Manchester United jest kompletnie nieprzewidywalny. Świetne jakościowo spotkania przeplata z popłuczynami i jedna taka właśnie miała miejsce teraz. To doprawdy wstyd, żeby na własnym boisku stracić punkty z zespołem, który przez 18 kolejek zgromadził ich zaledwie dwa i idzie po negatywny rekord Premier League.
Kiedy myślicie, że Czerwone Diabły nie są was w stanie już niczym zaskoczyć, to piłkarze zdają się mówić: „Ta, to potrzymajcie nam piwo”. No i rzeczywiście zaskakują. Ten gość, który ma się ostrzyc po pięciu wygranych z rzędu w końcu będzie musiał coś wymyślić, bo się tego nigdy nie doczeka. Terminarz na to wydawał się idealny.
- Wolves
- Leeds United
- Burnley
- Brighton w FA Cup
Jedno zwycięstwo było już odhaczone przeciwko nie byle komu, bo Newcastle United. Manchester United potrafi sobie poradzić z silniejszym przeciwnikiem, żeby jak Robin Hood rozdawać punkty słabszym. Ale teraz to już przegięli…
Wolverhampton z punktem na Old Trafford
Bilans Wolverhampton wynosił przed tym spotkaniem 0-2-16, a teraz już jest trochę lepszy – 0-3-16. Przecież niedawno – na Molineux Stadium – doszło do starcia tych drużyn i wyglądało to jak ekipy z innych światów. Wilki przewracały się o własne nogi, oddawały piłkę, ośmieszały się. Mówi się, że człowiek człowiekowi wilkiem, a w tym meczu przegranym 1:4 to wilk był wilkowi wilkiem. Każdy popisywał się w tym, kto zrobi większą głupotę.
No i ten zespół, który nie za bardzo umie grać w piłkę zremisował 1:1 na Old Trafford. Zaczęło się pozytywnie dla United – od trafienia niewypału transferowego, czyli Joshuy Zirkzee.
Z pomocą rywala Joshua Zirkzee strzela swojego drugiego gola w tym sezonie Premier League! 👏
📺 Oglądaj: https://t.co/Khg2yEVJUo pic.twitter.com/t7NHe09wiB
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) December 30, 2025
Później dobrze zza szesnastki uderzył Patrick Dorgu. Niewiele brakło wahadłowemu, żeby mocnym i precyzyjnym strzałem podwyższyć prowadzenie. On akurat jest w dobrej formie.
Tyle, że to nie Manchester powiększył przewagę, a po rzucie rożnym wyrównał Ladislav Krejci. Trochę wcześniej Toluwalase Emmanuel Arokodare miał dobrą szansę na polu karnym po strzale z główki, a następnie jeszcze nogą – bardzo w stylu de Gei – musiał Senne Lammens obronić strzał Hugo Bueno. Co ciekawe, to Wilki miały wyższy współczynnik xG po pierwszej części gry. Także też coś tam próbowały w ataku uszczknąć, no i się udało.
KREJCI GOAL. ⚽️
WOLVES HAVE SCORED! 🤯
🔴 1-1 🐺 pic.twitter.com/p4nJ7wE28Z
— PurelyFootball ℗ (@PurelyFootball) December 30, 2025
A w drugiej połowie? Wcale nie było tak, że Manchester United jakoś wybitnie atakował, gości ratowały słupki, poprzeczki i nic nie chciało wpaść do siatki. Żałować ma czego Benjamin Sesko, który też na razie nie przekonuje. Świetnie „zewniakiem” posłał piłkę w jego kierunku Casemiro. Ta wylądowała idealnie na jego głowie. Nikt Słoweńca nie pilnował, mógł tylko przyładować, ile miał sił. Strzelił dość lekko i do tego w sam środek. To była dużo groźniejsza sytuacja, niż jej efekt końcowy. Sędzia podniósł chorągiewkę, ale w razie trafienia byłoby to sprawdzane „na żyletki”.
Mosquera próbował się zlitować i uratować kiepską sytuację United. Prawie w komiczny sposób władował sobie samobója, ale Jose Sa jakimś cudem zdążył do piłki. Wreszcie mieliśmy jakiś pierwiastek Wolves w Wolves, tylko ten portugalski bramkarz musiał zepsuć całą zabawę.
Potem zabawę swoim kibicom psuli już tylko gracze United, którzy nie bardzo potrafili coś wykreować. Ba, jeszcze żałośniejsze jest to, że gospodarzy musiał ratować Senne Lammens! Najpierw doskonałą paradą zatrzymał strzał Krejciego, który już miałby dublet, a potem jeszcze wygarnął piłkę spod nóg zawodnika, bo ten już chciał wykonać dobitkę.
Senne Lammens with a massive double save to keep Man United in it against winless Wolves 👀 pic.twitter.com/CVdxLAxvDV
— ESPN UK (@ESPNUK) December 30, 2025
W 90. minucie wydawało się, że bohaterem Old Trafford zostanie Patrick Dorgu. Był najczujniejszy po dobitce strzału Benjamina Sesko, ale znajdował się na pozycji spalonej i jego bramka uznana nie została. Przy powtórce nie było najmniejszych wątpliwości. Był wyraźnie wysunięty.
Dość komiczne, że od Manchester Evening News i Expressu siódemkę dostał właśnie Lammens, za to piątki dostali od tego drugiego źródła Cunha i Sesko. W meczu ze słabeuszem raczej powinno być odwrotnie – to snajperzy powinni się podzielić łupem i walnąć sobie na przykład po dublecie. Nie w przypadku Manchesteru United.
Ogólnie zapowiada się na dzisiaj, że to właśnie Lammens będzie jednym z głównych faworytów do wygrania nagrody dla najlepszego piłkarza sezonu w klubie. Może powalczy o nią z kontuzjowanym na razie Bruno Fernandesem? Jego wejście do bramki Czerwonych Diabłów jest godne uwagi. Za to trzeba bić brawo. Chwalimy bramkarza po występie z czerwoną latarnią… ale tak to się ułożyło.
CZYTAJ WIĘCEJ O PREMIER LEAGUE NA WESZŁO:
- Wielki wieczór i czteropak Arsenalu! Upokorzona Aston Villa ma po serii
- Liverpool reaguje na stracone gole. Zmiana w sztabie Slota
- Piłkarz Manchesteru City na celowniku Borussii
Fot. Newspix