W obu przypadkach scenariusz był ten sam: Barcelona prowadzi, a później traci cztery gole, do czego nie przyzwyczaiła nikogo na własnym stadionie. I przegrywa 1:4. Zespół z Katalonii ma dzisiaj coś do udowodnienia, bo tak kończyły się jego dwa ostatnie domowe spotkania przeciwko PSG w Lidze Mistrzów. Najpierw wielkie nadzieje, a później olbrzymie rozczarowanie. Dziś, mimo że naprzeciwko staje zwycięzca rozgrywek w ostatnim sezonie, wydaje się, że to Barcelona jest faworytem. To ma być wielki wieczór Lamine’a Yamala. A może błyśnie też Robert Lewandowski?

W sezonie 2020/2021 Barcelona i PSG zmierzyły się w 1/8 finału Ligi Mistrzów. Pierwszy mecz odbywał się na Camp Nou. Leo Messi uradował kibiców wykonując skutecznie rzut karny, następnie świetną szansę dla gospodarzy miał… Ousmane Dembele, który wtedy grał w Barcelonie. Nie wykorzystał jej, a później trzy gole władował hiszpańskiej drużynie Kylian Mbappe. Czwartego dołożył Moise Kean i w zasadzie było po dwumeczu.
– Oni byli niesamowici, zwłaszcza w drugiej połowie obnażyli nasze słabości. Na ten moment musimy zaakceptować, że jako drużyna są w tej chwili przed nami. Mają po prostu bardziej kompletny zespół – komentował tamto spotkanie prowadzący wówczas Barcelonę Ronald Koeman.
PSG doszło wtedy do półfinału, w którym odpadło z Manchesterem City.
Barcelona – PSG 1:4. Wściekłość Xaviego i czerwona kartka Ronalda Araujo
Kolejne starcie tych drużyn w Barcelonie, tym razem na Stadionie Olimpijskim, skończyło się identycznym wynikiem, ale miało bardziej dramatyczny przebieg. Tym razem oba zespoły spotkały się w ćwierćfinale. W Paryżu Barcelona triumfowała 3:2 i wydawało się, że to ona jest bliżej najlepszej czwórki. Rewanż był jednak meczem, na którego wynik bardzo mocno wpłynął jeden faul.
Barcelona prowadziła 1:0 po bramce Raphinhi. „Jej trener, Xavi, mógł mieć w głowie, że stosunkowo blisko jest potencjalna europejska chwała. W półfinale czekała Borussia Dortmund, co oznaczało spore prawdopodobieństwo trzeciego dla Barcelony finału Ligi Mistrzów na Wembley. Do tego zespół Xaviego po golu Raphinhi prowadził 4:2 w dwumeczu w momencie, gdy rozegrano jego 72%. Ale wtedy zaczął się koszmar Barcelony. To był moment, mający duży wpływ na to, że Xavi później stracił pracę” – tak opisywał ten mecz dziennikarz „Sports Illustrated”.

Xavi po porażce 1:4 w 2024 roku
Nie minęło pół godziny gry i czerwoną kartkę dostał Ronald Araujo, który ewidentnie faulował wybiegającego na czystą pozycję zawodnika PSG. Ktoś oglądający ten mecz na stadionie czy w telewizji nie miał pojęcia, jak bardzo ten scenariusz nakreślił i przewidział Luis Enrique. Jedna ze scen serialu „Nie macie kur… pojęcia”, opowiadającego o jego pracy właśnie w PSG w sezonie 2023/2024 pokazuje, jak przed meczem w Barcelonie mówi zawodnikom: „Zobaczcie, ten facet to Araujo. Świetny piłkarz. Ale to jednocześnie zawodnik Barcelony, który ma najwięcej problemów. Trzeba zamykać mu linię podań i naciskać na niego. Pozwólmy mu wyjść z piłką, ale później mocno go pressujmy”.
Na Stadionie Olimpijskim ta taktyka świetnie zdała egzamin. Araujo stracił piłkę, później musiał ratować się faulem. Następne minuty pokazały, że nawet najlepsza drużyna świata ma wielkie problemy, kiedy w meczu przeciwko PSG dysponuje na boisku jednym piłkarzem mniej. Kolejne gole dla gości strzelali Dembele, Vitinha i Mbappe (dwa).
– Gra w dziesiątkę z takim rywalem to coś bardzo skomplikowanego. Powiedziałem sędziemu, że wyrzucając z boiska Araujo, nie rozumiał gry. To była katastrofa. To bardzo wpłynęło na to, co działo się później – mówił po meczu Xavi, która za protesty przy ławce też obejrzał w tym spotkaniu czerwoną kartkę.
W tamtym sezonie PSG, choć wydawało się, że ma w półfinale relatywnie słabego rywala, potknęło się nieoczekiwanie na Borussii Dortmund, przegrywając w obu meczach po 0:1. Rok później paryżanie wygrali w końcu Ligę Mistrzów, w fenomenalnym stylu ogrywając w finale 5:0 Inter, ale dziś, w dużej mierze ze względu na sytuację kadrową, nie będą w Barcelonie faworytem.
Ciekawe jest to, że przeciwko PSG znów może zagrać Araujo. – Jest we mnie wiara w Ronalda. Mam pewność, że sobie poradzi. To fantastyczny piłkarz i jeden z naszych kapitanów – powiedział przed meczem trener Barcelony, Hansi Flick, pytany o sytuację z 2024 roku.
Lamine Yamal gra, ale nie będzie Ousmane’a Dembele
Do składu Barcelony w ostatnim spotkaniu ligowym przeciwko Realowi Sociedad (2:1) wrócił po kontuzji pachwiny Lamine Yamal. W tym sezonie w każdym meczu La Liga strzelał gola albo notował asystę. Jego bilans: cztery spotkania, dwie bramki, cztery ostatnie podania. Wiele osób spodziewało się, że mecz Barcelony z PSG będzie starciem dwóch zawodników, którzy rywalizowali o Złotą Piłkę: Yamala oraz Ousmane’a Dembele, który ostatecznie zgarnął statuetkę, ale Francuza nie zobaczymy, ze względu na kontuzję.
Wybór Dembelego nie wzbudził wielkich kontrowersji, choć część ekspertów stawiała na Hiszpana. Yamal ma za sobą fantastyczny czas. Miał trochę pecha, że w dwumeczu z Interem w półfinale ostatniej edycji Ligi Mistrzów, przegranym 6:7, koledzy z Barcelony nie zbliżyli się do jego poziomu. Wtedy to drużyna z Katalonii rywalizowałaby z PSG w wielkim finale i nie wiadomo, jakby się ten mecz skończył.
Teraz Yamal zrobi wszystko, by pokazać na wielkiej arenie, że jest największą gwiazdą współczesnej piłki. Może mu być o tyle łatwiej, że paryżanie przylecieli do Barcelony bardzo osłabieni. W idealnym układzie ich trio z przodu mogliby tworzyć: Dembele, Desire Doue i Chwicza Kwaracchelia, ale na boisku nie zobaczymy żadnego z nich. Linię ataku PSG mogą dziś utworzyć Bradley Barcola, Goncalo Ramos i Lee Kang-in. Nie robi aż takiego wrażenia, prawda? Zabraknie też kapitana, Marquinhosa. Jego miejsce na środku obrony ma zająć Ilia Zabarny i to z nim pojedynki będzie toczyć Robert Lewandowski, o ile Polak rozpocznie spotkanie w pierwszym składzie, co nie jest wcale pewne.
„PSG przyleciało do Hiszpanii bez czterech piłkarzy wagi ciężkiej” – pisze „El Mundo Deportivo”. Wymowa artykułów w hiszpańskiej prasie jest jasna – jeżeli kiedyś w końcu pokonać u siebie wielkie PSG, to właśnie teraz. Mimo że zespół z Katalonii również ma swoje problemy.
Barcelona też jest osłabiona, zabraknie m. in. Joana Garcii, Raphinhi, Fermina Lopeza i Gaviego. Miejsce między słupkami zajmie Wojciech Szczęsny, a na lewej obronie mecz ma rozpocząć Gerard Martin, a nie wracający po urazie Alejandro Balde. Jako ofensywny pomocnik ma wystąpić Dani Olmo. Nie są to jednak aż takie uszczerbki w składzie jak w drużynie gości, dlatego Barcelona ma wielką szansę, by zrewanżować się za dotkliwe przegrane u siebie.
Hansi Flick o Pedrim: Lider na swojej pozycji
Kluczowy może być środek pola, w którym Vitinhi i Fabianowi Ruizowi spróbuje przeciwstawić się Pedri. – Niesamowicie się rozwinął. Myślę, że mogę go już nazwać liderem na swojej pozycji. Ma 22 lata, bardzo dużo z nim rozmawiam. Kiedy ma swoją jasną opinię, nie boi się jej wyrazić. Nie mówi tylko: „Tak, ma pan rację”, ale potrafi mieć odmienne przemyślenia – mówi o swoim pomocniku Flick.

Pedri przed meczem z PSG
Ten mecz jest zapowiadany jako wielki hit europejskiej piłki. Słusznie, mimo kontuzji w obu drużynach. Barcelona w siedmiu meczach o stawkę tego sezonu (liga i Liga Mistrzów) sześć razy wygrała i tylko raz remisowała, a PSG ma sześć zwycięstw i porażkę.
Na pewno to może być kolejny wielki wieczór Lamine’a Yamala. Choć Flick zdaje się podchodzić spokojnie do talentu gwiazdy swojej drużyny. Gdy Albert Hernandez, dziennikarz hiszpańskiej telewizji, zapytał go, czy to obecnie robiący największą różnicę gracz w europejskiej piłce, niemiecki szkoleniowiec odpowiedział: – Lamine jest wybitnym zawodnikiem, ale mamy takich kilku w zespole. Ma 18 lat, musi skupić się na ciężkiej pracy. On teraz właśnie tego potrzebuje. Pracować: nie tylko grać z piłką, ale również bronić. Potrzebujemy skutecznego bronienia też od kogoś takiego, jak on.
JAKUB RADOMSKI
Fot. Newspix.pl
WIĘCEJ O PIŁCE NA WESZŁO:
- Legia Warszawa – potentat, który nie wygrywa [ANALIZA]
- Czy w Ekstraklasie będziemy biegać jak w Premier League? [ANALIZA]
- Deco z podziwem o Lewandowskim: „Trochę szacunku”