Reklama

Podziękujmy Michałowi Probierzowi. W kadrze znów panuje normalność

Jakub Białek

13 października 2025, 08:17 • 5 min czytania 58 komentarzy

Kibice reprezentacji Polski powinni podziękować Michałowi Probierzowi za to, że zdecydował się odpalić opcję atomową. W kadrze znów zapanowały nuda, spokój i normalność. I choć perspektywa dziennikarska podpowiada, że ciekawej jest wtedy, gdy buchają płomienie i wciąż donoszą kanistry z benzyną, to biorąc pod uwagę dobro biało-czerwonych lepiej jest, jak jest teraz.

Podziękujmy Michałowi Probierzowi. W kadrze znów panuje normalność

Nudno.

Reklama

Spokojnie.

Normalnie.

Pojechaliśmy na Litwę i wygraliśmy z Litwą. Pewnie, przekonująco, bez wątpliwości. Narzekamy po meczu, jasne, w końcu jesteśmy Polakami. Ale na co? Że było 2:0, a nie 3:0. Że Bartosz Slisz wykartkował się na Holandię, a nie mamy bogactwa wśród szóstek. Że Michał Skóraś nie wyglądał jak rasowy wahadłowy, bo nie jest rasowym wahadłowym. Że Pietuszewski czarował w młodzieżówce, a nie w dorosłej kadrze.

Narzekamy więc na zupełnie poboczne kwestie. Zgadza się wszystko to, co najważniejsze. Wygrywamy mecze, które musimy wygrać. Mamy praktycznie zapewnione miejsce w barażach. Wiemy, jaka jest struktura kadry. Widzimy jasno zarysowaną hierarchię. Możemy wskazać podstawowe dziesiątki, wahadła czy trzeciego do brydża przy Kiwiorze i Bednarku.

Widać pomysł. Widać powtarzalne schematy. Nikt nie podpala atmosfery wokół kadry. Nikt nie wydziwia. Nikt się za nikogo nie przebiera. Nikt nie odstawia piłkarza, który przed chwilą grał, nikt też nie pomija przy powołaniach oczywistego kandydata, tłumacząc to miesiącami jedynie tym, że „taka jest decyzja”, a „trener ma do niej prawo”.

Reprezentacja Polski. Upragnione nuda i normalność

Za reprezentacją Polski naprawdę nudne zgrupowanie. Choć to zdanie ma na pozór pejoratywny wydźwięk, po ostatnich ekscesach wokół kadry nuda to bardzo pożądany stan. Żaden kadrowicz niczego nie palnął, żaden się nie poślizgnął, żaden nie został niesprawiedliwie potraktowany przez szkoleniowca. Tematów do rozmowy o kadrze jest wyjątkowo niewiele. Doprowadzenie do takiej sytuacji po dwóch zgrupowaniach od wielkiej afery, podczas której Michał Probierz i Robert Lewandowski wysyłali do siebie grzmoty, to spory sukces Jana Urbana.

Rola selekcjonera jest znacznie szersza niż tylko wymyślenie składu i przekazanie taktyki. Do jego kompetencji – czy tego chce, czy nie – należy też zarządzanie nastrojami społeczeństwa. I to właśnie na tym aspekcie najczęściej wykładają się trenerzy. O wiele częściej niż na taktyce, wiedzy o futbolu czy analizie rywala. Jerzy Brzęczek był niekochany, Czesław Michniewicz nie potrafił utrzymać ciśnienia, a Michał Probierz przegrał na swoim kłótliwym usposobieniu. Nie na taktyce, nie na pomyśle na futbol, nie na wyborach personalnych, choć i te były więcej niż dyskusyjne.

Jan Urban wydaje się mieć idealne kompetencje do zarządzania nastrojami wokół reprezentacji. Nie wchodzi w niepotrzebne konflikty. Nie jest małostkowy. Nie ucieka od trudnych pytań. Nie wbija szpilek, nie zieje jadem, nie szaleje pod wpływem stawki, presji czy krytyki. To normalność, której od dawna nie mieliśmy. Pół żartem można stwierdzić, że najbliżej niej był Fernando Santos, ale nie dlatego, że tak świetnie prowadził drużynę. Po prostu miał wywalone na swoją pracę.

Na konferencji prasowej po meczu z Litwą obecny selekcjoner zwrócił uwagę na kilka mankamentów. – W pierwszej połowie dawaliśmy tlen drużynie gospodarzy. Co mam na myśli? Były wyprowadzane różnego rodzaju kontrataki. Były momenty, gdy byli dość często blisko naszego pola karnego. Chociaż nie mieli takich klarownych sytuacji, to cały czas czuli, że mogą je wykreować – oceniał szkoleniowiec.

– Wynikało to z tego, przynajmniej moim zdaniem, że byliśmy za daleko od zawodnika, który miał piłkę. W ten sposób mogli grać z większą swobodą z jednej strony na drugą, próbować akcji kombinacyjnych – przekazał dziennikarzom Jan Urban.

To właśnie na to uczulał piłkarzy w przerwie. I jeszcze na kilka spraw: żeby Wiśniewski nie wyrzucał autów, bo mu to średnio wychodzi i żeby Skorupski nie wykopywał piłki, bo jego koledzy przegrywają pojedynki.

Z perspektywy ostatnich burzliwy miesięcy, to wszystko kompletne drobnostki.

Bardzo szybko wróciliśmy do momentu, w którym naszym największym problemem jest to, że nasi piłkarze zbyt wolno doskakują do przeciwników.

Robert Lewandowski wypowiedział się po meczu: – Dociera do nas to, co trener mówi i to, jaki jest szczery i klarowny. Jak chce, żebyśmy grali, jak wykonywali zadania albo na co mamy uważać. Zdajemy sobie sprawę, że to czas, by zrobić kolejny krok w naszej kulturze gry i w tym jak jeszcze lepiej kontrolować mecze i mieć jeszcze więcej schematów, którymi będziemy stwarzali sytuacje. (…) Chcemy robić krok do przodu i rozwijać się jako reprezentacja. Nie tylko wygrywać mecze, ale też żeby ta gra wyglądała jeszcze lepiej niż w dzisiejszym meczu.

Bije z tej wypowiedzi to, że szatnia kupiła Jana Urbana. Kryzys został już definitywnie zażegnany, skoro nasz kapitan publicznie przekonuje – nie pierwszy raz zresztą – że kadra powinna patrzeć naprzód i rozwijać swoją kulturę gry.

I jeszcze wypowiedź Adriana Mierzejewskiego: – Wyniki pomagają, tworzą atmosferę. Sytuacja na początku nie była prosta. Zgrupowanie miesiąc temu było wielkim znakiem zapytania. Łapiemy, ile możemy, żeby nie było żadnych niedomówień, niezadowolenia, żeby wszystko było tip-top – także poza boiskiem, w szatni, w hotelu. To był nasz cel, żeby reprezentacja była wyróżnieniem i zaszczytem. Żeby chłopacy czekali, aż dostaną info, czy są w tej szerokiej kadrze. I przyjeżdżali na kadrę z uśmiechem, by potrenować, powygrywać, a nie tylko czekać aż po pierwszym meczu będzie w czapkę i wracać do domu.

To się udało. W reprezentacji panuje radość. Widać to było, gdy piłkarze cieszyli się z kibicami, jak schodzili z murawy uśmiechnięci, machając do trybun, zaczepiając siebie nawzajem. Kadra definitywnie „odprobierzowiała” i szybko się „urbanizuje”. Zawrotne tempo tej zmiany jest zasługą nie tylko obecnego, ale też poprzedniego selekcjonera. Gdyby Probierz nie wybrał opcji atomowej, pewnie nadal prowadziłby kadrę. I zaliczylibyśmy kolejne zgrupowanie, po którym znaki zapytania zamiast znikać, ciągle się mnożą.

Odwróciliśmy kurs.

Od września pytajniki systematycznie ulatują.

WIĘCEJ KORESPONDENCJI Z KOWNA:

Fot. FotoPyK

58 komentarzy

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Piłka nożna

Reklama
Reklama