Legia po dramatycznym spotkaniu, mimo przegrywania 0:1 do przerwy, wygrała 2:1 z Banikiem Ostrawa i jest w III rundzie eliminacji Ligi Europy. – Do kolejnej rundy przeszedł zespół, który był dziś lepszy piłkarsko. Nasz rywal miał tylko kilka momentów – powiedział po spotkaniu szkoleniowiec gospodarzy Edward Iordanescu. Rumuński trener Legii mówił też o tym, jak to się stało, że Jean Pierre Nsame zaczął regularnie strzelać gole. Został również zapytany o Marca Guala.

– To szczęśliwy wieczór, choć nie było dziś łatwo. Osiągnęliśmy nasz cel. Już w Ostrawie kontrolowaliśmy większość spotkania, a dziś byliśmy lepsi przez 90 procent meczu. Czasami tylko w naszej grze brakowało ostrożności. Gratuluję piłkarzom, ale i kibicom. Wrócili, znów nas dopingują i my to czuliśmy. Jesteśmy razem w kolejnej rundzie – powiedział po meczu Iordenescu.
Edward Iordanescu: Sfrustrowała mnie sytuacja, która mogła doprowadzić do dogrywki
Rumun został zapytany, czy to było najlepsze spotkanie Legii pod jego wodzą.
– Mecz w Poznaniu o Superpuchar też był bardzo dobry w naszym wykonaniu. W Ostrawie graliśmy bardzo dobrze. Dzisiaj również. Chcę, żeby takich momentów było w naszym wykonaniu jak najwięcej i chcę, żebyśmy kontrolowali mecze, posiadali piłkę. Wtedy nie musimy biegać za nią, żeby ją odzyskać. Dziś byłem sfrustrowany, gdy prowadziliśmy 2:1 i straciliśmy piłkę, a oni ruszyli z kontratakiem i dostali rzut karny, który mógł doprowadzić do dogrywki. Przecież nasi rywale mieli w tym meczu tylko kilka momentów – dodawał rumuński szkoleniowiec.
Iordanescu wyjaśniał też, z czego wynika, że Jean-Pierre Nsame, który w poprzednim sezonie był niechciany przez Goncalo Feio, teraz wyrasta w Legii na napastnika numer jeden.
– To doświadczony piłkarz, bardzo dojrzały. Znam go od dawna, mój CFR Cluj mierzył się w przeszłości z jego drużyną w europejskich pucharach. Dziś Jean-Pierre nie przejmował się tym, że sędziowie nie uznawali mu goli. Był uparty i w końcu cieszył się z gola. On jest jak lis pola karnego, ma świetne czucie i dziś fantastycznie wykończył akcję w drugiej połowie. To już trzeci jego mecz z rzędu z golem, ale ważne jest to, że drużyna kreowała mu szanse. Cieszy mnie też nasz dzisiejszy atak pozycyjny. Stajemy się zespołem nieprzewidywalnym, który niełatwo jest rozgryźć – opisywał Iordanescu.
A dlaczego po raz kolejny na boisku nie pojawił się Marc Gual? Czyżby chodziło również o kwestie pozasportowe?
– To świetny napastnik, ale z Banikiem nie zagrał z powodów taktycznych. Potrzebowałem w tym meczu typowej dziewiątki, a Marc to dla mnie bardziej cofnięty napastnik – zakończył Iordanescu.