Arka Gdynia zabrała na wyjazd do Zabrza ochraniacze na zęby. Bardzo dobrze, bo solidnie dostała w mazak i gdyby nie ochrona, kończyłaby mecz bez klawiatury. Wróci do siebie złamana, opuchnięta, obita i to nie przez Lukasa Podolskiego. Górnik ją zmiażdżył. Zrobił z niej dżem.

O jakie ochraniacze chodzi? Na pewno słyszeliście, przypomnijmy jednak tę szpilkę…
Hej, @Podolski10, myślisz, że wytrzymają?
🔜🏆 #ARKGÓR pic.twitter.com/wZzpiFefnz
— Arka Gdynia (@ArkaGdyniaSA) October 28, 2025
Górnik po tej zaczepce (całkiem celnej) śmiertelnie się obruszył. Jeden z jego prezesów, Michał Siara, zniesmaczył się powyższym wpisem i odmówił rywalom użyczenia boiska treningowego przed spotkaniem. We wszystko wmieszał się Piast, który zaprosił gdynian na swoje obiekty.
Doceniam inteligentne szpilki. Ta nie jest. Staramy się nie odpowiadać na takie poniżej pewnego poziomu, ale… Zgodziliśmy się udostępnić Wam nasze obiekty treningowe w sobotę, 1 listopada – przykro mi, to jest już nieaktualne. https://t.co/ULWs2LWWyo
— Michał Siara (@SiaraMichal) October 28, 2025
Lubimy szpilki, jakie wbijają sobie ostatnio kluby Ekstraklasy w mediach społecznościowych. I trochę nie rozumiemy, dlaczego Górnik zareagował tak alergicznie. Jeśli jednak ta zagrywka miała zmobilizować wszystkich na Arkę, to całkiem się udało. Bo najpierw lider przyjechał z Gdyni z awansem do 1/8 Pucharu Polski (a to trudny teren, to była pierwsza porażka beniaminka u siebie w sezonie!), a później boleśnie zbił swojego rywala w meczu ligowym. Tak boleśnie, że aż incydentem w Zabrzu mogą zainteresować się niektóre organizacje pozarządowe.
Ała, współczujemy.
Górnik – Arka 5:1. Brutalny oklep
W pierwszej połowie było jeszcze po bożemu. Górnik znacząco przeważał, ale nie demolował. Schodził na przerwę z zaledwie jednobramkowym prowadzeniem. Po klepce Sowa i Ambrosa zrobiła się autostrada do bramki, pognał nią Liseth, zachowując się jak rasowy napastnik – świetnie zrozumiał akcję, wykonał idealny ruch, a na końcu doskonale wykończył. Górnik nie planował robić z Norwega snajpera, ale skoro to działa (a działa, bo to już jego piąty gol), to nikt w Zabrzu nie narzeka. Po szybkim objęciu prowadzenia, gospodarze lekko się cofnęli, dali rywalom pograć, mając jednocześnie wszystko pod kontrolą – doskonale znamy tę twarz Górnika.
Druga połowa to już orka. I to taka brutalna. Rozpoczęła się ona od bramki dla Arki, którą po 90 minutach można uznać za zupełnie niepotrzebne wkurzenie tygrysa. Gola na swoje konto musi wziąć chwalony za grę nogami Łubik, który tym razem nie docenił pressingu Rusyna i w banalny sposób dał sobie wbić piłkę do siatki. Dużo ryzykujesz, to i czasem tracisz – zdarza się.
Jakkolwiek to brzmi, gdyby Arka mogła cofnąć czas, Rusyn pewnie nie zaatakowałby bramkarza, bo to potężnie rozsierdziło Górnika. Niewiele klubów potrafiło odpalić w tym sezonie takie turbo, jak gospodarze w drugiej połowie. 5:1 to naprawdę niski wymiar kary patrząc na to, co działo się przy Roosevelta.
A działo się tak…
- Gol na 2:1 – Chłań na małej przestrzeni ośmiesza Nguiambę i Zatora, bo nie dość, że w gąszczu nóg znajduje przestrzeń do strzału, to jeszcze jest to tak potężne uderzenie, że aż przechodzi Węglarzowi po rękach.
- Gol na 3:1 – znowu bomba, która przechodzi Węglarzowi po rękach (tym razem Hellebrand sprzed pola karnego)
- Gol na 4:1 – ręka Marcjanika w szesnastce, karnego Sowa broni Węglarz, ale Senegalczyk dobija swoje uderzenie
- Gol na 5:1 – piękna klepka w szesnastce Zahovicia i Kubickiego, na gola zamienia ją ten pierwszy.
Koncert, a przecież trafień mogło być znacznie więcej. Nawet przy 5:1 Górnik nie tracił animuszu, tak jakby chciał zgnoić rywala za tę zaczepkę w mediach społecznościowych. Znakomicie grał Chłań, który ma gola, asystę, a do tego posłał kilka obiecujących strzałów. Z uznaniem patrzyło się na luz Sowa (co za przyjęcie piłki w końcówce pierwszej połowy!), wartość dodaną z ławki wniósł Zahović, dobrze działały ofensywne boki obrony. Poza jednym błędem Łubika, kompletnie nie ma się do czego przyczepić, jeśli chodzi o lidera Ekstraklasy. Gasparik mówił, że przyszedł zająć się głównie defensywą, ale jego zespół nie tylko broni lepiej niż w poprzednim sezonie, lecz także atakuje.
Zmiany:
Legenda
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Fatalne początki Yannicka Agnero w Lechu Poznań
- Uniknąć wielkiego zawodu, czyli klasyk brudnej zbroi
- Tak Radomiak przekonał Goncalo Feio. Klauzule i ustępstwa trenera
Fot. Arka Gdynia