Stolarski martwił się o Czubaka. „Walczył z mocnym wirusem”

Mikołaj Duda

22 listopada 2025, 20:08 • 3 min czytania 3

Motor Lublin po słabszym początku sezonu wrócił do wysokiej dyspozycji, czego dowodem jest pokonanie Cracovii na jej terenie. Po meczu głos na konferencji prasowej zabrał trener Mateusz Stolarski, który zdradził, z jakimi problemami musiał się mierzyć.

Stolarski martwił się o Czubaka. „Walczył z mocnym wirusem”
Reklama

Szkoleniowiec – cytowany przez portal Lublin24 – skomentował mecz przy Kałuży, zdradził też jakie problemy kadrowe spotkały go przed tym spotkaniem oraz w jego trakcie i dodał nad czym jego zespół w dalszym ciągu musi pracować.

– Trudne momenty są łatwiejsze, gdy przechodzisz je z dobrymi ludźmi oraz osobami, które się poświęcają. Z Cracovią nie mogłem skorzystać z trzech zawodników. Ndiaye jest kontuzjowany od dłuższego czasu, a niedawno wypadli nam: ostoja defensywy, czyli Arek Najemski oraz napastnik Renat Dadashov. Mimo to Herve Matthys zastąpił go bardzo dobrze. To był dobry występ obu stoperów. Herve ciężko pracował, kiedy nie grał i był bardzo mocno skupiony. Czekał na swoją szansę i ją wykorzystał.

Reklama

– W trakcie tygodnia Karol Czubak walczył z dosyć mocnym wirusem. Martwiliśmy się, czy będzie w stanie wytrzymać 60 minut, a on zagrał cały mecz i strzelił bramkę. Paweł Stolarski grał pierwszą połowę ze skręconą kostką. Niestety, był na zastrzykach, a ból narastał i musieliśmy się zdecydować na zmianę. Wszedł za niego Filip Wójcik, który dał niezłą zmianę. On również czekał na szansę i pokazał, że był gotowy, by dobrze grać. Duży szacunek dla drużyny, bo ten zespół wierzy w naszą drogę, proces treningowy, a dodatkowo poświęca się – mówił 32-letni trener o problemach kadrowych w szeregach jego ekipy.

Mateusz Stolarski po zwycięstwie z Cracovią: Bardzo zamknięty mecz

Mateusz Stolarski podsumował przebieg spotkania na stadionie przy Kałuży: – Bardzo zamknięty mecz. Uważam, że pierwsza połowa bez klarownych sytuacji z obu stron. Zapowiadało się na 0:0, ale szczęśliwie objęliśmy prowadzenie. Przez całe spotkanie ogólnie dobrze broniliśmy. Cracovia oczywiście wyłapała moment, gdy przegrywała i fantastyczne uderzenie Praszelika zapewniło jej wyrównanie. Chciałbym, żeby przeciwnik wykorzystał takie momenty, gdzie mamy wpływ na straconego gola, a w tym wypadku nie mieliśmy, bo strzał na 1:1 był piękny.

– Potem odważnie ruszyliśmy. Chcieliśmy tak grać, jak już prowadziliśmy, ale jakość piłkarzy gospodarzy, szczególnie w środku pola i dobra kontrola piłki powodowały, że nie mogliśmy odebrać im futbolówki w pressingu. Wyprowadziliśmy jednak decydujący cios. Ogólnie z dwóch stron nie było to moim zdaniem porywające widowisko.

– Los też nam oddaje, bo dwa tygodnie temu wydarzyło się wszystko przeciwko nam, żebyśmy nie wygrali, a tym razem niebiosa były po naszej stronie. To czwarty mecz bez przegranej – mamy na koncie po dwa zwycięstwa i remisy. Mamy dobry etap. Przegraliśmy tylko cztery razy, ale trochę martwi liczba podziałów punktów. Cóż, idziemy dalej, a tabela jest na tyle spłaszczona, że będziemy celowali w kolejne zdobycze punktowe. o było nasze pierwsze zwycięstwo z Cracovią na jej stadionie od 54 lat. Pełny sektor kibiców Motoru, który głośno nas dopingował, to też jest dla Was oraz dla ludzi, którzy trzymali kciuki przed telewizorami.

Trener zespołu z Lublina zwrócił też uwagę na drugie połowy rozgrywane przez jego piłkarzy. Mimo że to po przerwie goście wywalczyli zwycięstwo w Krakowie to zdaniem Stolarskiego jest to element wymagający poprawy.

– Mam do siebie o to pretensje, bo uważam, że drugie połowy rozgrywamy dużo słabsze, niż pierwsze. Mniej atakujemy, tworzymy sytuacji, zdobywamy i punktujemy. Jeśli chcemy być na dystansie drużyną, która chce wygrywać seryjnie, to właśnie musimy poprawić moment, który najczęściej zdarza się między 60-75. minutą.

Motor, dzięki tej wygranej przeskoczył w tabeli choćby Legię Warszawa, Pogoń Szczecin czy Widzew Łódź. Obecnie z 19 punktami w dorobku zajmuje 10. miejsce w stawce.

Czytaj więcej na Weszło:

Fot. Newspix

3 komentarze

Legenda w rodzinie głosi, że piłka podobno towarzyszyła mu już podczas narodzin. Jego pierwsze wspomnienia sięgają do MŚ w Brazylii w 2014 roku, kiedy jako siedmiolatek z zafascynowaniem oglądał jak przyszły piłkarz Górnika Zabrze sięga po trofeum. 100% na 100% jego uwagi zajmuje polska piłka. Przy trzeciej godzinie monologu o rezerwowym Radomiaka jego słuchacze często tracą cierpliwość. We wtorek i środę zbiera siły przed czwartkowym wieczorem, spędzanym wspólnie z jego ulubioną Ligą Konferencji. Gdy ktoś się go zapyta o piłkarza o imieniu Lamine, to bez zawahania odpowie Diaby-Fadiga

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama