Legia Warszawa wygrywa rzadko, coraz rzadziej. Gdy zmierzymy ostatnie dwa miesiące — trzykrotnie. Gdy skrócimy okres do miesiąca — raz. Jeśli uwzględnimy jedynie październik, trzy ostatnie mecze — ani razu. Edwardowi Iordanescu nie pomogły ani manewr z wymianą składu na Samsunspor, ani przerwa na kadrę. Pytanie, czy cokolwiek jeszcze pomoże?

Sytuację pogarsza to, że zespół Edwarda Iordanescu stać na coraz mniej w ofensywie. Ostatni mecz z więcej niż jednym golem przydarzył się w połowie września z Radomiakiem. Od tej pory jest tylko biedniej. W Zabrzu do siatki wpadł strzał z dystansu Wahana Biczachczjana, w Lubinie – mimo że Zagłębie klasycznie cofnęło się, broniąc prowadzenia – do zdobycia bramki przyczynił się rywal, który przypadkowo odbił niecelny strzał tak, że zaskoczył własnego bramkarza.
Tymczasem gospodarze na dużym luzie, polocie, wbili trzy sztuki. Pewnie, im też „pomógł” przeciwnik, konkretnie Kamil Piątkowski, autor samobója i kuriozalnego kiera, lecz nieprzypadkowo Legia Warszawa miała passę dziesięciu kolejnych zwycięstw z Zagłębiem. Z natury to zespół lepszy, silniejszy, czego w Lubinie kompletnie nie było widać.
Ekstraklasa. Ofensywne show gospodarzy w meczu Zagłębie Lubin — Legia Warszawa
Przecież jeśli ktoś świetnie się tego wieczoru bawił, to Marcel Reguła, dzieciak z akademii Zagłębia, a nie wart kilka milionów euro (wykup) Noah Weisshaupt, nie sprowadzony za trzy bańki Mileta Rajović, nie nadzieja naszej kadry Kacper Urbański. Przez moment nie przeszło nawet przez myśl, że to Legia Warszawa wydała ogromne pieniądze na zestawienie takiej ofensywy. Rajović był bezużyteczny, w sumie jak co tydzień. Niby miał być kimś, kogo wystarczy trafić piłką w głowę, ale jednak wszystkie piłki go omijały i ciężko obwiniać za to tylko kolegów, którzy zajęli się ich dogrywaniem.
Zresztą, raz dostał futbolówkę zagraną idealnie, na nogę i zrobił z Dominika Hładuna bohatera – bramkarz Zagłębia bez problemu wybronił jego strzał, choć niestety kosztowało go to trochę zdrowia, bo na koniec upadł na niego kolega z zespołu.
Urbański przyłożył się do zdobytej bramki, ale na boku czuje się nieswojo, daleko mu do reżysera, który tworzy sytuację za sytuacją. Dziwacznie jednak zestawić go z Marcelem Regułą, który gdy wszedł w pole karne:
- zrobił bramkę, umiejętnie radząc sobie w dryblingu i zagrywając piłkę na piąty metr;
- zrobił akcję bramkową, ponownie oszukując obrońcę i zagrywając piłkę, którą odbił Kacper Tobiasz, co skończyło się dobitką i rzutem karnym za zagranie ręką Piątkowskiego.
Fakt, że Piątkowski kompletnie w tej sytuacji zwariował i z niewiadomych względów postanowił zatrzymać ręką strzał Mateusza Dziewiatowskiego, co sprawiło, że Legia przez dalszą część meczu musiała grać w osłabieniu, ale jakby nie patrzeć: gdyby nie to, gola strzeliłby Dziewiatkowski, nie Leonardo Rocha z rzutu karnego, więc Reguła i tak miałby za co zbierać pochwały.
Wychowankowie Zagłębia Lubin przyćmili gwiazdy z Legii Warszawa
Zwłaszcza że nie tylko w akcjach bramkowych dało się zobaczyć jakość tego chłopaka. Dobrze wygląda jego współpraca z Rochą, który zbiera długie piłki i rozprowadza akcje dalej, wypuszczając w pościg za piłką ambitnego Regułę. Legii Warszawa kłopoty sprawiał też młody Filip Kocaba.
- Przy pierwszym golu to on zabrał piłkę Bartoszowi Kapustce, który potem truchtał sobie wesolutko, gdy Zagłębie mknęło z kontratakiem.
- Przy drugim golu to on posłał znakomite podanie w pole karne do Reguły, dzięki któremu skrzydłowy mógł zrobić wiatrak ze Steve’a Kapuadiego.
Wychowankowie akademii Miedziowych zrobili więc robotę w meczu z krajowym potentatem, bo przecież gola numer trzy zdobył Jakub Sypek, który najpierw z Lubina wyfrunął, a teraz do niego wrócił i zdecydowanie jest to powrót udany. Mało, że strzelił gola, to jeszcze mógł mieć asystę, ale Kajetan Szmyt nie wykorzystał dobrze dogranej piłki.
Energia wszystkich tych chłopaków robiła przygniatające wrażenie w zestawieniu z apatią gości, którzy zostawiali gospodarzom coraz więcej przestrzeni, samemu niekoniecznie dbając o to, żeby szukać zemsty. Czy to wypoczęta, czy zmęczona, Legia Warszawa prezentuje się tak, jakby po prostu miała dość futbolu i całego świata.
Zmiany:
Legenda
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE NA WESZŁO:
- Frederiksen kontra Thomasberg – starcie Duńczyków w Ekstraklasie
- Trela: Korona Kielce to jeszcze solidny średniak czy już rewelacja?
- Trela: Paradoks europejskich czwartków. Kiedy widać zmęczenie pucharami?
fot. Newspix