Coś nam się wydaje, że Arka Gdynia według pomysłu Dawida Szwargi nie stanie się drużyną, która regularnie będzie nam dawała widowiska jak GKS Katowice i Motor Lublin w poprzednim sezonie. Jeśli jednak beniaminek z Trójmiasta zacznie się częściej prezentować jak w pierwszej połowie z Radomiakiem, ma szansę regularnie zdobywać punkty, a to w jego sytuacji najważniejsze.

Po wyjściowych składach od razu było widać, kto miał nad czym myśleć po inauguracji, a kto przede wszystkim chciał iść za ciosem. Radomiak zaczął dokładnie w takim samym zestawieniu jak z Pogonią Szczecin, co było zrozumiałe. Arka w Lublinie wypadła blado i prędzej przegrałaby 0:2 niż wyrównała, więc nie dziwi, że Szwarga dokonał czterech roszad.
Ofiarą tych decyzji zostali Gaprindaszwili, Vitalucci, Nguiamba i Zator, który z Motorem wypadł fatalnie i już w przerwie zluzował go Marc Navarro. Teraz Hiszpan wystąpił od początku i nieźle radził sobie w pojedynkach z Capitą. Inna sprawa, że gospodarze zdecydowanie nie przebierali w środkach, żeby powstrzymać dynamicznego skrzydłowego Radomiaka. Już po kilkunastu sekundach debiutujący od początku w Ekstraklasie Kamil Jakubczyk poharatał mu kolano. Na szczęście zrobił to delikatnie, bez nadmiernej agresji, dlatego ogólnie niepewny dziś sędzia Karol Arys nie pokazał nawet żółtej kartki, a Capita mógł grać dalej.
Arka Gdynia – Radomiak Radom 1:1. Kerk i Wolski robili różnicę
To był na szczęście najgorszy moment Jakubczyka w tym meczu. 20-latek pokazał się z naprawdę dobrej strony. Mógł się pochwalić stuprocentową celnością podań, wygrał siedem z jedenastu pojedynków, miał jedno utracone posiadanie przez całe spotkanie. Nie bał się być pod grą, z piłką prezentował się przyzwoicie, nie chował się za kolegami i absolutnie nie zamierzał przepraszać za to, że żyje. Potrafił się oburzyć na sędziego liniowego czy wdać w pyskówkę z Capitą, któremu sugerował symulowanie faulu. Tak trzymaj, chłopaku, pracuj na swoją pozycję.
Arka do przerwy była intensywna, powtarzalna, dobrze zorganizowana. No i miała Sebastiana Kerka, który dogrywał w punkt ze stałych fragmentów gry. Po jego rzucie rożnym wyjściowo będący samemu w bramce Dawid Abramowicz posłał piłkę do siatki, schodząc w kierunku bliższego słupka. Poza nim było w tej strefie jeszcze dwóch zawodników Arki, więc Filip Majchrowicz nawet nie miał jak porządnie wyjść do interwencji.
Radomiak w pierwszej odsłonie stworzył jedno konkretne zagrożenie, którym był mocny strzał Vasco Lopesa sprzed pola karnego. Damian Węglarz stanął wtedy na wysokości zadania.
Po zmianie stron również lepiej zaczęli gdynianie. Znów Kerk zagrał w punkt z rożnego, a piłka wylądowała w siatce, ale po powtórkach i analizie, kto gdzie stał i kto dotykał futbolówki, okazało się, że Sibibe był na spalonym i gol Marcjanika musiał zostać anulowany. Z kolei po rzucie wolnym Kerka piłka odbiła się od słupka, gdy uprzednio musnął ją Celestine. I to też niemiecki pomocnik niemalże z miejsca kropnął z dalszej odległości, zmuszając Majchrowicza do efektownego lotu. Wszystko, co dobre w atakach Arki dotyczyło Kerka.
Radomiak w kreacji wyglądał naprawdę kiepsko. Przełomem okazało się wejście Rafała Wolskiego, które całkowicie zmieniło obraz rywalizacji, zwłaszcza że przeciwnik zdawał się tracić siły. Z nim goście zaczęli grać szybciej, kombinacyjnie, na jeden kontakt. Mamy nadzieję, że Wolski faktycznie chciał podawać do Grzesika w akcji bramkowej (być może szukał dogrania do sfaulowanego Jordao, jest tu pewna niewiadoma), bo wyszło fantastycznie. Błyskotliwość na najwyższym poziomie, samo wykończenie Grzesika również klasowe i zrobiło się 1:1.
Od tego momentu w zasadzie już do końca Radomiak był groźniejszy. Dobrą zmianę dał też Maurides, bardzo dobrze podający do kolegów – czy to tyłem do bramki, czy przodem. Gdyby Capita miał lepszy dzień, znów kończyłby z co najmniej jednym golem, ale wykończenie tego dnia nie było jego mocną stroną.
Arka ma podstawy – co nie dziwi u Dawida Szwargi – jeśli chodzi o zachowania w defensywie, poruszanie się i tak dalej. Musi jednak być bardziej konsekwentna, no i przydałoby się zaskakiwać rywali czymś więcej niż Kerkiem. Chyba cała nadzieja w tym, że kilku nowych Hiszpanów z czasem się rozkręci i dołoży element piłkarskości do tych schematów.
Radomiak przekonał się, że nie z każdym gra się tak przyjemnie jak z chcącą ciągle atakować i dominować Pogonią. Starcie z Rakowem Częstochowa wiele nam powie, na ile faktycznie stać ekipę Joao Henriquesa.
Zmiany:
Legenda
Fot. Newspix