Reklama

Łódzko-greckie wesele. Widzew ma poważny problem wizerunkowy

Antoni Figlewicz

03 września 2025, 22:44 • 4 min czytania 59 komentarzy

Widzew Łódź sam robi sobie tak wielki syf wokół zespołu, że aż trudno uwierzyć. Jasne, niełatwo zarządzić głodnymi sukcesu i napalonymi na wielką piłkę kibicami, ale w taki sposób to naprawdę nikt normalny nie bawi się w komunikację. Niewiarygodne, jak ogrom pozytywnych emocji można było przekuć w tyle złości i frustracji, która wylewa się teraz z sieci, wobec doniesień o… pewnym greckim weselu. To nawet brzmi kuriozalnie i zapewniam – w istocie jest kuriozalne.

Łódzko-greckie wesele. Widzew ma poważny problem wizerunkowy

Był szeroko komentowany ślub w Chorwacji, było zwolnienie trenera Sopicia, jest tajemnicza przerwa i kolejny ślub, dla odmiany w Grecji. Więcej tych ślubów niż w „Modzie na sukces”, a teraz na dodatek treningi piłkarze odbywają indywidualnie, co wielu obserwatorów zwyczajnie dziwi. W tym samym czasie nowy trener bawi się na weselu u wiceprezesa. No można by to opakować komunikacyjnie trochę lepiej, ale tak wygląda prawda. Prawda, której ktoś się chyba w Łodzi bardzo wstydził.

Reklama

O co w tym wszystkim chodzi?

Żeby było jasne – i zaznaczę to na starcie – trener też jest człowiekiem. Też ma prawo lecieć na ślub przyjaciela, może nawet być na jego ślubie świadkiem, może się bawić, tańczyć, może się napić wódki. Bez względu na to, czy nazywa się Sopić czy Czubak. Ba! Jeśli nawet członkowie sztabu też są kumplami wiceprezesa, może nawet wszyscy, to rozumiem, że i oni na taki ślub polecą. Życie nie kończy się na pracy i powinno być od pracy ważniejsze. Ale powiedzcie sami – czy przy takim zbiegu okoliczności można zakładać, że ktokolwiek uwierzy, iż przerwa od treningów jest w Widzewie spowodowana wielkimi planami Działu Przygotowania Motorycznego i Medycyny, które przyjęto rzekomo grubo przed rozpoczęciem sezonu, a nie bibą w Grecji?

Coś tu wyraźnie zgrzyta. To już lepiej byłoby wyjść i powiedzieć, że przerwa wynika z tego, że wszyscy lecą na ślub wiceprezesa i w ten sposób zacieśniają więzi, bo Widzew to wielka rodzina. Albo – no nie wiem, tak tylko strzelam – można by jednak zostawić drużynę na dwa czy trzy dni z jednym czy dwoma asystentami, może nawet z jakimś trenerem z akademii.

Ale zarządzono przerwę. A ja chciałbym to zrozumieć.

Ech ten Widzew… Nawet nie będę punktował, zrobią to cytaty

Może niefortunnie wyszło, że owa przerwa w treningach zespołowych wypadła na ten sam tydzień, co ślub wiceprezesa. W sumie rozumiem, że niektóre rzeczy planuje się z dużym wyprzedzeniem. Ślub jest jedną z takich rzeczy i jestem w stanie przyjąć do wiadomości, że trener Czubak dostał na niego zaproszenie zanim jeszcze objął posadę pierwszego trenera Widzewa. I wiem, że wówczas w sztabie szkoleniowym było jeszcze czterech Chorwatów, którzy spokojnie zrobiliby swoją robotę.

Na przykład – rozegraliby sparing z Polonią Warszawa, na który Widzew miał podobno plan w tej przerwie reprezentacyjnej. Podeprę się cytatem, wszystko za stroną dumastolicy.pl, która relacjonowała konferencję prasową trenera Mariusza Pawlaka, opiekuna ekipy ze stolicy:

Jak dodał szkoleniowiec „Czarnych Koszul”, nasz zespół pierwotnie w okresie przerwy reprezentacyjnej miał zmierzyć się na wyjeździe z ekstraklasowym Widzewem Łódź, jednak ostatecznie łodzianie zrezygnowali z rozegrania sparingu z Polonią. 

Sparing-widmo. Przerwa na pewno była zaplanowana?

To kiedy zaplanowano ten przecież od dawna zaplanowany tydzień przerwy od treningów, hmm? Dawno temu, tak miało być? A sparing z Polonią planowały na ten sam okres krasnoludki?

– Planujemy pracę w okresach sześciotygodniowych, które później poddajemy ocenie. Wiedzieliśmy, że po spotkaniu z Lechem zamkniemy pierwszy z nich i będzie potrzebna kilkudniowa przerwa, niezbędna przed rozpoczęciem kolejnego wymagającego etapu pracy.

To oczywiście kolejny cytat, tym razem z oficjalnej strony łódzkiego klubu, na której przytoczono wypowiedź widzewskiego koordynatora Działu Przygotowania Motorycznego i Medycyny. Klei wam się to? Mi się nie klei, trochę jakby ktoś w klubie stwierdził, że lepiej powiedzieć „pocałujcie nas wszyscy w dupę” niż prawdę. Mało to fajne, bardziej groteskowe.

Efekty całego zamieszania są takie, że do trenera na samym starcie przylepia się łatka nieroba, co zamiast trenować, baluje w Grecji. Takiego co wie, że zespół potrzebuje czasu i pracy, ale zdaje się mieć inne priorytety. A zarząd Widzewa w oczach kibiców to teraz para kompletnie zagubionych chłopców w krótkich spodenkach, którzy niczego nie ogarniają. Warto było to sobie robić?

I największym problemem nie jest to, że wiceprezes Szymański ma wesele, że zaprasza na nie bliskich mu ludzi, że to ważny moment w jego życiu, a trener Czubak jest w tym życiu ważną osobą i musi polecieć na dzień, dwa czy nawet trzy do Grecji. Kłopot w tym, że wszystko wokół śmierdzi na kilometr kiepskiej jakości kombinatorką. Albo pospolitym kłamstwem.

CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE NA WESZŁO:

Fot. Newspix

59 komentarzy

Wolałby pewnie opowiadać komuś głupi sen Davida Beckhama o, dajmy na to, porcelanowych krasnalach, niż relacjonować wyjątkowo nudny remis w meczu o pietruszkę. Ostatecznie i tak lubi i zrobi oba, ale sport to przede wszystkim ciekawe historie. Futbol traktuje jak towar rozrywkowy - jeśli nie budzi emocji, to znaczy, że ktoś tu oszukuje i jego, i siebie. Poza piłką kolarstwo, snooker, tenis ziemny i wszystko, w co w życiu zagrał. Może i nie ma żadnych sportowych sukcesów, ale kiedyś na dniu sąsiada wygrał tekturowego konia. W wolnym czasie głośno fałszuje na ulicy, ale już dawno przestał się tego wstydzić.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama