Reklama

PGE Narodowy królestwem… driftu. Finał Red Bull Drift Masters już za kilka dni!

Przemysław Michalak

06 września 2025, 16:03 • 6 min czytania 9 komentarzy

Już po raz trzeci z rzędu PGE Narodowy ugości czołowych drifterów Europy. Ugości, dodajmy, by rozstrzygnąć kwestię mistrzowskiego tytułu. To właśnie w Warszawie wyłoniony zostanie najlepszy z zawodników rywalizujących w serii Red Bull Drift Masters, a o tytuł mistrza walczyć będzie też Polak. W zawodach pojadą również legendy, takie jak David Coulthard czy Carlos Sainz senior. Nie zabraknie nawet… Adama Małysza! A to wszystko już 12 i 13 września.

PGE Narodowy królestwem… driftu. Finał Red Bull Drift Masters już za kilka dni!

Red Bull Drift Masters w Warszawie. Wielki finał mistrzostw na PGE Narodowym

Narodowy miejscem organizacji zawodów dla najlepszych drifterów będzie nie po raz pierwszy. Już w trakcie poprzednich dwóch edycji to właśnie tam kończył się sezon Red Bull Drift Masters. A przecież nieco ponad dekadę temu – gdy Drift Masters powstawało – były to zawody niewielkie, przyciągające głównie pasjonatów. W ledwie kilka lat znacząco się jednak rozrosły, doszły między innymi nowe rundy. W 2018 roku były na przykład tylko trzy. W trwającym sezonie – sześć (a miało być siedem, ale rzymska musiała zostać odwołana przez pogrzeb papieża Franciszka).

Reklama

Zaczynaliśmy w 2014 roku od niewielkich zawodów, a już w 2023 roku po raz pierwszy zorganizowaliśmy finał sezonu w świątyni polskiego sportu – na PGE Narodowym, wyprzedając wszystkie bilety. Rok później powtórzyliśmy ten sukces. To jest coś niesamowitego, dlatego będziemy kontynuować naszą pracę i dalej rozwijać ten sport – mówi Arkadiusz Dudko, Wiceprezes Zarządu Drift Masters

BILETY NA RED BULL DRIFT MASTERS W WARSZAWIE DOSTĘPNE W TYM MIEJSCU [KLIK]

Na Narodowym Drift Masters to już znana impreza. W 2023 roku zmagania zawodników obejrzało blisko 55 tysięcy widzów, ustanawiając tym samym rekord świata. W 2024 – podczas dwóch dni rywalizacji – przez stadion przewinęło się łącznie 70 tysięcy osób. W tym roku najpewniej będzie podobnie. I nie może to dziwić, bo zawody drifterów są po prostu niezwykle emocjonujące.

Ale jak właściwie działają?

Nie kto szybciej, a kto bliżej i efektowniej

Każda runda zaczyna się od kwalifikacji i dwóch przejazdów na solo w wykonaniu każdego kierowcy. Przejazdy punktowane są przez sędziów, a do fazy głównej zawodów awansuje 32 zawodników, którzy otrzymają od jury najwięcej oczek. – Masz dwie próby i każda z nich może dać ci awans. Jeśli się nie uda, to koniec twojego weekendu. Możesz spróbować iść na całość w pierwszym przejeździe, a w razie czego zostaje ci drugi. Albo w pierwszym wyczuć tor, a w drugim dać z siebie wszystko – mówił oficjalnej stronie Red Bulla Johannes „Joe” Hountondji, jeden z najbardziej znanych drifterów.

Ciekawie zaczyna się robić w kolejnej fazie zawodów. Wtedy kierowcy jadą zderzak w zderzak, drzwi w drzwi, lusterko w lusterko. Na tyle blisko, że Jakub Przygoński i Conor Shanahan podali sobie kiedyś – choć, oczywiście, nie w trakcie zawodów – puszkę Red Bulla z samochodu do samochodu. Tak, w trakcie driftowania.

W Drift Masters, co ważne, nie ma wyprzedzania. W rywalizacji w parach chodzi o to, by być jak najbliżej rywala – dopuszczalny jest nawet kontakt – naśladując jego linię jazdy. Ten, kto jedzie z przodu, ma z kolei za zadanie driftować tak, by zaliczać wszystkie wymalowane na asfalcie sektory. W drugim przejeździe następuje zamiana i to ten, który wcześniej prowadził w tym tańcu, teraz staje się prowadzonym. Kto poradzi sobie lepiej w obu próbach, ten przechodzi dalej.

Red Bull Drift Masters

Drzwi w drzwi i w oparach dymu – tak jeździ się podczas Red Bull Drift Masters. Fot. Jordan Butters/Red Bull Drift Masters

Brzmi łatwo? Może i tak, ale nie jest. Raz, że linia jazdy musi być naprawdę prowadzona świetnie. Dwa, że choć w drifcie nie rozwija się prędkości takich jak w innych odmianach motorsportu, to dalej jest to jazda nierzadko w okolicach setki. Trzy? Oba samochody są spowite obłokami dymu spod opon. – Gdy gonisz, musisz przewidywać ruchy, które wykona twój prowadzący. Potrzeba mieć zaufanie do swojej pamięci mięśniowej, poddać się jej – mówił Hountondji.

Jak oceniają to wszystko sędziowie? Mają do dyspozycji 60 punktów w ocenie linii jazdy. Kolejnych 20 to kąt ułożenia auta w drifcie, tyle samo za styl jazdy. Na ten ostatni składają się trzy elementy: wejście w sekcję driftu (już po rozpędzeniu samochodu), płynność jazdy i tak zwane zaangażowanie.

Wygrywa ten, kto zbierze więcej punktów, po prostu. To on przechodzi dalej. By wygrać całą rundę Red Bull Drift Masters, trzeba przejść przez kwalifikacje, a potem być lepszym od rywali w pięciu pojedynkach. Łatwo więc nie jest, bo konkurencja cały czas się rozwija.

Polski triumf na Narodowym?

Najsilniejsze nacje w europejskim drifcie? Irlandia i Polska. Odkąd Drift Masters stały się mistrzostwami Europy – czyli 2018 roku – czterokrotnie w klasyfikacji generalnej cyklu triumfowali reprezentanci wyspiarskiego kraju (trzy razy James Deane, raz Conor Shanahan), dwukrotnie z kolei Polacy, w obu przypadkach za sprawą Piotra Więcka. Dopiero w zeszłym roku ten duopol został przerwany. Najlepszy okazał się wtedy Lauri Heinonen z Finlandii. Ale za jego plecami czaiło się dwóch Irlandczyków.

W tym sezonie właściwie pewnym jest, że zatriumfuje znów albo Polak, albo Irlandczyk.

Po pięciu rozegranych rundach – w Hiszpanii, Finlandii, Irlandii, Łotwie i Niemczech – klasyfikacji generalnej cyklu przewodzi Conor Shanahan, który wygrał rywalizację w niemieckim Ferropolis, odzyskując tym samym prowadzenie w generalce, które wcześniej stracił na rzecz Więcka. Aktualnie Polak traci do Irlandczyka jednak ledwie osiem punktów, a to różnica naprawdę niewielka. Naszego reprezentanta gonić próbuje z kolei brat Conora – Jack, zajmujący trzecie miejsce. Jego strata do Polaka to… dwa oczka.

Piotr Więcek. Polski drifter

Piotr Więcek świętujący triumf w jednej z poprzednich rund tegorocznego cyklu. Fot. Jordan Butters/Red Bull Drift Masters

Innymi słowy: w Warszawie emocje sięgną zenitu, bo jeśli chodzi o to, kto zostanie mistrzem, możliwych jest co najmniej kilka scenariuszy. Niestety, Polakom zapewne nie uda się już odrobić strat w klasyfikacji drużynowej, w której mają 638 punktów. Do prowadzącej Irlandii (805 pkt) mają bowiem 137 punktów straty, ale z drugiej strony – o 172 pkt wyprzedzają trzecią Finlandię. Do tego wyniku oprócz Więcka dołożyli się też między innymi Paweł Korpuliński (regularnie walczący o wysokie lokaty), a także Jakub Król czy dobrze znany kibicom z Rajdu Dakar Jakub Przygoński.

Na Narodowym polscy fani będą jednak z pewnością czekać na triumf któregoś z nich, a najlepiej – Więcka. Ten bowiem mógłby zapewnić sobie w taki sposób wygraną w całym cyklu. A traf chciał, że na największym polskim stadionie nie miał okazji świętować mistrzostwa. Choć na przykład w 2022 roku Piotrek robił to w Polsce – finał cyklu odbył się wtedy na łódzkiej Moto Arenie.

Może teraz czas na podniesienie pucharu w Warszawie?

Małysz, Sainz i Coulthard, czyli legendy w akcji

Poza właściwą rywalizacją, na Narodowym w czasie Red Bull Drift Masters Grand Finale 2025 zaplanowano też wyścig z udziałem legend motorsportu. Rywalizować będą one w pojazdach typu buggy (małych samochodach terenowych, z otwartym nadwoziem, pierwotnie zaprojektowanych do jazd po pustyni i wydmah). Na starcie pojawi się między innymi Carlos Sainz senior, ojciec kierowcy znanego z F1, ale przede wszystkim – jeden z najlepszych kierowców w dziejach, rajdowy mistrz świata i czterokrotny zwycięzca Rajdu Dakar.

Towarzyszyć będą mu David Coulthard, były wicemistrz świata F1, Tadeusz Błażusiak, czyli sześciokrotny mistrz świata SuperEnduro, a także Adam Małysz, który z rajdami miał wiele wspólnego po karierze skoczka. Podkreślmy: to impreza dodatkowa, towarzysząca właściwej rywalizacji. I niech to najlepiej świadczy o tym, jak dobrze zapowiada się finał tegorocznego Drift Masters.

Rywalizację najlepszych drifterów, która odbędzie się 12-13 wrześnie w Warszawie, obejrzeć można bezpłatnie na platformie Red Bull TV, z kolei bilety na zawody dostępne są w serwisie Ebilet.

Fot. Jordan Butters/Red Bull Drift Masters

9 komentarzy

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Polecane

Reklama
Reklama