Armand Duplantis znów to zrobił. Tak, dokładnie to o czym myślicie. Szwed pojechał dziś na zawody do Budapesztu, po czym skoczył 6,29 m i pobił swój własny rekord świata. To już trzynasty rekord w jego karierze.

Armand Duplantis znów pobił rekord świata
Gdy Adam Małysz bił rekordy skoczni w najlepszych czasach, z jednej strony łapaliśmy się za głowy przy każdym kolejnym, a z drugiej… cóż, w pewnym momencie stało się to normą. Nie tylko nie robiło to na nas już takiego wrażenia, ale wręcz czekaliśmy jeszcze przed konkursem, czy aby Orzeł z Wisły nie pofrunie znów poza kolejną granicę.
I tak to mniej więcej wygląda w przypadku Armanda Duplantisa.
Świat tyczki lata wyczekiwał najpierw na kogoś, kto pobije rekord Sierhija Bubki w ogóle (Renaud Lavillenie to zrobił, ale w hali), a potem na kogoś, kto zdetronizuje wielkiego Ukraińca na stadionie, po czym podciągnie jeszcze tę „granicę wyobraźni” o kilka centymetrów w górę. I wreszcie pojawił się Duplantis. Tyle że on stwierdził najwidoczniej, że kilka centymetrów go nie zadowala – dzisiejszy rekord świata jest już bowiem trzynastym w karierze Szweda.
MONDO DUPLANTIS BREAKS THE POLE VAULT WORLD RECORD FOR THE 13TH TIME IN HIS CAREER.
CLEARS 6.29 METERS.
BRILLIANT.pic.twitter.com/t0gdmRO1yP
— Chris Chavez (@ChrisChavez) August 12, 2025
Armand odskoczył nie tylko wszystkim współczesnym sobie rywalom, ale i całej historii skoku o tyczce. Nie ma już nikogo, kto byłby mu bliski. A Szwed ma przecież dopiero 25 lat i jeszcze trochę poskacze na najwyższym poziomie. Co jednak nas może interesować szczególnie, to fakt, że Mondo będzie miał teraz szansę skoczyć okrągłe 6,30 m.
A wiecie, gdzie odbędzie się kolejny mityng, w którym weźmie udział?
Na Stadionie Śląskim. Będzie to bowiem Memoriał Kamili Skolimowskiej. A Duplantis skakanie w Chorzowie uwielbia, wielokrotnie to podkreślał. Miejmy więc nadzieję, że tym razem zrobi to nie tylko słowami, ale i czynami. Choć u niego to w sumie zwykły dzień, który wygląda najpewniej jakoś tak: obudzi się, zje śniadanie, przescrolluje trochę Instagrama, pójdzie na rozgrzewkę, jakiś obiadek, kolejny rozruch, po czym wyjdzie na stadion, pokona wszystkich rywali i skutecznie zaatakuje rekord świata.
Dzień jak co dzień w życiu Szweda.
Fot. Newspix