Około pięciu tysięcy polskich kibiców przybyło do Kowna, by wspierać polską kadrę w meczu eliminacyjnym. – To brzmi jakbyśmy mieli grać na wyjeździe – puszcza oko Arvydas Novikovas w rozmowie z Weszło, doskonale wiedząc, że Litwa nie żyje piłką nożną. Jego rodacy nie wspominają dobrze polskich fanatyków. Nie wszyscy z nich ciepło myślą też o Polakach jako narodzie. Nasza ostatnia historia z bałtyckim sąsiadem to praca nad zamazywaniem krzywd i uprzedzeń.

W litewskim internecie przed meczem z Polską odgrzewany jest znany mem. „Miłościwy panie, Polska gra z Litwą”, mówi ktoś do Władysława II Jagiełły. Twórca fundamentu pod Rzeczpospolitą Obojga Narodów odpowiada: „Tak, a przeciwko komu?”.
Zresztą, zobaczcie w jaki sposób litewska federacja zaprasza na mecz z Polską. Przy użyciu Władysława Jagiełły właśnie i królowej Jadwigi.
Wyświetl ten post na Instagramie
Litwo, ojczyzno moja. Trudne relacje obu narodów
Polskę i Litwę łączy wspólna historia. W 1569 roku na mocy unii lubelskiej Królestwo Polskie i Wielkie Księstwo Litewskie połączyły się w jedno państwo. Wprawdzie funkcjonowały w nim jako odrębne byty, ale miały wspólną władzę, sejm czy politykę zagraniczną. Rzeczpospolita Obojga Narodów była jednym z największych i najbardziej ludnych krajów Europy. Okres jej potęgi przypadł na XVI i początek XVII wieku. Nawet nasza epopeja narodowa, „Pan Tadeusz”, rozpoczyna się od słów „Litwo, ojczyzno moja”.
Myślenie kategoriami Rzeczpospolitej Obojga Narodów przyświecało polskim władzom, kiedy nasz kraj odzyskał niepodległość po I wojnie światowej. W październiku 1920 roku generał Lucjan Żeligowski, formalnie zbuntowany przeciw władzom polskim, na rozkaz Józefa Piłsudskiego przeprowadził tzw. bunt i wkroczył z oddziałami Wojska Polskiego na Wileńszczyznę. Jego celem było zajęcie Wilna i okolic, co nastąpiło 9 października, mimo wcześniejszych ustaleń międzynarodowych, które przyznawały te tereny Litwie. Rok wcześniej Piłsudski odbijał stolicę Litwy z rąk Armii Czerwonej.
„Do żadnego miasta zdobytego przeze mnie nie wjeżdżałem z takim uczuciem, jak do Wilna”, zapisał później naczelnik państwa.
Po zajęciu miasta Żeligowski ogłosił powstanie tzw. Litwy Środkowej, formalnie niezależnego państwa buforowego. W rzeczywistości obszar ten pozostawał pod kontrolą Polski i dążył do przyłączenia do niej. W 1922 roku, po wyborach do sejmu Litwy Środkowej, Wilno i Wileńszczyzna zostały oficjalnie włączone do II Rzeczypospolitej, co spowodowało długotrwały konflikt polsko-litewski. Oba kraje pozostawały wtedy na granicy wojny. Przez prawie dwadzieścia lat nie prowadziły żadnych stosunków dyplomatycznych. Stolica Litwy przeniosła się wtedy do Kowna, gdzie dziś zagramy mecz.
– Józef Piłsudski, największy bohater narodowy Polaków, uważał się za Litwina. Twierdził: „ja jestem chytra Litwina”, a o Polakach mówił, że go denerwują i nie może z nimi wytrzymać. To, co dzisiaj wydaje nam się jasne, czyli że Polacy kibicują Polsce, a Litwini Litwie, jeszcze sto lat temu nie było takie oczywiste. Moja rodzina pochodzi z Kowieńszczyzny. Uważam się za Polaka, ale również za Litwina – oczywiście w tym starym znaczeniu, co w ogóle się nie wyklucza i nigdy nie wykluczało. Stanisław Cat-Mackiewicz powiedział, że Litwin to najlepszy typ Polaka – tłumaczy nam te zawiłości historyczne Piotr Zychowicz z kanału Historia Realna.
I dodaje: – Piłsudski to Litwin z krwi i kości, ale też przedstawiciel tych elit szlacheckich Wielkiego Księstwa Litewskiego, które przyjęły polską kulturę. Litwini traktują go jako zdrajcę i człowieka, który odebrał im na dwadzieścia lat stolicę, a potem siedział w Belwederze i rządził Polską. Piłsudski jednak myślał zupełnie innymi kategoriami. Był strasznie archaicznym politykiem. Funkcjonował w XX wieku, ale zanurzony był w wieku XIX.
Litewski chamie. Wybryki polskich kiboli
Te wydarzenia z okresu międzywojennego sprawiły, że braterskie relacje obu narodów mocno się zaogniły. Choć dziś zaszłości historyczne nie mają już takiego znaczenia, ostatnie wybryki polskich kibiców nie pomagają w budowaniu wspólnych mostów. 2013 rok, Poznań, Bułgarska, mecz eliminacyjny pomiędzy Lechem a Żalgirisem Wilno. Na trybunie fanatyków wisi wielki napis: „Litewski chamie, klęknij przed polskim panem”.


To hasło wywołało na Litwie ogromne oburzenie – i nic dziwnego. Zbulwersowało ono wielu polityków, z litewskim ministrem spraw zagranicznych na czele, który nazywał transparent „haniebną próbą podsycania napięć między narodami”. Odwołanie się do znanego w kraju naszych rywali hasełka „Polak pan, Litwin cham” nie opłaciło, bo Żalgiris Wilno nie tylko nie uklęknął przed „polskim panem”, co wręcz wyeliminował go sensacyjnie z pucharów
– Rozumni Litwini wiedzą, że Polacy się nie utożsamiają z takimi hasłami. Oba narody żyły obok siebie przez wieki – i chłopi, i szlachta, i inteligencja. Nawet mimo takich gestów, trzeba się trzymać razem, bo może przyjść konieczność, kiedy trzeba będzie wspólnie zareagować. Nie ma co przykładać wagi do takich rzeczy jak transparent sprzed lat, który może skłócić nasze oba narody – komentuje Rajmund Klonowski, polski dziennikarz piszący dla „Kuriera Wileńskiego”.
Kolejny gruby incydent to 2007 rok. Wilno, eliminacyjny mecz Legii z tamtejszą Vetrą. Warszawski zespół przegrywa 0:2, gdy na ratunek przychodzą polscy kibole. Wbiegają na murawę, wyrywają bandy reklamowe, demolują stadion, atakują policję prętami, kamieniami, świecami dymnymi, ganiają za funkcjonariuszami na koniach. Poza stadionem dewastują hotel i wybijają szyby w oknach przypadkowych domów. Mecz przerwano. Litwinom został przyznany walkower.
– Pomogliśmy piłkarzom uniknąć blamażu. Było 0:2 do przerwy, jechałaby z nimi cała Polska. A tak skupiła się na kibicach – mówi nam jeden z uczestników tamtych wydarzeń, którego spotykamy w Kownie.





Jeszcze inną historią jest 2011 rok, gdy reprezentacja Franciszka Smudy doznała klęski podczas sparingu z Litwą. Gorzej od piłkarzy zaprezentowali się jednak kibice. Podczas meczu pobili się z policją, wyrywali krzesełka, niszczyli ogrodzenia i wejścia na stadion. Funkcjonariusze odpowiadali gazem i gumowymi nabojami. Zatrzymano sześćdziesiąt osób. Donald Tusk nazwał uczestników tych wydarzeń bandytami i zapowiedział koniec pobłażania dla kibolskich wybryków.
Polacy najeżdżają Kowno
To dlatego Litwini z niepewnością patrzą na tak liczny przyjazd polskich kibiców do dawnej stolicy kraju. Już wczoraj opanowali oni miasto. Na Alei Wolności w Kownie, uroczym deptaku w centrum, widzieliśmy wiele biało-czerwonych koszulek i słyszeliśmy sporo dobrze znanych nam przyśpiewek.
Nasi rodacy szybko wykupili przysługujące im 3,5 tysiąca wejściówek. Nabywają ponadto bilety na sektory przeznaczone dla miejscowych sympatyków futbolu. W dniu meczu można jeszcze bez problemu kupić wejściówki na wiele sektorów w trzech kategoriach cenowych – za 25,90, 33,90 i 51,90 euro.
Samych Litwinów mecz ten nieszczególnie interesuje. Ich kadra nie wygrała jeszcze w tym roku żadnego spotkania, a sportem narodowym jest koszykówka. W lokalnych mediach można przeczytać o sporej mobilizacji lokalnych służb przed przyjazdem Polaków. W nocy z soboty na niedzielę można było zobaczyć na jednej z głównych ulic w centrum, jak policjanci zatrzymywali wszystkich kierowców w celu kontroli trzeźwości. Czyżby słyszeli, że w polskiej kulturze kibicowskiej nie powinno siedzieć się bez niczego?
Rajmund Klonowski mówi nam: – Nie ma paniki. Służby zawsze się mobilizują przed większymi imprezami masowymi. Wszyscy mają jednocześnie świadomość, że może dojść do różnych prowokacji, mających na celu skłócenie Polaków z Litwinami przez stronę rosyjską. Mówią o tym oficjalne raporty. Nikt tego nie lekceważy. Czasy są niespokojne, lepiej dmuchać na zimne.
W niedzielne południe przyjechały też posiłki z Polski. W zabezpieczeniu meczu pomagać będzie około pięćdziesięciu policjantów z naszego kraju. Słyszymy, że polscy funkcjonariusze nie przewidują większego zagrożenia.

W okresie międzywojennym Polacy stanowili połowę całej populacji Kowna. Dziś jest ich tu zaledwie garstka, około pół procenta. – Polacy stanowili tu elitę społeczeństwa. Lekarze, nauczyciele. Zostali wyniszczeni przez Rosję po 1939 roku. Większość z nich wywieziono na Syberię, niedobitków po wojnie deportowano do Polski – opowiada Klonowski.
Hasło „gramy u siebie” będzie miało dziś wyjątkowo nieoczywisty wydźwięk.
WIĘCEJ KORESPONDENCJI Z KOWNA:
- Novikovas dla Weszło: Wtedy Kulesza zapytał mnie: „Wódka czy piwo?”
- Jan Urban wprowadza spokój. Daje też kilka konkretów
Fot. newspix.pl / własne