Beton kontratakuje – tak najkrócej można określić to, co dzieje się w PZPN. Jak udało się dowiedzieć Weszło, odsunięci od władzy działacze, na czele z Henrykiem Kulą, szykują przewrót. Chcą doprowadzić do przedwczesnego zwołania walnego zgromadzenia, na którym funkcję wiceprezesa miałby stracić nie tylko Dariusz Mioduski, o czym już donosiły media. Z naszych informacji wynika, że część baronów zbiera podpisy także za odwołaniem Tomasza Garbowskiego, który dopiero co został wybrany wiceprezesem ds. piłkarstwa amatorskiego!

Czerwcowe wybory nowych władz PZPN zakończyły się rewolucją niekorzystną dla obozu Cezarego Kuleszy, który, choć utrzymał stanowisko prezesa (był jedynym kandydatem), stracił najbliższych współpracowników – delegaci dwukrotnie odrzucili proponowane przez niego kandydatury Henryka Kuli, Mieczysława Golby i Macieja Mateńki na stanowiska wiceprezesów.
Dwóch ostatnich nie tylko utraciło teki wiceprezesów, ale nie zostało nawet wybranych do 18-osobowego zarządu PZPN, co jest dla nich prawdziwą klęską. Nic więc dziwnego, że Golba i Mateńko czerwcowy zjazd opuścili wściekli. Podobnie jak Kula, który co prawda trafił do zarządu, ale utracił status drugiej najważniejszej osoby w PZPN. A niektórzy twierdzili wręcz, że w wielu sprawach – najważniejszej.
– Odsunięci od władzy baronowie są żądni zemsty. Gdy tylko otrząsnęli się z szoku, zaczęli szukać możliwości powrotu do gry – słyszymy od jednej z osób doskonale znających realia związku.
Tuż po tym jak z hotelu DoubleTree by Hilton wyjechali ostatni delegaci, zaczęto więc układać plan jak wywrócić stolik i zakwestionować nowe władze federacji. A przynajmniej ich część.

PZPN. Dariusz Mioduski i Tomasz Garbowski stracą stanowiska?
Już dwa dni po czerwcowych wyborach w mediach pojawiła się informacja, że czołowe postacie PZPN próbują zablokować objęcie przez Dariusza Mioduskiego stanowiska wiceprezesa ds. zagranicznych, zajmowanego wcześniej przez Golbę.
„Kulesza osobiście dzwoni do szefów okręgowych związków tzw. „baronów” i przekonuje ich, że zatwierdzenie Mioduskiego na stanowisko wiceprezesa jest niezgodne z zapisami ustawy o sporcie. Chce, by Ministerstwo Sportu i Turystyki podważyło uchwałę jako niezgodną z ustawą o sporcie i zablokowało wpisanie zmian we władzach PZPN do KRS” – czytaliśmy na stronie TVP Sport.
Cała wątpliwość bierze się z różnej interpretacji zapisu ustawy o sporcie, wedle której członek zarządu polskiego związku sportowego nie może posiadać akcji ani udziałów w spółkach prowadzących działalność gospodarczą związaną z realizacją zadań statutowych tego związku. Kwestią sporną jest fakt, czy bycie właścicielem Legii Warszawa wypełnia znamiona tego zapisu (i blokuje Mioduskiemu drogę do bycia wiceprezesem) czy nie.
Choć przez pewien czas wydawało się, że starania Kuleszy spełzną na niczym, w poniedziałek temat wrócił na wokandę, a nowe okoliczności przedstawił Szymon Jadczak z Wirtualnej Polski. Z jego tekstu wynika, że Sąd Rejonowy przed wpisaniem nowych władz do KRS zażądał od związku wyjaśnień.
„Do pisma dołączone były listy trzech zaniepokojonych obywateli, którzy wskazywali, że Dariusz Mioduski nie spełnia wymogów ustawy o sporcie, więc nie powinien być zarejestrowany jako członek władz PZPN” – pisze Jadczak. Połączyć kropki między „trzema zaniepokojonymi obywatelami”, a wewnętrzną rozgrywką w PZPN jest wyjątkowo łatwo.
Sądowe pismo poskutkowało kolejnym – PZPN poprosił Mioduskiego o podpisanie stosownego oświadczenia (podobne musieli podpisać wszyscy członkowie zarządu), w którym deklarowałby brak przeciwwskazań do pełnienia przez niego funkcji w związku. W tekście Jadczaka widnieje informacja, że podpisu na razie nie ma, lecz my otrzymaliśmy inną informację – właściciel Legii miał podpisać i złożyć w zeszłym tygodniu, w obowiązującym terminie, oświadczenie wraz z analizą prawną dotyczącą sytuacji.
Interpretacje przepisów są różne – obóz skupiony wokół odsuniętych od władzy baronów twierdzi, że Mioduski nie może zostać wiceprezesem, zaś prawnicy Legii Warszawa przekonują, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.

Dariusz Mioduski opuszczał czerwcowy zjazd w doskonałym humorze
Baronowie chcą odwołać kolejnego wiceprezesa
Ale to nie wszystko, co w zaciszu gabinetów wymyślili pragnący odzyskania wpływów działacze. Jak udało nam się ustalić, w ostatnich tygodniach zbierane były podpisy pod pismem w sprawie odwołania z funkcji Tomasza Garbowskiego, świeżo upieczonego wiceprezesa PZPN ds. piłki amatorskiej.
Ten do swojej roli został wybrany rekomendacją szefów wojewódzkich związków. Tych samych, z których duża część właśnie pracuje nad jego odwołaniem.
Przypomnijmy: gdy w wyborczym zamieszaniu „przesunięto” na stanowisko wiceprezesa ds. organizacyjno-finansowych Adama Kaźmierczaka, prezesi ZPN-ów musieli w pośpiechu udzielić rekomendacji nowemu kandydatowi. Gdy padło nazwisko Garbowskiego (rozważanego przez chwilę także w miejsce zwolnione przez Kulę), baronowie wybrali go jednogłośnie. Szef Opolskiego Związku Piłki Nożnej otrzymał 15 z 16 głosów, samemu wstrzymując się w głosowaniu.
Teraz plan „zemsty betonu”, zakłada zebranie przynajmniej ośmiu podpisów wojewódzkich prezesów, którzy deklarowaliby wycofanie poparcia dla Garbowskiego. To otworzyłoby furtkę do zmiany wiceprezesa, ale nie byłoby jeszcze równoznaczne z jego odwołaniem. To może uczynić jedynie Walne Zgromadzenie Delegatów PZPN. Te odbywa się tylko raz do roku, a w obecnym – miało już miejsce w czerwcu.
Tu jednak dochodzimy do absolutnie kluczowego punktu. Jeśli bowiem skutecznie udałoby się zakwestionować legalność objęcia teki przez Mioduskiego, statut PZPN przewiduje zwołanie dodatkowego zgromadzenia, które prawdopodobnie odbyłoby się jeszcze jesienią tego roku. Mający tę świadomość działacze uknuli więc makiaweliczny plan polegający na pozbyciu się przy okazji Garbowskiego. W ten sposób chcieliby upiec dwie pieczenie na jednym ogniu.

Tomasz Garbowski, wiceprezes PZPN ds. piłki amatorskiej
Dzwonimy do działaczy. „Czego pan ode mnie chce?”
Błyskawiczne pozbawienie funkcji Garbowskiego, który wiceprezesem jest niespełna dwa miesiące, byłoby sytuacją bez precedensu. Co takiego wydarzyło się w krótkim czasie od wyborów, że szef OZPN nagle stracił poparcie baronów? Czym zasłużył sobie na utratę sympatii?
Chcąc uzyskać odpowiedzi, wybraliśmy numery kilku prezesów związków. Gdy tylko wspominaliśmy o tym temacie, niemal wszyscy reagowali alergicznie, ucinając rozmowy zanim jeszcze na dobre zdążyliśmy zadać pytanie. Kiedy tylko słyszeli nazwisko „Garbowski”, włączali tryb: „Nie wiem, nie znam się, zarobiony jestem”. I zapewniali, że o niczym nie słyszeli.
Dla przykładu prezentujemy zapis rozmowy z Henrykiem Kulą:
– Nie, nie… Ja z portalem Weszło, po prostu… Czego pan ode mnie chce?
– Chciałem zapytać o Tomasza Garbowskiego, bo słyszałem, że…
– Wie pan, ja nic nie słyszałem. Wiem, że jest prezesem Opolskiego Związku Piłki Nożnej, wiceprezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej. Tyle mogę w temacie Tomasza Garbowskiego panu powiedzieć.
Radosław Michalski, prezes Pomorskiego ZPN, był jeszcze bardziej lakoniczny.
– Ja nic nie słyszałem na ten temat, także nie mogę panu nic powiedzieć – uciął natychmiast.
Żadnych pytań, żadnego zdziwienia, żadnego nawet zainteresowania tym szokującym przecież tematem. Zamiast tego działacze serwowali klasyczne uniki. Zastanawiające, prawda?
Fakt, że rozmowy na ten temat trwają potwierdził nam – raczej niechcąco – Krzysztof Gralewski, prezes Lubelskiego ZPN. Od naszych informatorów usłyszeliśmy, że jest on jednym z działaczy, którzy mają poprzeć wniosek o odsunięcie Garbowskiego. Gdy skonfrontowaliśmy go z tą informacją, zaskoczony nie zdołał w porę się zamaskować, twierdząc tylko, że „nie chce wchodzić w takie szczegóły”.
– Ja w ogóle jestem poza tymi rozmowami, proszę z kimś innym rozmawiać, jestem nowy, młody, nie chcę wchodzić w takie szczegóły – usłyszeliśmy.
Z kolei od doniesień na temat odwołania Garbowskiego mocno odcinali się kojarzeni z opozycją Łukasz Czajkowski, prezes Dolnośląskiego ZPN i Paweł Wojtala, szef związku w Wielkopolsce.
– To niepoważne. Wiceprezes ds. piłki amatorskiej został jednogłośnie rekomendowany na to stanowisko w czerwcu i nie miał czasu, żeby podjąć jakiekolwiek większe działania. Dla mnie taki ruch nie miałby żadnego uzasadnienia, to byłaby czysta polityka – mówi nam Czajkowski.
W podobne tony uderzał Wojtala.
– Na pewno mojego podpisu tam nie ma. Co takiego wydarzyło się od 30 czerwca, że prezes Garbowski stracił poparcie? Z mojej perspektywy to kompletnie bezsensowne – usłyszeliśmy.
Jeśli ktoś spodziewał się więc, że po wyborach odpoczniemy od politycznych gierek w PZPN, a w federacja skupi się na poprawie stanu naszej piłki – był w błędzie. W związku cały czas toczy się walka o wpływy, a beton po raz kolejny udowadnia, że nie da się tak łatwo skruszyć.
CZYTAJ WIĘCEJ O PZPN NA WESZŁO:
- Kulesza 2024: „Nie znam Mejzy”. Kulesza 2021: śpiewa z nim Barkę?
- Tak się bawi Cezary Kulesza? Ujawniono nagranie z imprezy
- Wielkie wyróżnienie dla Kuleszy! Prezes PZPN odznaczony przez prezydenta
Fot. 400mm.pl, Newspix.pl