„Chmurno, durno, nieprzyjemnie” – i nie, to nie jest analiza bieżących wydarzeń politycznych, tylko tego, co za oknem. Może więc dobrze, że następne trzy kolejki Ekstraklasy rozgrywamy kurcgalopkiem? Jest całkiem niezły pretekst, żeby nie wychodzić z domu. Koc, pół kilograma ołówków, dwa kilogramy czekolady, wiadro kawy, wanna herbaty i 24 mecze w jedenaście dni (czyli 2,18 meczu dziennie). Solidna dawka ligowej piłki, która być może pozwoli rozstrzygnąć dylemat paremiologiczny: czy słuszniejsze jest twierdzenie „od przybytku głowa nie boli” czy może jednak „co za dużo, to niezdrowo”.
27 LISTOPADA, PIĄTEK
KORONA KIELCE – ZAGŁĘBIE LUBIN (godz. 18:00)
Trener Brosz w nastroju bojowym – mają być zmiany, mają być okazje strzeleckie, ma być klasa i mają być trzy punkty. Sztab Zagłębia też deklaruje wiele rzeczy, w tym „szukanie odważnych rozwiązania na boisku” i chęć wyprzedzenia Korony w tabeli.
– Tydzień temu pierwszy piątkowy mecz zakończył się wynikiem 3:5 – przypomniała Opinia Publiczna – Czy to znaczy, że dzisiaj?…
Nie liczyłbym na to – bilans bramkowy Korony to 12-13, co w przekładzie na polski wyraża się zdaniem „nam strzelać nie kazano” w obu wersjach interpretacyjnych.
– Ale trener Brosz zapowiedział zmiany…
No to może padną ze dwie bramki. Przy czym nie wiadomo, ile dla Korony.
PIAST GLIWICE – RUCH CHORZÓW (godz. 20:30)
Kolejne [wpisz odpowiedni przymiotnik] derby Śląska, ale przede wszystkim mecz na szczycie – lider podejmuje czwartą drużynę w tabeli i musi wygrać, żeby utrzymać przewagę nad Legią. Ruch musi wygrać, żeby – przy niesprzyjającym układzie wyników 17 kolejki – nie spaść na miejsce siódme.
– Ruch strzelił ostatnio trzy bramki – ostrzegały Piasta statystyki.
– Termalica też – wzruszył ramionami Piast – I co z tego?
Jakub Szmatuła kontra Matuš Putnocky – w obliczu rywalizacji takich bramkarzy zgłaszam formalny wniosek o rozegranie meczu bez udziału obrońców: niech bramkarze mają jak najwięcej okazji do interwencji, a widzowie – jak najwięcej okazji do „Ojacieżkurdeterefe!” po każdej z nich.
28 LISTOPADA, SOBOTA
GÓRNIK ZABRZE – GÓRNIK ŁĘCZNA (godz. 15:30)
Nie wiadomo, kto zagra w ataku zabrzan, nie wiadomo, kto dostanie po meczu indyka, nie wiadomo, jakim wynikiem skończy się mecz, ale wiadomo, że punkty zdobędzie Górnik. I tu uwaga do układających terminarz Ekstraklasy – mieć w rozpisce taki mecz, mieć kolejkę rozgrywaną 4 grudnia i nie powiązać tych faktów, wyznaczając spotkanie na listopad… Ludzie, toż to mogły być Derby Barbórki. Co ja piszę – to powinny być Derby Barbórki – mundury, pióropusze, krupnioki, rolady, orkiestry dęte, zamiast „plusa meczu” – „sztygar meczu”, szaleństwo, śpiew i taniec, jumpa-jumpa-jumpa-pa! A tu nici z imprezy – listopad, zaraz po obiedzie, imieniny Gościrada, Rufina, Lesława…
– Ale także Gintera, Guntera i Berty.
No, chociaż tyle.
TERMALICA BRUK-BET NIECIECZA – JAGIELLONIA BIAŁYSTOK (godz. 18:00)
– Po porażce z Piastem jesteśmy mocno podrażnieni – powiedział Dariusz Jarecki.
Wiem, że to świadectwo mobilizacji, deklaracja woli walki itede, ale… No, kurczę, gdybym był piłkarzem Jagiellonii nie potrafiłbym się tego przestraszyć. Bo wyobraźmy sobie podrażnionego Dariusza Jareckiego…
…
Prawda, że to niezbyt straszna wizja? Podrażniony Tomasz Foszmańczyk – o tak, to się może przyśnić, ale podrażniony Dariusz Jarecki? Hmm… Tak czy owak Termalica stoi przed kolejną historyczną szansą: pierwszy mecz w ekstraklasie – zrobione, pierwszy gol – strzelony, pierwsze zwycięstwo – check, pierwszy gol na naprawdę własnym stadionie – odfajkowany. Czas na pierwsze zdobyte tam punkty i pierwsze zwycięstwo. Patrząc na formę i styl Jagiellonii – załatwienie obu kwestii w sobotnim meczu nie jest takie nieprawdopodobne.
ŚLĄSK WROCŁAW – POGOŃ SZCZECIN (godz. 20:30)
Hicior soboty? Śląsk Wrocław? Decyzja tyleż odważna, co optymistyczna i chyba w myśl zasady „nic nie może przecież wiecznie trwać”.
– Wiecznie nie – zastanowiła się Opinia Publiczna. – Ale bardzo długo – i owszem.
Kicha w Śląsku trwa… trzy.. sześć w pamięci… dwanaście… bardzo długo. Na tyle długo, że hasło „mecz Śląska” coraz częściej wywołuje u mnie reakcję: „co by tu przeczytać w czasie meczu?”, a jeśli ten marazm potrwa jeszcze parę kolejek, to będzie mi wszystko jedno, co będę czytał: książkę, gazetę, etykietę „Konserwy turystycznej” czy nadruk na bilecie miesięcznym – byle było to coś, co pozwoli odwrócić wzrok od ekranu.
– Ale w sobotę gra jeszcze Pogoń… – zwrócił uwagę Głos Wewnętrzny.
Która od paru kolejek też nadmiernie nie zachwyca.
– I gwiżdże pan sędzia Lasyk…
O, to jest argument za obejrzeniem meczu – ten sędzia pojawia się na tyle rzadko, że wciąż jeszcze jest nowością.
29 LISTOPADA, NIEDZIELA
PODBESKIDZIE BIELSKO-BIAŁA – LEGIA WARSZAWA (godz. 15:30)
Dobry wieczór państwu, witam państwa na kolejnym wydaniu kalejdoskopu piłkarskiego „Ligowy zezik”. Na lewym ekranie Klimczok, na prawym – gdańskie piaski i moreny. Z lewej strzela Mateusz Szczepaniak, z prawej broni Marko Marić, z prawej strzela Szymon Pawłowski, z lewej klaszcze Robert Podoliński, czyli jak pisał Sofronow: „lewe oko na Maroko, a prawe na Kaukaz”.
– Chyba odwrotnie? – zauważył Głos Wewnętrzny – Z Kaukazu pochodzi trener Czerczesow, a on jest widoczny na lewym monitorze.
Uff, będzie ciężko – istnieje ryzyko, że pomeczowa relacja na „Poligonie” będzie się składała z informacji, że gola dla Legii strzelił Kaspar Hamalainen, któremu pogratulował trener Robert Podoliński, zmieniając go pół godziny później na Aleksandara Prijovicia.
LECHIA GDAŃSK – LECH POZNAŃ (godz. 15:30)
Jeśli ktoś oglądał mecz Lecha z Belenenses, to mógł stracić ochotę na oglądanie „Kolejorza” w Gdańsku. A jeśli ktoś oglądał Lechię w paru ostatnich meczach… to zapewne w niedzielę wybierze mecz Podbeskidzia z Legią.
– Ej, ale chodźcie! – zachęcała Lechia. – Kupiliśmy nowego zawodnika!
To trochę tak, jakby nadleśnictwo zachęcały do spacerów po lasach przy pomocy hasła: „kupiliśmy jedno nowe drzewko i dwa krzaczki” albo Park Wodny chciał skusić klientów informacją, że do pełnego basu dolał wiadro wody. Wrrrróć, nie „dolał” – doleje. Zimą.
Pytanie meczu: czy piłkarze Lechii już obrazili się na trenera, czy może jednak postanowili dać mu jeszcze jedna szansę?
WISŁA KRAKÓW – CRACOVIA (godz. 18:00)
Derby Krakowa… Na pewno będzie sektorówka gospodarzy i raczej nie będzie zbyt dowcipna. Prawdopodobnie będą race, bo kary karami, ale przecież trzeba pokazać, że „albośmy to jacy tacy”. Znając logikę trybun – miejscowa brać zadymi stadion, gdy Wisła będzie atakowała i pozwoli w ten sposób odetchnąć gościom.
– A coś o piłce?
Momencik. Bluzgi – oczywiście. Co prawda, w ostatnich derbach przy Kałuży ich natężenie było zaskakująco niskie, ale jestem człowiekiem małej wiary i nie wierzę w trwałe nawrócenie zaangażowanych sektorów. Będzie głośno i niekulturalnie.
– Ale może coś o meczu, bo futbol…
Już-już, chwileczkę. Fora, relacje na żywo, Twitter i inne pola walki internetowej – nie do czytania w czasie meczu albowiem gdyż obvious.
– SPORT!
Co „sport”? Na derbach Krakowa? W XXI wieku? Kamaaaan… Ale OK, bądźmy przez chwilę post-coubertinowskimi dinozaurami i załóżmy, że najważniejsza będzie rywalizacja na murawie: będzie twardo, chyba nawet bardziej niż zwykle (sędzia Kwiatkowski „pozwala”), będzie się działo do ostatnich sekund doliczonego czasu, a ponieważ niżej podpisany zawsze życzy sobie w derbach Krakowa remisu – remis, oczywiście, nie padnie. A wygra…
– Halo? Halooo?… Przepraszamy państwa, chyba jakieś problemy na łączach. Po reklamach spróbujemy połączyć się jeszcze raz.
„POLIGON” W „USTAW LIGĘ”
– Ten na ławkę… ten na ławkę… ten na ławkę – wybierała rezerwowych pani Jadzia.
Prezes LZS Poligon chrząknął.
– Tak, wiem – kiwnęła głową pani Jadzia – Do tej pory moi rezerwowi zdobywali więcej punktów niż zawodnicy pierwszego składu. Dlatego teraz rezerwowych wybieram przed południem, a tuż przed meczem, rach-ciach, przywrócę ich do pierwszego składu.
Prezes LZS Poligon chrząknął znowu.
– Zdaję sobie z tego sprawę – powiedziała pani Jadzia spokojnie. – Rzeczywiście, może się okazać, że wtedy najwięcej punktów zdobędą jednak ci piłkarze, których w ostatniej chwili wyrzucę z pierwszej jedenastki, ale…
Prezes LZS Poligon chrząknął ponownie.
– A mógłby mi pan nie przerywać? – zirytowała się pani Jadzia. – Poza tym to ja jestem trenerem drużyny rezerw i ja odpowiadam za jej wyniki. Pan prowadzi pierwszą drużynę LZS Poligon.
Prezes LZS Poligon chrząknął jeszcze raz.
– Przeziębiony jestem – wyjaśnił pani Jadzi – Nie ma pani może czegoś na gardło?
LZS Poligon startuje z miejsca 867 w klasyfikacji generalnej, rezerwy – z 1147 w lidze „poligonowej”, a liga „poligonowa” (kod: 726135177) zaczyna 17 kolejkę na miejscu ósmych w klasyfikacji lig prywatnych. Cele? Ambitne jak zwykle i niech Moc będzie z nami.
Andrzej Kałwa
Fot. FotoPyk