Wielki dzień w karierze trenerskiej Maxa Moeldera! Ósmy mecz w Ekstraklasie przyniósł mu pierwsze zwycięstwo, więc jednak nie będzie trzeba przedłużać trzyletniego kontraktu, by doczekać się jakiejś wygranej. Choć po pierwszej połowie wydawało się, że Piast ostatnie, co może zrobić, to wygrać, jednak na to zwycięstwo się zdobył. Czy długoterminowo coś to gliwiczanom przyniesie – trudno powiedzieć, ale niech cieszą się chwilą.

I widać, że naprawdę się cieszą – po golu na 4:2 wbiegli na murawę, jakby wygrali trofeum, a nie po prostu mecz z Bruk-Betem. No, ale jednak gdy tak ci nie idzie, że prawie do października potrafisz ograć tylko Koronę Kielce II, trudno się dziwić i bardzo ironizować z tej zbiorowej radości.
Tym bardziej biorąc pod uwagę scenariusz tego meczu, skoro w pierwszej połowie Piast wyglądał katastrofalnie. Grał tak źle, że goście po prostu strzelali mu na pustaka, w tym Andrzej Trubeha. Piast, jak to on, starał się być spokojny w tyłach, wyprowadzać piłkę bez stresu i z wielką uwagę. Kończyło się stratami, tak jak w przypadku Dziczka. Potem albo padały bramki, albo trzeba było liczyć na Placha, albo na nieskuteczność ekipy Brosza.
Gola na 2:1 w końcówce niewiele zmieniał – rykoszet przy wrzutce i jakość Dalmau dały kontakt, ale wydawało się, że Bruk-Bet szybko sobie z tym poradzi.
Piast Gliwice – Bruk-Bet Termalica Nieciecza 4:2. Wielki triumf gości!
Nic bardziej mylnego, Piast po przerwie był już zupełnie inną drużyną, która siadła na gościach tak, że ci mieli problem, by wyjść z własnej połowy. I szybko z 1:2 przeszliśmy do 3:2 – wystarczyło 15 minut. Wiadomo, pomógł na przykład Mleczko, który w absurdalny sposób puścił strzał z ostrego kąta, ale – rany, wreszcie – Piast zmusił rywala do tych błędów. Przestał klepać od lewej do prawej jak obłąkany, tylko zaczął iść, biec do przodu, nie w poprzek.
Jak to nie przemówi do rozsądku trenerowi, to chyba nic. Kiedy byli najlepsi gliwiczanie w tym sezonie? Raz, gdy postawili wszystko na jedną kartę z Jagiellonią i dwa, dziś, kiedy zrobili to samo z Bruk-Betem. Pozbyli się tej nic nie wnoszącej taktyki, tylko grali bezpośredni futbol, taki jaki lubią i jaki potrafią uprawiać.
To jest czas dla Moeldera, żeby się zastanowić. Albo dopasuje taktykę do drużyny, albo wciąż będzie z uporem maniaka wciskał piłkarzom jeden pomysł. Jeśli zdecyduje się na to drugie – kolejne zwycięstwo znów może przyjść za dwa miesiące, ale on wtedy powinien już być w Szwecji.
A Bruk-Bet ten mecz po prostu zawalił, chyba wydawało się przyjezdnym po 2:0, że mogą sobie już pykać na stojąco. Wzięli się do roboty gdy przegrywali, mieli ze trzy bardzo dobre okazje po czerwonej kartce dla Dalmau, ale świetny był Plach, który utrzymał swój zespół na powierzchni i dał upragnione trzy punkty.
Aha, osobny akapit należy się Pawłowi Malcowi. Nie dał karnego Piastowi w pierwszej połowie, a ten był ewidentny – obrońca wślizgiem dziubie piłkę, ale kompletnie nie zyskuje nad nią kontroli i potem już powala przeciwnika. W drugiej części zaś należała się jedenastka dla Bruk-Betu za rękę Lokilo. A czerwonej dla Dalmau nie widział, tylko musiał biec do VAR-u. No tak to sędziować każdy może.
Zmiany:
Legenda
CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Żewłakow: To nie fair, że ktoś w Legii karmi dziennikarzy informacjami
- Zaraz październik, a oni są bez klubów. Za każdym przypadkiem coś się kryje
- Michał Żewłakow dla Weszło: Gdyby nie Iordanescu, chciałbym Vukovicia
Fot. Newspix