Reklama

WTA Finals. Z kim zagra Iga Świątek i na co stać Polkę?

Sebastian Warzecha

28 października 2025, 18:55 • 6 min czytania 3 komentarze

Przed dwoma laty Iga Świątek w wielkim stylu pokonała Jessicę Pegulę i sięgnęła po zwycięstwo w WTA Finals, powtarzając sukces Agnieszki Radwańskiej z 2015 roku. Tytułu nie udało jej się obronić – w zeszłym roku wygrała dwa mecze w grupie, ale przez gorszy bilans pozostałych składowych, nie wyszła nawet do półfinału. W tym sezonie jej forma mocno faluje, trudno więc przewidywać, co się stanie. Iga przystąpi jednak do rywalizacji z nadziejami. A po losowaniu – tak się wydaje – te nadzieje mogą być większe.

WTA Finals. Z kim zagra Iga Świątek i na co stać Polkę?
Reklama

WTA Finals. Nowa mistrzyni czy wreszcie ktoś wygra po raz drugi?

Rok 2015. Agnieszka Radwańska niespodziewanie triumfuje w WTA Finals, choć dostała się do nich rzutem na taśmę, a w grupie wygrała tylko jedno spotkanie. Do półfinału weszła przez zbieg pozytywnych wyników pozostałych spotkań. Miała szczęście, ale to szczęście cudownie potem wykorzystała, pokonując Garbine Muguruzę i Petrę Kvitovą. O tym triumfie wspominam jednak nie tylko dlatego, że był dla polskiego tenisa historyczny. W grę wchodzi tu też inna kwestia. Otóż wygrana Agnieszki z 2015 roku zapoczątkowała serię nowych mistrzyń.

Sezon przed Polką WTA Finals wygrała bowiem Serena Williams, po raz piąty w karierze, a trzeci z rzędu. Radwańska była zupełnie nową mistrzynią, nigdy wcześniej w tym turnieju nie triumfowała. Podobnie jak… każda zwyciężczyni Finałów z kolejnych edycji. Co roku turniej ten wygrywa bowiem nowa zawodniczka. Wygląda to tak:

  • 2015: Agnieszka Radwańska,
  • 2016: Dominika Cibulkova,
  • 2017: Caroline Wozniacki,
  • 2018: Elina Switolina,
  • 2019: Ashleigh Barty,
  • 2020: turniej odwołany,
  • 2021: Garbine Muguruza,
  • 2022: Caroline Garcia,
  • 2023: Iga Świątek,
  • 2024: Coco Gauff.

W tym roku obronić tytuł mają szansę tylko dwie ostatnie. Do Finałów awansowały bowiem one, Aryna Sabalenka, Amanda Anisimova, Jessica Pegula, Jelena Rybakina, Madison Keys i Jasmine Paolini. Rywalizacja o ostatnie miejsca trwała do ostatnich dni, które się liczyły i rzutem na taśmę dostała się na przykład Rybakina. Generalnie jednak to prawdopodobnie najlepszy skład, jaki można było sobie wymarzyć, a w ostatnich latach bywało z tym stosunkowo różnie, bo niektóre zawodniczki turniej opuszczały.

Pytanie brzmi jednak: co to oznacza dla Igi Świątek?

Szczęśliwe losowanie. Na papierze

Cóż, Polka losowana była z pierwszego koszyka, jako druga rakieta świata. Z drugiego na kogo by właściwie nie trafiła, miało być trudno – bo byłaby to albo Coco Gauff, albo Amanda Anisimova. Pierwsza Amerykanka nauczyła się już z Igą grać, druga zrewanżowała jej się za demolkę w finale Wimbledonu w czasie US Open. Koszyk trzeci? Jessica Pegula i Jelena Rybakina – obie raczej, zwłaszcza w tegorocznej formie, do ogrania. Rywalki z czwartego – Madison Keys i Jasmine Paolini – podobnie. Choć Keys wygrała z Igą w czasie Australian Open, to dalszą część sezonu miała gorszą. A Paolini, owszem, pokonała Polkę ostatnio, jednak jak wspomnieliśmy – forma Świątek się mocno waha. W tej dobrej dyspozycji Świątek Jasmine mimo wszystko nie powinna być zagrożeniem dla Igi.

Jak więc wyglądałaby najgorsza grupa dla Polki? Zapewne byłaby to taka z Gauff, Pegulą i Keys, a więc w całości amerykańska. Z Rybakiną Iga nauczyła się grać, a Paolini na ogół po prostu brakowało mocy, żeby Idze poważniej zagrozić, o ile tylko ona sama nie popełniała multum błędów (jak w Wuhan, gdzie Włoszka wygrała sensacyjnie 6:1, 6:2). A Anisimova jest mniej groźną rywalką od Coco.

Żeby jednak dowiedzieć się, w jakiej grupie wylądowała Polka musieliśmy poczekać. A potem jeszcze poczekać. I jeszcze. Ceremonia losowania opóźniła się bowiem o dobre półtorej godziny, a fani w social mediach zaczynali być z tego powodu ewidentnie zdenerwowani. Cała sytuacja miała ponoć miejsce przez… korki w Rijadzie. Ostatecznie jednak kto miał dojechać, ten dojechał, a kulki – te podgrzane i te nie – poszły w ruch.

I co tam wyszło?

Że bardziej szczęśliwa z dwójki najwyżej rozstawionych zawodniczek może być Iga Świątek. Do jej grupy trafiły Amanda Anisimova, Jelena Rybakina i Madison Keys, a więc zawodniczki z miejsc 4., 6. i 7. w rankingu. Jasne, to wszystko big hitterki, których teoretycznie Iga nie lubi. Ale z Rybakiną już dawno temu nauczyła się grać, o jej starciach z Anisimovą wiemy niewiele, a Keys pokonywała regularnie, to Australian Open było anomalią.

Amanda Anisimova i Iga Świątek

W ostatnim meczu z Igą Świątek Amanda Anisimova zrewanżowała się za porażkę na Wimbledonie. Która z nich będzie lepsza tym razem? Fot. Newspix

Sabalenka? Ona dostała rywali z 3., 5. i 8. pozycji w rankingu, a więc teoretycznie te wyżej notowane (poza Jasmine).  Z drugiej strony – Białorusinka i z Pegulą, i z Paolini ma pozytywny bilans, jedynie z Gauff negatywny. Możliwe więc, że rywalki nie sprawią jej problemów, choć jej mecze z Jessicą potrafiły być bardzo zacięte. Ale to rzecz mniej istotna, przynajmniej na razie. Dla nas bowiem najważniejsze jest to, by swoje spotkania wygrywała Iga.

Bo przypomnijmy, że w WTA Finals za każde grupowe zwycięstwo otrzymuje się 200 punktów do rankingu, a kolejne – za opcjonalny triumf w półfinale. Można więc wyjść do 1/2 mając 200 dodatkowych oczek na koncie, a można mając 600. Z zeszłego sezonu Iga broni ich 400 i każdy dodatek będzie mile widziany.

Na co możemy liczyć?

Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Po wygranym Wimbledonie i świetnym turnieju w Cincinnati, forma Igi znów zaliczyła spadek. Jednak WTA Finals to impreza specyficzna. Koniec sezonu, każda zawodniczka jest już zmęczona. Stąd kilka niespodziewanych mistrzyń w ostatniej dekadzie, stąd też – regularnie – jakieś wycofania. To że takich nie było w tym sezonie, to już pewna niespodzianka i sytuacja rzadka. Ważne jest też to, że Iga udowodniła już w tym roku, że potrafi odmienić swoją grę i triumfować w wielkim turnieju.

Zresztą po US Open udało jej się jeszcze zaliczyć wygraną w Seulu, w imprezie rangi WTA 500. Dopiero po tym zaczęła grać gorzej.

Wydaje się, że minimum oczekiwań powinien być dla Igi półfinał. Na dwie wygrane w grupie z pewnością ją stać, a wydaje się bardzo nieprawdopodobne, by po raz drugi z rzędu miało to nie wystarczyć do awansu. Jeśli jednak Iga – korzystając z czasu na odpoczynek, który miała po odpadnięciu z imprezy w Wuhan – nie zdołała poprawić swojej dyspozycji w ostatnich tygodniach, to każda z jej rywalek jest gotowa to wykorzystać. Bo tak naprawdę Świątek w tym roku wiele meczów przegrywała nie za sprawą dobrej gry rywalek, a swoich błędów.

Gdy gra najlepiej – może dwie-trzy tenisistki na świecie mają z nią szanse. Gdy wyrzuca piłki regularnie – większość może powalczyć, a duża część wygrać. A więc: Iga, rób swoje, na spokojnie. Bo tylko spokój nas uratuje… to znaczy da awans do półfinału. A może i dalej.

Kto wie, może zostaniesz pierwszą od lat tenisistką, która wygra tę imprezę po raz drugi?

Grupy WTA Finals:

Grupa Steffi Graf:

  • Aryna Sabalenka
  • Coco Gauff
  • Jessica Pegula
  • Jasmine Paolini

Grupa Sereny Williams:

  • Iga Świątek
  • Amanda Anisimova
  • Elena Rybakina
  • Madison Keys

Fot. Newspix

Czytaj więcej o tenisie na Weszło:

3 komentarze

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Polecane

Reklama
Reklama