Reklama

Największy koszmar Portugalii? Nie tylko Grecja…

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

09 lipca 2016, 16:28 • 5 min czytania 0 komentarzy

Czas zmierzyć się z demonami przeszłości. Czas w końcu pokazać, że do tej pory nie triumfowaliśmy na wielkiej imprezie wyłącznie przez jakieś dziwne zrządzenia losu. Czas przestać płakać po przegranym u siebie finale w 2004 roku, spojrzeć przed siebie i napisać nową historię – tym razem pozbawioną cierpienia i nieopisanego smutku. No bo jak nie teraz to już chyba nigdy.

Największy koszmar Portugalii? Nie tylko Grecja…

Przed jutrzejszym finałem do świadomości Portugalczyków bardziej niż kiedykolwiek powraca przegrany przed dwunastoma laty finał mistrzostw Europy z Grecją. Szczerze mówiąc, nie ma się zresztą czemu przesadnie dziwić. Czy to jednak wyłącznie Grecy są winni wszystkich tych wycierpianych przez Portugalczyków krzywd i hektolitrów wylanych łez? Czy w ich najgorszych koszmarach pojawiać się ma prawo wyłącznie Angelos Charisteas? No właśnie nie do końca.

Nie będzie bowiem przesadą, jeśli stwierdzimy, że Francuzi w równie dużym stopniu przyczynili się do tego, by Portugalię uważać dziś za jedną z najbardziej przeklętych piłkarsko – o ile nie najbardziej przeklętą – nację świata.

* * *

Mistrzostwa Europy w 1984 roku we Francji były pierwszym czempionatem Starego Kontynentu, na który Portugalczycy zdołali wywalczyć sobie awans (w ówczesnej formule na EURO występowało zaledwie osiem zespołów). Samo wyjście z grupy zapewnili sobie w dość szczęśliwy sposób – po wymęczonym zwycięstwie z Rumunią w ostatnim spotkaniu, gola na wagę dwóch punktów zdobywając dopiero 81. minucie. Drugie miejsce, zaraz za Hiszpanami – którzy swoją drogą prawo do gry w dalszej fazie zyskali sobie w dramatycznych okolicznościach dopiero po bramce Macedy w 90. minucie przeciwko RFN – oznaczało, że w półfinale Portugalia zmierzy się z gospodarzami turnieju.

Reklama

* * *

23 czerwca 1984 roku okazał się dniem, który śmiało można uważać za początek niespełnionego do dziś snu o potędze i ciążącego nad Portugalczykami fatum. Dniem, w którym po raz pierwszy przekonali się oni na własnej skórze, jak okrutny potrafi być futbol i jak szybko można przebyć drogę z nieba do piekła.

Jasne, dowodzona przez Michela Platiniego Francja była faworytem tamtego spotkania. Portugalczycy musieli liczyć się z tym, że o zwycięstwo będzie niezwykle trudno. Tak czy inaczej, okoliczności, w których musieli oni uznać wyższość gospodarzy u starszych kibiców do dziś budzą zapewne wspomnienia równie przykre jak te z 2004 roku.

Do pewnego momentu nic nie wskazywało na to, że wszystko zakończy się aż tak wielkim dramatem. Ot, mecz jakich na tego typu turniejach wiele – Francuzi trafiają w pierwszej połowie na 1:0, a na kwadrans przed końcem Portugalia wyrównuje. Koniec podstawowego czasu gry, zapraszamy na dodatkowe pół godziny kopania. Jednym słowem – nic czego nasze oczy by do tej pory nie widziały.

No i wtedy się zaczęło.

W dogrywce Portugalczycy zdołali wyjść na prowadzenie po trafieniu Jordão w 98. minucie, a po chwili mieli jeszcze świetną okazję na 3:1. Mogło, a nawet powinno być po meczu. Ale nie było. Już witali się z gąską, już szykowali się do finału… 114. minuta, Domergue, 2:2. Karne? Nie tym razem. Załamani Portugalczycy ostatecznie nie zdołali dotrwać do serii jedenastek. Na dosłownie kilka sekund przed końcem pogrążył ich bowiem Michel Platini.

Reklama

„Za każdym razem, gdy wspominam tamten dzień, nachodzą mnie głęboki smutek, frustracja i rozczarowanie. Nawet dziś, mimo upływu wielu lat, bardzo trudno rozmawia mi się o tamtych wydarzeniach. Gdybyśmy byli wówczas lepiej zorganizowani i zdyscyplinowani, być może dowieźlibyśmy wynik do końca. Ale nie, dalej parliśmy do przodu i wystawialiśmy się na ataki niesamowicie utalentowanych Francuzów. Platini? Według mnie to najlepszy piłkarz w historii, zaraz po Diego Maradonie”, wspominał ostatnio tamten półfinał na łamach Le Parisien ówczesny reprezentant Portugalii, Jaime Pacheco.

Swoją drogą trzeba przyznać, że cała ta historia jedynie utwierdza nas w przekonaniu, że los nieraz bywa wyjątkowo przewrotny. No bo kto by pomyślał, że ten sam gość, którego w 1984 roku najchętniej spalono by na stosie, ponad trzy dekady później przyczyni się do tego, że Portugalia w ogóle wyjdzie z grupy i – w konsekwencji – stanie później przed szansą na zdobycie złota… I to również we Francji.

* * *

Portugalczycy przepotężnego gonga dostali jednak także w 2000 roku na EURO rozgrywanym w Belgii i Holandii. Tam w półfinale również przyszło im się zmierzyć z Francuzami. I… również zostali znokautowani w samej końcówce dogrywki. W podstawowym czasie gry padł remis 1:1 po golach Nuno Gomesa i Henry’ego. W 117. minucie „Tricolores” wyprowadzili jednak śmiertelny cios. Trezeguet dostaje piłkę od Wiltorda, trochę za daleko ją sobie wypuszcza, Vitor Baia nie daje rady jej złapać, Wiltord jeszcze raz dopada do piłki, strzela… Ręka Abela Xaviera, karny.

Trudno ocenić, czy futbolówka ostatecznie znalazłaby się w siatce. Możliwe, że nie. Tak samo trudno ocenić, czy za tego typu zagranie ręką w ogóle powinno się odgwizdywać jedenastki. W Portugalii jeszcze przez długie lata mieli zresztą wątpliwości, czy wykroczenie Abela Xaviera powinno nazywać się zagraniem piłki ręką czy zagraniem piłki w rękę. W każdym razie mleko się rozlało.

Gałę na wapnie ustawia Zidane i pakuje ją w same widły. Francja w finale, Portugalczycy przeżywają zaś kolejną traumę.

W tym momencie nie da się rzecz jasna nie wspomnieć również o tym, że Zidane eliminował Portugalczyków z półfinału wielkiej imprezy także na mundialu w 2006 roku w Niemczech… znowu po golu z rzutu karnego.

Sami nie wiemy już, czy za tym wszystkim stoi zwykły pech, klątwy voodoo, czy cygańskie przepowiednie. Niezależnie jednak od tego, jakie rozstrzygnięcie padnie w jutrzejszym finale, jednego możemy być pewni – historia po raz kolejny udowodni, że lubi się powtarzać. Z jednej strony męczący przez cały turniej bułę zespół może bowiem w finale rozprawić się z faworyzowanymi gospodarzami, z drugiej zaś – Francuzi mogą po raz kolejny spod samej bramy raju zesłać Portugalczyków prosto do piekła…

* * *

„Mamy wszelkie argumenty, by w końcu napisać historię i po latach wyjawić światu prawdę. Mam na to nadzieję zarówno ja, jak i miliony ludzi w Portugalii”.

~ Abel Xavier

Najnowsze

Francja

Media: Podstawowy obrońca przedłuży swój kontrakt z PSG

Bartosz Lodko
2
Media: Podstawowy obrońca przedłuży swój kontrakt z PSG
Piłka nożna

U-21: Nie będzie nam łatwo o awans do fazy pucharowej. Poznaliśmy skład koszyków

Bartosz Lodko
3
U-21: Nie będzie nam łatwo o awans do fazy pucharowej. Poznaliśmy skład koszyków

Komentarze

0 komentarzy

Loading...