Reklama

W przeciwieństwie do boiska ranking UEFA kłamie. Polska liga nie rozwija się tak szybko

Wojtek Kowalczyk

22 sierpnia 2025, 12:28 • 3 min czytania 188 komentarzy

Lech powinien podziękować Genkowi, że skończyło się 1:5, bo gdyby Belgowie chcieli, wrzuciliby dwucyfrówkę, ale jak zobaczyli, że zmiennik Lecha wchodzi i po dwóch minutach strzela samobója, to uznali – nie ma sensu. Jedziemy do domu, poważniejsi rywale czekają na nas później.

W przeciwieństwie do boiska ranking UEFA kłamie. Polska liga nie rozwija się tak szybko

Każdy tak ma, że jak coś jest za łatwe, to najpierw fajnie wygrywać, pokazywać wyższość, ale potem już się nudzi. Nie wiem, można się przez chwilę cieszyć, że ograło się pięciolatka w warcaby, ale zaraz sobie przypominasz, że to jednak pięciolatek i w sumie jednak nie ma się z czego cieszyć. Pewnie Genk po pierwszej, drugiej, trzeciej bramce też był zadowolony, „ale nam idzie!”, natomiast potem zobaczył, że rywala nie ma. No to dajmy spokój, odpocznijmy.

Reklama

Wstyd. Kompromitacja. Nie przyjechała mimo wszystko Barcelona i chyba można wymagać chociaż porażki w rozmiarach 0:1 albo 0:2. A tutaj 1:4 do przerwy. Po drugim golu wiedziałem już, że będzie co najmniej piątka, po piątce myślałem o tej dwucyfrówce, ale wtedy właśnie stało się to, o czym pisałem wyżej.

Lecha nie ma. To nie jest drużyna, tylko zbiór piłkarzy, który dopiero za jakiś czas może stać się drużyną. Na razie nic tam nie działa, nie ma żadnej myśli przewodniej, po prostu wybiera się jedenastu piłkarzy do składu i oni grają, jak potrafią, a że za bardzo nie potrafią, to jest, jak jest.

Wojciech Kowalczyk: Ranking UEFA kłamie

Nie ma też co zwalać wszystkiego na kontuzje, bo Lech podjął ryzyko i raz na tym skorzystał, a teraz traci. To normalne. No bo jeśli ściągasz piłkarzy pokroju Walemarka i Gholizadeha, którzy są dobrzy, ale szklani, musisz liczyć się z tym, że będą łapać urazy. W walce o mistrzostwo pomagali (tutaj Lech zyskał), teraz już nie pomagają (i tutaj Lech traci).

Nie było tak, że Kolejorz ściągnął gości, którzy wcześniej grali wszystko od A do Z i teraz nagle się wysypali. Wówczas byłby to pech. A teraz jest naturalna kolej rzeczy. Przecież Ali był nawet transferowany z kontuzją, o czym my mówimy.

Są też inne urazy, ale wciąż można wymagać, żeby ta ekipa nie dostawała czterech bramek do przerwy od Genku. Przecież dwa wzmocnienia (choć na razie „wzmocnienia”) do obrony, czyli Moutinho i Skrzypczak, grali. Ale jak gra szczególnie ten drugi na początku tego sezonu to wszyscy widzimy.

Te nasze wyniki na poziomie eliminacji do Ligi Mistrzów i Ligi Europy z tego sezonu, ale i poprzedniego, trochę mówią o polskiej piłce. Mianowicie owszem, rozwijamy się i potrafimy ogolić Petrocuby czy inne Baćki Topole, z czym jeszcze parę lat temu był problem. Ale do średniej półki w Europie wciąż nam tak daleko, jak było – dystans między polskimi zespołami a tymi solidnymi czy przyzwoitymi w ogóle się nie zmniejszył.

Leje nas Genk, leje Crvena, Bodo gra w półfinale Ligi Europy, co jest dla polskiej ekipy niemożliwe do osiągnięcia, skoro sam awans do fazy ligowej jest tak cholernie trudny, że w zasadzie ociera się o cud.

Ranking wygląda ładnie, ale ranking nie mówi całej prawdy. A może i kłamie.

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZLO O LIDZE KONFERENCJI:

188 komentarzy

Selekcjoner.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama