W dzisiejszym świecie wszyscy są jacyś tacy roztargnieni. Każdego dnia odbieramy z otoczenia milion bodźców, czytamy setki postów, newsów i wiadomości. W tym codziennym szale bardzo łatwo zapomnieć o bożym świecie. Zrobiła to ostatnio Lechia, która przeprowadziła transfer, ale – no jak się tak mogło stać! – zapomniała za niego zapłacić. W efekcie – tak twierdzą Ukraińcy, którzy jej tego zawodnika „sprzedali” – będzie musiała zapłacić 100 tysięcy euro kary. No i oczywiście zwrócić piłkarza w stanie nienaruszonym.

Za Lechią całkiem intensywne okno jak na fakt, że dostała od PZPN zakaz przeprowadzenia transferów (który później został zdjęty). Do Gdańska trafili tym samym…
- Dawid Kurminowski (Zagłębie Lubin)
- Alvis Jaunzems (Stal Mielec)
- Bartłomiej Kłudka (Zagłębie Lubin)
- Maksym Diaczuk (Dynamo Kijów)
- Mohamed Awadalla (Al-Ain)
- Aleksandar Ćirković (Ferencvaros)
- Matus Vojtko (Slovan Bratysława)
- Kyryło Paszko (Dynamo Kijów)
Do tego grona nie możemy dopisać Witalija Romana, mimo że dokładnie 12 sierpnia podpisał z Lechią kontrakt. Zawodnik nie znalazł się jednak w tym gronie, bo klub z Gdańska… zapomniał za niego zapłacić. Boczny obrońca od miesiąca trenuje w Gdańsku, lecz wciąż nie został zgłoszony do rozgrywek ze względu na to, że jego były (albo wciąż aktualny) pracodawca nie otrzymał zapisanych w umowie pieniędzy. Obecnie nie jest więc ani piłkarzem Lechii, ani Ruchu Lwów, który został nabity w butelkę. Jak wyglądały kulisy tego absurdalnego transferu? Już spieszymy z odpowiedzią.
Lechia zapłaci karę za Witalija Romana?
Udziela jej dyrektor sportowy ukraińskiego klubu, Wołodymir Łapicki, który ZDEMOLOWAŁ Lechię Gdańsk w wywiadzie udzielonym oficjalnej stronie Ruchu. Wypisaliśmy najbardziej smakowite kąski (jest grubo!):
– Lechia złożyła pierwszą ofertę za zawodnika, ale nie satysfakcjonowała nas ona finansowo (…). Po pewnym czasie Lechia ponownie zwróciła się do Ruchu z propozycją rocznego wypożyczenia Witalija Romana za 350 tysięcy euro z obowiązkiem wykupu zawodnika po zakończeniu sezonu za kolejne 350 tysięcy euro, co oznaczałoby, że Ruch otrzyma w sumie 700 tysięcy euro za swojego obrońcę w dwóch ratach.
– Podpisaliśmy z Lechią umowę transferową, która przewidywała, że polski klub będzie zobowiązany do wpłacenia pierwszej raty za wypożyczenie do 18 sierpnia 2025 roku. Rozumiejąc ryzyko, właściciel Ruchu, Grigorij Kozłowski, nalegał na uwzględnienie kar umownych na wypadek, gdyby Lechia nie wywiązała się z warunków transferu zawodnika. (…) Witalij Roman miał zostać zawodnikiem Lechii po przelaniu pierwszej transzy wypożyczenia na konta Ruchu. Nie nastąpiło to jednak w wyznaczonym terminie.
– Zgodnie z warunkami umowy transferowej, ostatecznym terminem płatności był 8 września, czyli data zamknięcia okna transferowego w Polsce. Gdyby do niej nie doszło, Ruch straciłby możliwość sprzedaży Witalija Romana innemu klubowi, zawodnik pozostałby u nas, a Lechia nie mogłaby go zgłosić. Dlatego umowa z Lechią przewidywała karę 100 tysięcy euro za niewywiązanie się z warunków kontraktu. Mówimy o tym 11 września, a Lechia nie przekazała środków ani na umowę wypożyczenia zawodnika, ani w ramach kary.
– Gdyby płatność została uiszczona, Ruch natychmiast przekazałby Lechii wszystkie dokumenty niezbędne do rejestracji zawodnika i miał taką możliwość do 8 września – przed zamknięciem okna transferowego. Lechia jednak z tej możliwości nie skorzystała, w związku z czym kontrakt zawodnika z polskim klubem zostanie rozwiązany. Teraz, aby całkowicie rozwiązać umowy, Lechia musi zapłacić karę Witalijowi Romanowi i Ruchowi. Byliśmy przygotowani na taki rozwój sytuacji, dlatego w umowie zawarliśmy klauzulę dotyczącą kar dla Lechii. (…) Ostrzegano nas, że Lechia ma złą reputację i może nie wywiązać się z warunków kontraktu, dlatego zawarliśmy w nim kary umowne.
– W mojej praktyce nigdy nie było takiego precedensu, żeby kluby dogadały się między sobą w sprawie transferu, zawodnik miał już podpisany kontrakt i był w siedzibie nowego klubu, a oni z kolei nie zapłacili za niego. Lechia nie dała żadnych gwarancji, że wypłaci pieniądze zgodnie z umowami. Kontakt polskiego klubu z agentem jest nieregularny, ponieważ zarząd Lechii tylko co jakiś czas odbiera od niego telefony i odpisuje na jego wiadomości, a z Ruchem w ogóle się nie kontaktuje. To niedopuszczalne we współczesnej europejskiej piłce nożnej! Lechia zachowuje się nieprofesjonalnie i nie szanuje interesów zawodnika ani strony, z którą prowadziła negocjacje.
– Witalij Roman również komunikował się z zarządem klubu i stale powtarzano mu, że problem jest rozwiązywany, że wszystko będzie dobrze, ale sprawa nigdy się nie zakończyła. Obecnie Witalij nadal przebywa w Polsce, ponieważ podpisał kontrakt z Lechią, a polska strona zapewnia go, że powinien poczekać (…). Zawodnik wynajął już mieszkanie w Gdańsku, podpisał kontrakt z klubem, za własne pieniądze pojechał do Polski, przewiózł tam swoją dziewczynę i złożył dokumenty o pozwolenie na pobyt. Sam Witalij również jest niemile zaskoczony zachowaniem Lechii i nie spodziewał się takiego braku profesjonalizmu.
– Ruch oczywiście ceni współpracę z polskimi partnerami i jest wdzięczny Polakom za wsparcie w czasie wojny. Wychowankowie naszej Akademii regularnie grają w turniejach w Polsce z lokalnymi drużynami, zawsze jesteśmy tam ciepło witani i jesteśmy za to wdzięczni. Pozytywnym przykładem jest nasza komunikacja ze Stalą z Rzeszowa, dokąd trafił nasz zawodnik, Światosław Waniwski. Transfer przebiegł bez problemów, utrzymywaliśmy doskonałe relacje, kluby rozegrały nawet mecz towarzyski podczas letniego obozu treningowego. Ruch w żadnym wypadku nie chce powiedzieć złego słowa o polskiej piłce nożnej i lokalnych klubach, ale zachowanie Lechii jest rażące i niedopuszczalne. O czym możemy mówić, skoro zarząd klubu nawet nie kontaktuje się z zawodnikiem, którego chce kupić. Każdy na naszym miejscu zrobiłby to samo i domagałby się sprawiedliwości. Zarząd Lechii skompromitował się w oczach środowiska piłkarskiego i wykazał swoją niekompetencję.
Uprzedzaliśmy, że będzie grubo, prawda?

Witalij Roman w Gdańsku po osiągnięciu porozumienia z Lechią (fot. Ruch Lwów)
Co transfer Romana mówi o Lechii?
Ukraińcy grożą ponadto, że jeśli Lechia nie dokona wpłaty należnych pieniędzy do dziesięciu dni, to idą ze sprawą do FIFA oraz UEFA. I bardzo dobrze. Tyle nagadaliśmy się o rozwoju ligi, rankingach, pucharach i dużych transferach, a wciąż mamy w Ekstraklasie totalnie patologiczny twór, który dokonuje transferów w taki sposób, jakby nadal panowały lata dziewięćdziesiąte.
Skoro Lechia wie, że nie ma pieniędzy (a nie ma pieniędzy nigdy), to dlaczego…
- w ogóle pozyskuje nowych piłkarzy?
- pozyskuje ich nie za darmo, a za 700 tysięcy euro?
- godzi się na kontrakt, w którym są takie kary umowne?
Przecież to totalnie absurdalne działanie. Na co liczył Paulo Urfer – że Ukraińcy nie zauważą, że na konto klubu nie przyszedł żaden przelew z Polski i tak po prostu wyślą dokumenty, dzięki którym Lechia będzie mogła zarejestrować piłkarza? Może jeszcze kiedyś ktoś mógłby się nabrać na takie działanie klubu z Trójmiasta, ale – jak widać – rynek transferowy już doskonale wie, co odwala się nad polskim morzem. Znamienne jest przecież to, że Łapicki był ostrzegany przed praktykami Lechii i specjalnie się na nie zabezpieczył.
Do tego mamy nieodbieranie telefonów, nieodpisywanie na SMS-y… No naprawdę, na co liczy Lechia? Że komuś się znudzi, machnie ręką i stwierdzi „a, dobra, nie będę się szarpał”? No cóż, tak to nie wygląda, zwłaszcza gdy w grę wchodzą setki tysięcy złotych.
Jeśli narracja Ruchu Lwów jest prawdziwa – a pewnie jest, bo doskonale wpisuje się w cały wizerunek Lechii – to polski klub ma za sobą kolejną kompromitację. Będzie musiał zapłacić prawie pół miliona złotych za piłkarza, który nie zagrał żadnego meczu, a jedynie odbył kilkanaście treningów z zespołem. Miejcie to w pamięci, gdy znowu pojawią się w Lechii opóźnienia w płatnościach. Jeśli będziecie zastanawiać się wtedy, na co rozeszły się pieniądze – macie już odpowiedź.
Lechia nie chce komentować sprawy (bo i co tu powiedzieć?). Piotr Potępa z iGol pisze: „Z tego co udało mi się dowiedzieć wynika, że w klubie nie planują wydawać oficjalnych komunikatów, bo uważają, że postąpili zgodnie z prawem wynikającym z umowy”.
Aha, no i jeszcze jedno. Może niech Lechia nie robi już transferów z Ruchem – jakimkolwiek? Przecież ledwie kilka miesięcy temu mieliśmy historię, w której gdańszczanie nie zapłacili Ruchowi Chorzów za ściągnięcie Tomasza Wójtowicza, musiała ich ratować Ekstraklasa. Teraz zapomnieli zrobić przelew za zawodnika Ruchu Lwów.
Może to takie dziwne hobby?
Apel do wszystkich Ruchów – z Radzionkowa, Zdzieszowic, Ryków czy Wysokich Mazowieckich. Uważajcie, gdy będzie dzwonił do was ktoś z Gdańska. Zapewne nie ma czystych intencji.
WIĘCEJ O LECHII GDAŃSK
- Dlaczego Adam Mandziara zrzekł się pieniędzy, które wywalczył?
- Lechia Gdańsk ma nowego stopera. Rozegrał prawie sto spotkań w Ekstraklasie
Fot. newspix.pl