
Karne z Celtikiem
Według wielu, gdyby Vrdoljak wykorzystał choć jednego karnego w pamiętnym starciu z Celtikiem, nawet walkower dla Szkotów nie byłby w stanie zmienić czegokolwiek w kwestii awansu do ostatniej rundy eliminacji Champions League. Nic to, że równie dobrze mogłoby się skończyć 4:1 w stolicy, czyli tak samo, bo nie jest powiedziane, że Legia atakowałaby dalej. Choć jego wyczyn ze spotkania w Warszawie na pewno będziemy pamiętać jeszcze przez długi czas, to – żeby było jasne – nie mamy zamiaru go za nic obwiniać. Awans zawalił ktoś inny. Ograniczymy się więc do stwierdzenia, że – mając na względzie to, jaki obrót przybrały później sprawy – dopadł go po prostu niesamowity pech.
Karny z Lechem
Żeby być jednak sprawiedliwym, nie można nie wspomnieć także o innym rzucie karnym wykonywanym przez Vrdoljaka – tym razem wykorzystanym – w meczu z Lechem w sezonie 2012/13. Gdy w 86. minucie spotkania sędzia Szymon Marciniak odgwizdał jedenastkę, w oczy legionistów zajrzał blady strach. Presja była olbrzymia – w razie zwycięstwa Legia byłaby już bowiem zaledwie o krok od zdobycia mistrzostwa Polski. Nikt nie chciał, więc do piłki podszedł Vrdoljak. I nie spartolił. “Wojskowi” nie oddali już ani prowadzenia, ani mistrzowskiego tytułu.
Przeszczep włosów
Jako że w tym przypadku chodzi o dość delikatne kwestie, od razu oddajemy głos samemu zainteresowanemu:
Transferowy rekord
Vrdoljak do Legii przechodził sześć lat temu z Dinama Zagrzeb. Zakontraktowanie Chorwata wywołało niemałe poruszenie, ponieważ właśnie stawał się on najdroższym piłkarzem kupionym przez klub z Ekstraklasy – stołeczny klub wydał na niego około miliona euro. Czy inwestycja ta się opłaciła? Zdania będą pewnie podzielone. Tak czy owak, nazywanie go transferową pomyłką byłoby zdecydowanie na wyrost – jako jedyny z pamiętnego truskawkowego zaciągu, okazał się być poważnym piłkarzem.
Kapitan
Vrdoljaka sprowadzano do Warszawy nie tylko ze względu na umiejętności czysto piłkarskie, lecz także z uwagi na cechy przywódcze. Najlepszym na to dowodem był fakt, że praktycznie od razu po transferze Maciej Skorża postanowił powierzyć mu opaskę kapitana. Choć podobna decyzja spotykała się z początku ze skrajnymi reakcjami ze strony zarówno mediów, jak i kibiców, to o tym, że kapitanem Ivica był chyba jednak całkiem niezłym świadczyć może chociażby jedna z wyszperanych przez nas anegdotek:
“Przypomina mi się pewna rozmowa, której byłem kiedyś świadkiem. Jeden z piłkarzy po treningu rozmawiał z dziennikarzem Gazety Wyborczej i narzekał, że jest źle przygotowany do sezonu, że w końcówkach brakuje mu pary i przez to odpuszcza krycie, przez to mnożą się błędy. Akurat w tym momencie przechodził obok Ivica Vrdoljak i gdy to usłyszał to przystanął i poczekał aż wywiad dobiegnie końca. Następnie zrugał swojego kolegę straszliwie. – Jeśli brakuje ci sił, to idź po treningu na siłownię, pobiegaj wieczorem i nadrób zaległości, a nie się użalasz że jesteś źle przygotowany. Wstyd, jesteś babą czy profesjonalnym piłkarzem? – w takich mniej więcej słowach ówczesny kapitan wypalił do kolegi, który spuścił głowę i grzecznie poszedł do szatni”.
(źródło: legia.net, autor: Marcin Szymczyk)