Reklama

Jesienny wiatr znów zdmuchnie trenera? Wraca legijna „normalność”

Wojciech Górski

20 października 2025, 17:57 • 6 min czytania 17 komentarzy

W ciągu ostatnich dwunastu lat Legia Warszawa tylko jesienią zwolniła siedmiu trenerów. Łącznie w tym czasie przeprowadziła aż 17 zmian na stanowisku pierwszego szkoleniowca, a Aleksandar Vuković, który jest wymieniany jako faworyt w razie zwolnienie Edwarda Iordanescu, był w tym czasie trenerem Legii już czterokrotnie. Teraz bliski zwolnienia jest także 47-latek z Rumunii. Pozostaje zapytać: o czym świadczy tak kompulsywne zmienianie trenerów?

Jesienny wiatr znów zdmuchnie trenera? Wraca legijna „normalność”

Gdyby Edward Iordanescu faktycznie stracił w najbliższym czasie pracę, mówilibyśmy o swoistym powrocie do legijnej „normalności”. Czyli – pierwsze podmuchy jesieni zdmuchną ze stanowiska trenera.

Reklama

A argumenty za tym, by Rumuna pożegnać – umówmy się – niestety są. Dziewiąte miejsce w lidze, gdy wajcha została wybitnie przestawiona na mistrzostwo – nie wygląda najlepiej. Tak jak wymienienie całego składu na Samsunspor, by oszczędzać się na Górnik Zabrze. I przegrać oba mecze, tak jak kolejne spotkanie z Zagłębiem Lubin. Iordanescu ma problem, bo czasami czuć, że choć wyniki nie do końca się zgadzają, to trener wykonuje dobrą robotę, ma za sobą piłkarzy i przełożonych. Ale to akurat nie ten przypadek.

Iordanescu bowiem dał się poznać na konferencjach jako Pan Maruda, Michał Żewłakow nie tryska zaufaniem do byłego selekcjonera rumuńskiej reprezentacji, a piłkarze grają poniżej oczekiwań. Właściwie od kiedy kontuzji nabawił się Jean-Pierre Nsame trudno wskazać niezawodny element.

Legia Warszawa. Edward Iordanescu zostanie zwolniony?

Ale jesienny pożar nie jest w Legii absolutnie niczym nowym. To sprawa już tak oklepana, że podchodząca pod klasyk. Bo swoje na ten temat wie nawet obecny selekcjoner polskiej kadry Jan Urban.

Patrząc tylko od sezonu 2013/14, w dwunastu ostatnich latach siedmiu trenerów Legii traciło pracę już jesienią. Wówczas – był to właśnie Urban. W sezonie 2015/16 poleciał Henning Berg, rok później Besnik Hasi, a w kolejnym sezonie Jacek Magiera. Dean Klafurić nie dotrwał nawet do jesieni, bo wypowiedzenie otrzymał już 1 sierpnia.

W sezonie 2020/21 jesienią żegnano Aleksandara Vukovicia, a rok później Czesława Michniewicza (i Marka Gołębiewskiego). Względny spokój jesienią miał jedynie Kosta Runjaić (zwolniony za to w kwietniu), blisko było też, by jesienna zawierucha w zeszłym roku zmiotła Goncalo Feio, który ostatecznie prowadził drużynę do końca sezonu.

A przecież w międzyczasie zwalniano jeszcze Ricardo Sa Pinto, Romeo Jozaka czy żegnano Stanisława Czerczesowa, wobec czego w ostatnich dwunastu latach na stanowisku trenera Legii dochodziło aż do siedemnastu zmian. Gwałtowne cięcia wykonywano za każdym razem, gdy drużyna wpadała w kryzys, aż w końcu kryzys stał się w Legii stanem permanentnym.

Bo tak chyba trzeba odczytywać sytuację, w której na tytuł mistrzowski klub czeka już piąty sezon, a w tym czasie możemy mówić jedynie o momentach chwały Legii – jak wygrywanych Pucharach Polski czy udanych meczach w Europie, a nie o udanych sezonach.

Skoro więc od ponad dekady przy Łazienkowskiej zmieniają się trenerzy, zmieniają się piłkarze, a nie zmienia się jedno: Legia wciąż kręci się w kółko, to nie jest szczególnie trudno wskazać przyczynę takiego stanu rzeczy. Ale, przez grzeczność, zostawmy ją w niedopowiedzeniu.

Zwłaszcza, że wskazywany jako rozwiązanie problemów kolejny raz zaczyna być Aleksandar Vuković. A nie ujmując niczego jego warsztatowi trenerskiemu – kolejny powrót do tej karty wygląda po prostu rozpaczliwie. W ciągu ostatnich dziewięciu lat Serb w roli pierwszego trenera Legii był zatrudniany już czterokrotnie – dwa razy jako trener tymczasowy i dwa razy jako stała opcja. Zespół poprowadził już w 90 spotkaniach. To chyba wystarczająca próba, by jednoznacznie stwierdzić, czy jest trenerem nadającym się do Legii Warszawa czy nie. I jeśli jest – zrobić go trenerem na lata. A jeśli nie – zostawić w spokoju.

Na razie Legia ciągłym zatrudnianiem i zwalnianiem Vukovicia przypomina niezdecydowaną, niestabilną emocjonalnie nastolatkę: która raz chce być z chłopakiem, by za chwilę go rzucić i znowu do niego wracać.

Dariusz Mioduski i Aleksandar Vuković

Legia ma jakość piłkarską. Chociaż jej nie pokazuje

Inna rzecz, to fakt, że skupiając się na trenerze pomija się ostatnio trochę rolę piłkarzy. Ci, podobnie jak trener, mogą zasłonić się jedną skuteczną wymówką – drużyna została skompletowana dopiero w samej końcówce okienka transferowego i miała mało czasu, by stworzyć zespół z krwi i kości. I jest to argument trudny do podważenia, choć – czas niestety ucieka. I za chwilę, jeśli priorytetem Legii faktycznie jest mistrzostwo (a jest), na ratowanie sezonu może być za późno.

Zwłaszcza, że kadra Legii czysto na papierze wygląda po prostu na silną. Michał Żewłakow zabawił się trochę tak, jak wielu z nas, gdy obejmowało Wojskowych w Football Managerze. Rozejrzał się na rynku transferowym, wybrał znajome nazwiska, piłkarzy aspirujących do reprezentacji Polski, a mających w ostatnim czasie problemy z regularną grą i zaproponował im kontrakty. I stało się coś, co dotychczas było możliwe tylko w FM-ie: piłkarze zaczęli te kontrakty akceptować.

Jakby nie patrzeć, Legia ma obecnie sześciu zawodników, którzy zaistnieli już w reprezentacji i których celem jest być jej częścią. Urban regularnie powołuje już Pawła Wszołka i Bartosza Kapustkę, a reprezentacyjne aspiracje muszą mieć także Kamil Piątkowski, Damian Szymański, Arkadiusz Reca czy Kacper Urbański. A to do czegoś zobowiązuje.

Legia ma też koniec końców kadrę mocno doświadczoną. Pełną zawodników, którzy swoje w piłce przeżyli, którzy byli – nawet jeśli nie grali, to byli – w poważnych klubach i powinni w kluczowych momentach potrafić wziąć odpowiedzialność na swoje barki.

No bo tak:

  • Kacper Tobiasz – młody, a już doświadczony. Długo będący „jedynką” w młodzieżówce, ostatnio powoływany przez Urbana w roli czwartego, treningowego bramkarza, wcześniej w takiej roli pojechał na mundial za kadencji Michniewicza. Swoje w Legii też już widział.
  • Kamil Piątkowski – ponad pół setki meczów dla RB Salzburg, jedenaście w Lidze Mistrzów, kilka w LaLidze. Kandydat do reprezentacji.
  • Artur Jędrzejczyk – 41 występów w kadrze, a w barwach Legii – 408,
  • Ruben Vinagre – 37 meczów w Premier League, kilkanaście w Serie A, kilka w Lidze Mistrzów,
  • Arkadiusz Reca – ponad sto meczów na poziomie Serie A,
  • Petar Stojanović – 61 meczów w Serie A, 15 w Lidze Mistrzów, blisko 200 występów dla Dinama Zagrzeb,
  • Paweł Wszołek – ponad sto meczów w Championship, ponad pół setki w Serie A,
  • Damian Szymański – niedawno ważny punkt greckiego AEK-u, 18-krotny reprezentant Polski,
  • Claude Goncalves – ponad sto meczów w lidze portugalskiej, kilkadziesiąt w Ligue 1, trzy mistrzostwa Bułgarii,
  • Kacper Urbański – 39 meczów w Serie A, odkrycie kadry na Euro 2024,
  • Bartosz Kapustka – w CV Leicester i Freiburg, doświadczenie także z reprezentacji Polski,
  • Noah Weisshaupt – 78 meczów dla Freiburga, jeszcze wiosną dobrze wyglądał na wypożyczeniu w bundesligowym St. Pauli,
  • Mileta Rajović – 48 meczów dla Watfordu, 28 dla Broendby. I ponad 20 bramek dla tych zespołów.

I tak, oczywiście CV piłkarzy nie grają – ale nie można w żaden sposób powiedzieć, że Legia to obecnie zbiór przypadkowych piłkarzy. To zawodnicy o określonej jakości, w większości w bardzo dobrym piłkarsko wieku (Piątkowski, Reca, Kapustka) lub wciąż młodzi (Tobiasz, Urbański).

To grupa, od której – tak jak od trenera – też trzeba wymagać. Bo takiej zbitce zawodników – a dodajmy do tego Elitima, Kapuadiego czy Biczachczjana – dziewiąte miejsce w Ekstraklasie po prostu nie przystoi.

CZYTAJ WIĘCEJ O LEGII NA WESZŁO:

Fot. 400mm.pl

17 komentarzy

Uwielbia futbol. Pod każdą postacią. Lekkość George'a Besta, cytaty Billa Shankly'ego, modele expected Goals. Emocje z Champions League, pasja "Z Podwórka na Stadion". I rzuty karne - być może w szczególności. Statystyki, cyferki, analizy, zwroty akcji, ciekawostki, ludzkie historie. Z wielką frajdą komentuje mecze Bundesligi. Za polską kadrą zjeździł kawał świata - od gorącej Dohy, przez dzikie Naddniestrze, aż po ulewne Torshavn. Korespondent na MŚ 2022 i Euro 2024. Głodny piłki. Zawsze i wszędzie.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama