Jeśli Puchar Świata w Wiśle miał pokazać, że Polacy posiadają jednak spore możliwości i potrafią skakać, to już kwalifikacje wzbudziły co do tego nasze wątpliwości. Aż dwóch skoczków z sześciu, którzy brali też udział we wcześniejszych konkursach, nie weszło do sobotnich zawodów w Wiśle. W tym – sensacyjnie – Kamil Stoch.

Kamil Stoch poza sobotnim konkursem w Wiśle. Zniszczoł też się nie dostał
Kamil Stoch ma w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata 73 punkty. Tyle samo co Kacper Tomasiak. Tyle że Stoch w loteryjnym konkursie w Ruce nie wszedł do drugiej (potem odwołanej) serii, więc swoje oczka zebrał w czterech konkursach. Innymi słowy – nie było ze Stochem źle. Przed Wisłą, przy okazji spotkania z mediami, mówił, że o fińskich zawodach zapomina, bo to jedna wpadka w bardzo wietrznym miejscu i nie ma co o niej rozmyślać.
Ale już treningi pokazały, że w Wiśle też przesadnie daleko nie lata. Sam mówił, że brakowało mu „czucia” skoków. Gdyby jednak w kwalifikacjach skoczył podobnie jak w ich trakcie – gdy był 31. i 30. – to bez problemu wszedłby do konkursu. A poszło mu znacznie gorzej.
118,5 metra sprawiło, że wylądował po swoim skoku na 37. miejscu. Do końca pozostawało 14 zawodników, co oznaczało, że Kamil jest pierwszym oczekującym do awansu do konkursu. Tyle że ze skaczących po nim nie było już komu zepsuć swojej próby, tym bardziej przy stosunkowo stabilnych warunkach w Wiśle. I tak oglądaliśmy kolejnych skoczków, jak lądują dalej – poza Gregorem Deschwandenem, który skoczył 117,5 metra, ale przy mocniejszym wietrze w plecy i spokojnie wszedł do konkursu – a Stoch zostaje poza I serią.
Czekał no i został tak do końca. To oznacza dwie rzeczy – po pierwsze Kamil nie przeszedł kwalifikacji pierwszy raz w tym sezonie, a to może niepokoić, bo w poprzednich latach miał tendencję do nakręcania się kiepskimi momentami. Po drugie – nawet jeden punkt wywalczony jutro powinien wystarczyć Kacprowi Tomasiakowi do tego, by stać się liderem polskiej kadry w klasyfikacji generalnej PŚ.
Krajówka zawiodła. Zniszczoł też
W Wiśle na oba konkursy zdecydowano się wystawić nie tylko sześciu skoczków z kadry A, ale też czterech z grupy krajowej, w tym debiutanta – Klemensa Joniaka. Jednak z tej czwórki aż trzech sobie w kwalifikacjach nie poradziło. Jakub Wolny skoczył 108 metrów i skończył 64. Wspomniany Joniak wylądował dwa metry dalej i znalazł się o miejsce wyżej. Adam Niżnik po skoku na 111 metrów był 59. Z całej krajówki nie zawiódł tylko ten, który od kilku lat balansuje na granicy kadry A i B, czyli Maciej Kot, który był 23. i znacznie przybliżył się do tego, by zająć miejsce Aleksandra Zniszczoła w składzie kadry na kolejne konkursy.
Zniszczoł bowiem – po raz trzeci w tym sezonie – nie przeszedł kwalifikacji. Był 52., tuż za Stochem, który ostatecznie skończył na granicy awansu, ale tuż poza pierwszą serią. Do niej weszło więc tylko pięciu Polaków. Są to, z miejscami w kwalifikacjach:
13. Piotr Żyła
20. Paweł Wąsek
22. Dawid Kubacki
23. Paweł Wąsek
25. Kacper Tomasiak
Drobnym pocieszeniem wobec niepowodzeń Stocha, Zniszczoła i większości grupy krajowej może więc być fakt, że wszyscy nasi zakwalifikowani skoczkowie polatali na tyle dobrze, że jeśli jutro to powtórzą, to wystąpią też w drugiej serii.
Ale czy powtórzą – to już inna sprawa.
Fot. Newspix