Remis z wyżej notowanym rywalem to nie byle co. Nic więc dziwnego, że skrzydłowy St. Pauli opuszczając po ostatnim gwizdku boisko był wyraźnie zadowolony z występu swojego i drużyny. Wówczas nie wiedział jeszcze, że dziennikarze i kibice widzą w nim jednego z głównych architektów podziału punktów z Bayerem Leverkusen. Noah Weisshaupt wszedł na murawę w 59. minucie spotkania i choć nie strzelił gola ani nie zanotował asysty, okazał się jednym z najbardziej walecznych piłkarzy. Był iskrą, która rozpaliła zespół – jak napisał później „Hamburger Morgenpost”.

Ale nawet taki cichy bohater nie zasługuje na specjalną taryfę ulgową – gdy skrzydłowy zbierał się do udzielenia pomeczowego wywiadu jednej z niemieckich telewizji, przyłapał go asystent trenera, Peter Nemeth, który wysłał rezerwowych na dodatkową przebieżkę po murawie.– Noah, dawaj na boisko, trzeba jeszcze pobiegać – rzucił. A piłkarz bez chwili wahania posłuchał i wrócił robić to, co każe szkoleniowiec.
Potem oczywiście znów podszedł do nieco zaskoczonego całą sytuacją dziennikarza, grzecznie przeprosił i krótko opowiedział o swoim i kolegów występie. – To moja praca – przekonywał. – Moją siłą jest gra jeden na jednego, wykonywanie rzutów wolnych, wywalczanie rzutów rożnych i stwarzanie okazji do strzałów na bramkę, po prostu napędzanie gry. Zrobiłem to, co mam robić i tyle – analizował. O ile takiemu podsumowaniu można nadać status analizy.
Weisshaupt ostatnią rundę spędził na udanym wypożyczeniu w Hamburgu, gdzie w barwach St. Pauli zanotował dziewiętnaście występów. Zagrał w każdym meczu, w którym mógł. Dostał minuty, których brakowało mu wcześniej we Freiburgu. Czasem zaczynał spotkanie w pierwszym składzie, innym razem miał spełniać rolę jokera. Tak jak w meczu z Aptekarzami – w kwietniu tego roku. W gruncie rzeczy zostawił po sobie bardzo dobre wrażenie, które może tylko rozbudzić apetyty kibiców Legii.
Słusznie zresztą.
Legia wypożycza skrzydłowego z Bundesligi. Kim jest Noah Weisshaupt?
Bo – abstrahując nieco od tegorocznego boomu transferowego, który zawładnął Ekstraklasą – jak często do polskiego klubu trafia piłkarz bezpośrednio z jednej z czołowych lig Europy? No nie za często. A jak jeszcze dorzucimy do tego kilka innych czynników, ten transfer wydaje się absolutnie doskonałym jak na realia naszej ligi. Weisshaupt poza atutem niemałego już doświadczenia w grze na naprawdę wysokim poziomie, może się jeszcze pochwalić… metryką. Za niecałe trzy tygodnie będzie obchodził 24. urodziny, więc w gruncie rzeczy jest jeszcze całkiem młodym piłkarzem. A już sporo pokopał i wielu zobaczyło w nim coś wartego uwagi.
– W jego rozwoju bardzo ważne jest to wypożyczenie do naszego klubu. Więcej czasu spędzonego na boisku pokazuje tylko, że ten ruch było dla niego idealnym krokiem. Sprawdza się znakomicie – przekonywał po wspomnianym meczu z Bayerem Leverkusem trener St. Pauli, Alexander Blessin. Szkoleniowiec w kilku swoich wypowiedziach wyraźnie dawał do zrozumienia, że skrzydłowy jest ważnym ogniwem zespołu. I to pomimo faktu, że do Hamburga przyjechał tylko na kilka miesięcy. – Nie miałbym nic przeciwko temu, żeby został z nami na dłużej, być może uda się znaleźć jakieś rozwiązanie – mówił swego czasu Blessin. Ale rozwiązania nie znalazł.

Noah Weisshaupt znalazł w Hamburgu odpowiedni klub do złapania pewności siebie. I to akurat przed przejściem do Legii, a to dobrze wróży przed jego debiutem w Ekstraklasie
St. Pauli dobrą przystanią. „Właściwie to lubię bronić”
Tym samym Weisshaupt został wczoraj zaprezentowany jako nowy piłkarz Legii, a stołeczny klub zapewnił sobie prawo do wykupu skrzydłowego po zakończeniu wypożyczenia. Freiburg i tak nie miał lepszego pomysłu na swojego wychowanka, więc takie rozwiązanie zdaje się dobrym dla wszystkich stron.
Dla Legii – co oczywiste.
Dla niemieckiego klubu – też, bo może uda się coś zarobić.
A dla samego piłkarza? Weisshaupt jest głodny gry i ważnej roli w zespole. Udowodnił to w barwach St. Pauli, udowodni też jako piłkarz Legii. Dobrą postawą na wypożyczeniach stara się nadać sobie – tak to może ujmijmy – odpowiedniej wagi. Wcześniej był młodzieżowym reprezentantem Niemiec i w kadrze dzielił szatnię z Angelo Stillerem czy Yannem Bisseckiem, mógł być stawiany na równi z nimi, ale kariery młodych piłkarzy toczą się różnie.
Teraz, choć Weisshaupt nadal radzi sobie lepiej od wielu kolegów sprzed lat, do tych najlepszych stracił dystans i mości się gdzieś na średniej półce. To też wymaga dużego zaangażowania i samozaparcia. Może nawet większego niż w wypadku tych, którym udało się coś więcej.
– Ostatnio odkryłem, że właściwie to lubię bronić – mówił nie tak dawno Weisshaupt cytowany przez „Hamburger Morgenpost”. – Wymaga to ode mnie sporo pracy i muszę się tego trochę uczyć, ale jest fajnie – przekonywał, zaznaczając tym samym, że ciągle ma sporo miejsca na rozwój i stawanie się po prostu lepszym piłkarzem. A do tego potrzebuje zaufania i czasu na boisku. Czyli tego, co wkrótce powinien dostać w Legii.
Jaki ojciec taki syn. Weisshauptowie na boisku
A jeśli podlejemy to wszystko dobrymi radami ojca, to może faktycznie dostaniemy idealny przepis na sukces? Marco Weisshaupt również grał w SC Freiburg, tyle że trochę wcześniej, na przełomie wieków. Wówczas zespół z Badenii-Wirtembergii balansował pomiędzy Bundesligą a jej zapleczem, lecz starszy z rodu może się pochwalić czterema sezonami w roli niezwykle ważnego ogniwa zespołu. Zresztą 120 występów mówi w tym wypadku samo za siebie. – Czasem próbuję z niego zadrwić, wypomnieć, że gram na wyższym poziomie, ale on wówczas zawsze mówi, że możemy pogadać na poważnie, jak już rozegram w barwach Freiburga tyle spotkań, co on – dowcipkował w ubiegłorocznej rozmowie z portalem „Schwaebische” Noah. Od tego czasu dorzucił do swojego konta tylko osiem występów w barwach Breisgau-Brasilianer, jak nazywa się zespół z Fryburga. Nadal jest więc daleko za plecami ojca.

Marco Weisshaupt w barwach SC Freiburg (źródło: Schwaebische)
A ten, choć niecelowo, nakreślił jednak drogę dla swojego syna, który dla Freiburga grał od jedenastego roku życia. Noah zahaczył o Ligę Europy, w której strzelił nawet gola. Razem z zespołem pokonywał Olympiakos, West Ham, francuskie Lens. Parę tych historii ma już do opowiedzenia, ale mimo to jest gotów słuchać rad taty. I mamy.
Przede wszystkim mamy.
– Jej wskazówki są szczególnie dobre – przekonuje piłkarz w rozmowie z Martinem Deckiem. – Mama zawsze powtarza: strzelaj do bramki, strzelaj do bramki, strzelaj do bramki. Tata ma zwykle jeszcze kilka dodatkowych uwag – mówi Weisshaupt. Rodzice trzymają jednak wspólną linię. Oboje są zdania, że Noah powinien jeszcze spróbować być groźniejszy pod bramką rywali.
Co nie znaczy, że to najbliżsi kierują karierą nowego zawodnika Legii. – Na początku nikt nie wyznaczył mi żadnego kierunku. Moi rodzice są niesamowicie dumni z tego, co już udało mi się osiągnąć, szczególnie tata – podkreślał Noah przed swoim pierwszym ważnym turniejem z reprezentacją Niemiec – Euro U-21. – Ja też jestem dumny, że się tu znalazłem. Duży turniej w barwach reprezentacji to tylko dowód na to, że ciężka praca się opłaca.
Wszechstronny? Bez przesady, ale trochę umie
Zbierzmy to wszystko do kupy – Weisshaupt przekonuje, że najlepiej idzie mu napędzanie gry czy stwarzanie okazji. Dodaje, że w sumie lubi bronić. Wie, że mógłby być jeszcze groźniejszy w ataku. Jakby nie patrzeć, wyłania się z tego obraz zawodnika, który lubi rozwijać się w kilku kierunkach jednocześnie i swoich mocnych stron jest gotów szukać także w na pozór nieoczywistych aspektach gry.
W karierze, nie tak przecież długiej, zdążył już zaliczyć występy na boku obrony, wahadle, po drugiej stronie boiska. Trochę wynikało to z jego statusu w zespole Freiburga, a trochę z możliwości, jakie dostrzegał u Weisshaupta trener Christian Streich.
– To zawsze zależy od systemu i aktualnej sytuacji w meczu. Generalnie czuję się bardziej komfortowo w ataku, ale pozycja wahadłowego w formacji z pięcioma obrońcami też mi odpowiada, ponieważ otrzymuję dużo piłek, mam dużo miejsca i mogę grać jeden na jednego. A to akurat bardzo lubię – mówi Noah na łamach „Schwaebische”.

We Freiburgu Weisshaupt był przez jakiś czas ważnym ogniwem. Ostatnio jednak nie ma dla niego miejsca w składzie
Nie można jednak powiedzieć, że to zawodnik zdolny do gry wszędzie, to by była lekka przesada. Ale lewa strona boiska? Wygląda na to, że wystarczy dać mu okazję do zagarnięcia jej na własność, a o resztę już nie trzeba się będzie martwić.
„Zabiorę go do McDonalda”
W ogóle wydaje się, że Weisshaupt nie daje specjalnie wielu powodów do zmartwień i na boisku, i poza nim. W wypowiedziach trenerów Streicha i Blessina da się wyczuć sympatię. Na twarzy skrzydłowego często gości uśmiech, który pewnie ułatwia nawiązywanie dobrych relacji ze współpracownikami. Ludzie z Freiburga cieszyli się każdym nawet najmniejszym sukcesem swojego kolegi, a on największą satysfakcję miał wtedy, kiedy jego dobra gra dawała zespołowi dobre wyniki. Tak było przy okazji pierwszego gola Weisshaupta w Bundeslidze.
Jego zespół przegrywał z Borussią Moenchengladbach 1:3 kiedy Noah meldował się na boisku w 59. minucie. Tak jak we wspomnianym meczu z Bayerem, może to jakaś szczęśliwa liczba? Gdy tylko Niemiec wkroczył do gry, od razu dało się zauważyć, że chce zostawić na murawie swój ślad. – Jego koledzy z drużyny wyraźnie to wyczuli. Wielokrotnie szukali skrzydłowego, który pokazał swoje umiejętności w grze jeden na jednego. Weisshaupta można było zatrzymać jedynie faulami – napisał po spotkaniu „Kicker”.
W nieco ponad pół godziny piłkarz Freiburga strzelił gola i wywalczył rzut karny. Na koniec dostał nagrodę dla najlepszego zawodnika meczu. – Świetna robota – chwalił swojego podopiecznego Streich.
– To było niesamowite uczucie – przekonywał z kolei sam Weisshaupt. I w wyjątkowy sposób docenił Lucasa Hoelera, który obsłużył go w tamtym meczu ostatnim podaniem przy tak ważnym, pierwszym golu w Bundeslidze. – Zabiorę go do McDonalda – rzucił uśmiechnięty skrzydłowy Freiburga.
Kogo weźmie na niezbyt zdrowy obiad w Warszawie?
CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE NA WESZŁO:
- Raków Częstochowa przelicytował? Czesi już nie chcą Brunesa [NEWS]
- Koniec Gikiewicza w Widzewie Łódź? Jest jeden warunek [NEWS]
- Haditaghi atakuje Cracovię. „Mrugnąłeś, wyrwaliśmy piłkarza spod twojego nosa”
Fot. Newspix