Starcia Widzewa Łódź z Legią Warszawa należą z pewnością do wąskiej grupy ligowych klasyków. W latach 90. często to właśnie bezpośrednie konfrontacje tych ekip decydowały o losach mistrzostwa Polski. Jednak w XXI wieku bilans łódzko-warszawskich potyczek jest wręcz katastrofalny z perspektywy RTS-u. W bieżącym stuleciu Widzew pokonał Legię tylko raz. Z całą pewnością przedstawiciele łódzkiej ekipy mają więc nadzieję na to, że w nowej erze zaczną nieco częściej kłaść na deski swoich wielkich rywali ze stolicy.

Jeszcze przed startem rozgrywek zastanawialibyśmy się zapewne, czy Widzew po letniej ofensywie transferowej będzie już na tyle mocny, by rzucić wyzwanie Legii i pozostałym ekipom z ekstraklasowego topu. Teraz pytanie należy jednak nakreślić nieco inaczej. Czy drużyna z Warszawy po nieudanej kadencji Edwarda Iordanescu stała się już na tyle cienka, by znajdować się w zasięgu Widzewa, mimo że ci drudzy również zmagają się z mnóstwem problemów?
Uniknąć wielkiego zawodu, czyli klasyk brudnej zbroi
Widzew Łódź – Legia Warszawa. Dotkliwe klęski łodzian
15 kwietnia 2000 roku Widzew wygrał u siebie z Legią 3:2 po bramce Dariusza Gęsiora w samej końcówce spotkania. Było to przedostatnie starcie tych drużyn w XX wieku. Kolejna ich batalia zakończyła się z kolei bezbramkowym remisem. Łodzianie w najczarniejszych koszmarach nie mogli wówczas przewidywać, że na następny triumf nad Legią przyjdzie im zaczekać do marca 2024 roku. Prawie ćwierć wieku bez zwycięstwa – wręcz upokarzające pasmo niepowodzeń.
Prześledźmy je zresztą w liczbach:
- od 2001 roku do teraz Widzew zmierzył się z Legią 26 razy
- w tym trzykrotnie w Pucharze Polski i 23 razy w Ekstraklasie (dawniej: 1. lidze)
- łodzianie wygrali jedno spotkanie, zremisowali cztery, przegrali 22
- w omawianym okresie Widzew strzelił Legii ledwie 11 goli, tracąc jednocześnie aż 49 bramek
- aż 14 spotkań kończyło się porażkami Widzewa do zera
Bramki Widzewowi w barwach Legii strzelali tacy gracze jak Mateusz Cholewiak, Patryk Mikita czy Manu. Ale to jest jeszcze pikuś, ponieważ nawet bramkarze Wojskowych nabijali sobie na łodzianach punkty do klasyfikacji kanadyjskiej.
W 2023 roku Kacper Tobiasz w meczu z Widzewem zanotował asystę:
Natomiast w 2004 roku Artur Boruc zakpił z łodzian golem z rzutu karnego w spotkaniu wygranym ostatecznie przez Legię 6:0.
Wygrana 6:0 jest chyba najbardziej symboliczna dla rywalizacji Legii z Widzewem w XXI wieku. Po prostu masakra, drastyczna różnica klas. Co niby nie powinno zaskakiwać, bo przecież łodzianie zmagali się w omawianym okresie z rozmaitymi trudnościami, klub niejednokrotnie chwiał się w posadach. No ale taki na przykład Górnik Zabrze także przeżywał przecież w bieżącym stuleciu wzloty i upadki, a jednak przynajmniej raz na kilka lat potrafi dostarczyć swoim fanom radości poprzez poskromienie Legii. Z kolei Wiśle Kraków udało się zwyciężyć z Wojskowymi nawet w sezonie zakończonym przez Białą Gwiazdę spadkiem z Ekstraklasy.
Piekło i raj. Od 2:3 przy Łazienkowskiej po gol Artura Boruca
A Widzew? Prawie wszystko w łeb.
Jedyny triumf Widzewa nad Legią w XXI wieku. Fran Alvarez błysnął w końcówce
Z naciskiem na „prawie”, bo przecież nie możemy zapominać o meczu rozegranym w ramach 24. kolejki sezonu 2023/24. 10 marca 2024 roku Widzew wreszcie wygrał z Legią – u siebie, po bramce zdobytej w doliczonym czasie gry przez Frana Alvareza.
– Wiem, jak to jest ważny wynik dla całego klubu – mówił po końcowym gwizdku bohater akcji bramkowej. – Od dłuższego czasu nie wygraliśmy z Legią, co było widać po ludziach świętujących w szatni. Odnieśliśmy zwycięstwo i jestem bardzo szczęśliwy. To było bardzo ważne spotkanie nie tylko dla drużyny, ale również dla naszych kibiców. Wcześniej również miałem okazję do uderzenia na bramkę, ale uznałem, że lepiej będzie podać do Bartka Pawłowskiego. Przy sytuacji pod koniec drugiej połowy niewiele o tym myślałem. Widziałem już gola w moich oczach. No i strzeliłem.
– Prawdziwe okazały się słowa, że Widzew gra do końca. Zawsze – dodał trener Daniel Myśliwiec.
Z kolei ówczesny szkoleniowiec Legii, Kosta Runjaic, nad głową którego od dłuższego czasu zbierały się czarne chmury, załamywał ręce na konferencji prasowej.
– Nie znoszę tego momentu, w którym się znajdujemy. Nasza legijna społeczność też jest niezadowolona. Kluczowe pytanie brzmi: jak z tego wyjść? Nie jestem jedyną osobą odpowiedzialną za tę sytuację – zaznaczył. – Kilka dni temu mówiłem, że najtrudniej jest zareagować ze spokojem. Uwierzcie mi, że nawet gdy wyglądam na spokojnego, wewnątrz się we mnie gotuje. Teraz jesteśmy naprawdę daleko od oczekiwanej dyspozycji.
Wydawało się, że Runjaic może zapłacić utratą stanowiska ze klęskę w tak prestiżowym starciu. Przetrwał jednak na stołku i zanotował nawet siedem punktów w trzech kolejnych meczach ligowych. Po czym… został pożegnany, a miejsce na ławce trenerskiej zajął nieoczekiwanie Goncalo Feio.
Tak Radomiak przekonał Goncalo Feio. Klauzule i ustępstwa trenera
Widzew – Legia. Polski klasyk wrócił do normy?
Na razie nie wygląda jednak na to, by porażka z 2024 roku była dla Legii czymś więcej, niż tylko wypadkiem przy pracy. W minionym sezonie wszystko w rywalizacji Wojskowych z Widzewem wróciło bowiem do normy. Dość przykrej, przynajmniej patrząc na nią z perspektywy łódzkiej ekipy.
Legia wywalczyła w meczach z Widzewem sześć punktów.
- 14. kolejka sezonu 2024/25; Legia Warszawa – Widzew Łódź 2:1
- 31. kolejka sezonu 2024/25; Widzew Łódź – Legia Warszawa 0:2
Z drugiej strony, jak tak sobie zerkamy na składy z ostatniego klasyku, to chyba trudno na podstawie tego meczu wyciągać jakiekolwiek wnioski w kontekście dzisiejszej rywalizacji Widzewa z Legią. Bohaterami ekipy gości zostali wówczas Ryoya Morishita i Marc Gual, którzy zaliczyli po golu i asyście. Żadnego nie ma już w drużynie. W wyjściowej jedenastce stołecznej ekipy pojawili się także Maxi Oyedele, Jan Ziółkowski czy Luquinhas – również pożegnani. Natomiast w zespole gospodarzy od pierwszych minut zagrali wówczas Rafał Gikiewicz, Hubert Sobol, Jakub Sypek, Juan Ibiza, Marek Hanousek czy Samuel Kozlovsky. A zatem piłkarze, których albo w ogóle nie ma już w klubie, albo ich rola została zredukowana po serii wzmocnień dokonanych w letnim oknie transferowym.
Jak na ironię, efekt tych wszystkich zakupowych szaleństw w Łodzi i Warszawie jest taki, że aktualnie oba zespoły legitymują się rozczarowującym dorobkiem 16 punktów w Ekstraklasie. Widzew (który rozegrał 13 meczów) plasuje się na trzynastym miejscu w ligowej stawce. Legia (12 meczów) jest obecnie jedenasta.
Dużo zamieszania, a efekt – na razie – marny.

Widzew w sezonie 2025/26 dokonał już dwóch zmian na ławce trenerskiej. Łodzianie zaczęli rozgrywki pod wodzą Żeljko Sopicia, potem drużynę przejął Patryk Czubak, a aktualnie za budowę potęgi przy alei marszałka Piłsudskiego odpowiada Igor Jovićević. Legia na razie może się „pochwalić” tylko jedną zmianą szkoleniowca i to w dodatku niepełną. Po odpadnięciu z Pucharu Polski z roboty wyleciał Edward Iordanescu, więc tymczasowo pieczę nad drużyną sprawuje Inaki Astiz.
Inaki Astiz przejmuje Legię. Dobrze mieć kogoś takiego pod ręką
Czeka nas zatem klasyk z udziałem dwóch ekip, które – najogólniej rzecz ujmując – liczyły w tym sezonie na więcej.
Legia swoje ambicje artykułowała bez ogródek. Chodziło jej o odzyskanie mistrzostwa Polski. Co oczywiście wciąż jest jeszcze wykonalne, ale już bardzo mało prawdopodobne. Z kolei Widzew pragnął włączyć się do rywalizacji o najwyższe cele w Ekstraklasie. Może nie od razu o tytuł, ale przynajmniej o udział w kolejnej odsłonie europejskich pucharów. Jednak katastrofalna postawa łodzian w ostatnim meczu ligowym z Motorem Lublin sprawia, że w tej chwili muszą się oni raczej oglądać za plecy. I na wszelki wypadek obserwować tempo, w jakim punktują zespoły uwikłane w walkę o utrzymanie w lidze.
W latach 90. Widzew zajadle wojował z Legią o trofea. I wychodzi na to, że teraz też zagra z nią jak równy z równym. To znaczy – jak jeden zespół środka tabeli, punktujący poniżej oczekiwań, z drugim zespołem środka tabeli, punktującym jeszcze bardziej poniżej oczekiwań.
No ale może właśnie to będzie recepta na naprawdę ekscytujący, wyrównany klasyk?
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Jagiellonia – Raków. Największy hit bez Legii i Lecha od lat
- Goncalo Feio: Po Radomiaku ma być widać talent i zaangażowanie
- Marketingowa wtopa Korony. Wystawili Jagiellonii do pustej
- Fatalne początki Yannicka Agnero w Lechu Poznań
- Rumuni grillują Legię. „Tylko ktoś zdesperowany może tam iść”
fot. NewsPix.pl