Reklama

Urban to racjonalny wybór. Ale po co znowu był ten cyrk? [KOMENTARZ]

Jakub Radomski

16 lipca 2025, 19:00 • 5 min czytania 44 komentarzy

Za miękki. Taką opinię, choć nie publicznie, miał przedstawiać Cezary Kulesza,  jednak prezes PZPN zdecydował się postawić na Jana Urbana w roli selekcjonera. Były trener Górnika od początku był faworytem mediów i trudno się dziwić, bo to decyzja, która broni się na wielu polach. Doświadczony, potrafiący budować relacje, powszechnie lubiany. Wie, jak wygląda praca pod presją. Nie, nie jest za miękki. To mit. A jeżeli nawet nie jest mistrzem taktyki, jak niektórzy mówią, to będzie miał od tego ludzi w swoim sztabie. Tak, jak miał w Górniku.

Urban to racjonalny wybór. Ale po co znowu był ten cyrk? [KOMENTARZ]

Od kilku tygodni z otoczenia PZPN można było usłyszeć przekaz, że Jan Urban niekoniecznie jest dobrym kandydatem na selekcjonera, bo „jest za miękki”. Prezes PZPN, jak słyszałem, miał usłyszeć kiedyś taką opinię i powtarzać ją przy różnych okazjach. Przemysław Langier, dziennikarz Interii, informuje dziś na vlogu, że Kulesza usłyszał to parę lat temu od Grzegorza Schetyny.

Reklama

Byli piłkarze obalili mity na temat Jana Urbana

Czy Jan Urban jest za miękki? Nie jest. Wystarczy obejrzeć bardzo ciekawy, ośmioodcinkowy serial „Górnik. Chłopcy z Zabrza”, dostępny w Canal Plus. Polecam, bo to produkcja, pokazująca szczerze i od środka funkcjonowanie klubu. Widzimy w niej Urbana, który dużo rozmawia z piłkarzami w szatni, robiąc to spokojnie i merytorycznie. Ale widzimy też obecnego selekcjonera, jak denerwuje się na Norberta Wojtuszka, że nie jest odpowiednio zaangażowany w grę. Widzimy, jak Urban wchodzi w przerwie spotkania w mocniejsze zwarcie z Damianem Rasakiem albo jak przy okazji fatalnego meczu Górnika krytykuje publicznie środkowych obrońców. Jak krzyczy, złości się, reaguje emocjonalnie.

To raczej nie jest trener, który boi się mówić cokolwiek niemiłego piłkarzom. I nie powinien się bać nawet, gdy będzie miał do czynienia z najlepszymi zawodnikami w kraju. Choć jego trudna relacja z Lukasem Podolskim w Górniku, którą w tym tekście dogłębnie opisał Kuba Białek, jest jakimś znakiem zapytania. Ale niekoniecznie dużym.

Kilka dni temu stwierdziłem, że sprawdzę, jak Urbana odbierają jego byli zawodnicy z Górnika. Porozmawiałem z Dariuszem Pawłowskim i Danim Pacheco. Obaj śmiali się z mitu o miękkości. Pawłowski powiedział, że są dwa typy trenerów. Jeden opieprza zawodnika w ten sposób, że ten czuje się upokorzony, a drugi robi to tak, że krzyknie czy podniesie głos, ale zawodnik ma w głowie: „To dla mojego dobra”. Urban to według niego zdecydowanie drugi typ.

Jan Urban podczas pracy w Górniku

Jan Urban podczas pracy w Górniku

Czech pod wodzą Urbana stał się lepszy

Bohaterem jednego z odcinków serialu Canal+ jest Patrik Hellebrand. To Czech, który latem ubiegłego roku przeniósł się do Górnika. Jego bliscy bali się, że nie poradzi sobie w Polsce. Niektórzy uważali, że Górnik to mogą być za wysokie progi. Pod wodzą Urbana zawodnik stał się jednak jednym z najlepszych środkowych pomocników ligi. Sam piłkarz opowiada, że wcześniej był ustawiany wyżej, a Urban to trener, który nauczył go wielu właściwych zachowań, głównie tych defensywnych.

Być może nowy selekcjoner Polaków nie jest mistrzem taktyki. Taką opinię można gdzieniegdzie usłyszeć. W sensie – że Urban jako tako radzi sobie w tych kwestiach, ale są od niego lepsi w Polsce. Ale tutaj pomóc mogą członkowie sztabu. W Górniku bardzo dużo do powiedzenia w kwestii taktyki miał jego asystent. Urban podczas odpraw czasami się włączał i przekazywał swoje zdanie, które pokazywało, że nieźle czuje grę z perspektywy byłego bardzo dobrego piłkarza.

W byciu selekcjonerem kluczowy jest właściwy wybór piłkarzy, autorytet, obrana na mecz taktyka, ale też ułożenie relacji interpersonalnych. Urban w tych elementach wygląda nieźle lub dobrze. Ok, na odejścia z Górnika Wojtuszka czy Rasaka miał pewien wpływ fakt, że nie czuli się kluczowymi zawodnikami drużyny z Zabrza i chcieli czegoś więcej. Ale zdecydowana większość zawodników, którzy z nim współpracowali, powtórzy to, co mówił mi Pawłowski: Urban sprawia, że zawodnik czuje się lepszy, niż realnie jest. I że nawet rezerwowi nie są tak źli, że nie grają, jak mogliby być przy innym zarządzaniu nimi od strony psychologicznej.

PZPN mógł chcieć Skorżę. Ale dlaczego to później tak długo trwało?

To, że PZPN na początku miał swojego faworyta w osobie Macieja Skorży, jest zrozumiałe. Taki wybór, podobnie jak ten Urbana, też broniłby się na wielu polach (choć nieco różnych). To, że Kulesza wybrał się do USA, by podczas Klubowych Mistrzostw Świata namawiać trenera japońskiej Urawy Red do objęcia stanowiska – też miało ręce i nogi. Ale czy mamy wrażenie, że późniejszy cyrk i przeciąganie tego wszystkiego było uzasadnione i merytoryczne? No właśnie, chyba nie bardzo.

Kulesza na początku rzucił w przestrzeń publiczną cztery nazwiska: Urbana, Magiery, Jerzego Brzęczka i Adama Nawałki. I ruszyła ogólnonarodowa dyskusja.

Najpierw faworytem był Skorża. Ale odmówił. W kolejnych programach mielono ciągle to samo, w kółko, a gdy jeden z dziennikarzy szczerze przyznał, że jest już tym trochę zmęczony (nie dziwię się), wiele osób zaczęło go krytykować.

Były pytania – czy Kulesza jednak zaskoczy i wyciągnie kogoś nowego? Czy znowu wywinie numer komuś, kogo media już praktycznie ogłoszą selekcjonerem? Czy pogra z kimś tak, jak pograł z Nawałką, a później z Markiem Papszunem? Był wpis na Twitterze Michała Skiby z „Super Expressu”, informujący, że do siedziby związku weszli jakiś czas po sobie Magiera i Brzęczek. Interakcje, podejrzenia, teorie. I późniejszy artykuł w serwisie WP SportoweFakty o tym, że gdy panowie wpadli na siebie w korytarzu, zaczęli się z tego bardzo śmiać.

No właśnie… śmiech, tylko taki bardziej ironiczny. To chyba najlepsza reakcja na to, jak Kulesza przeprowadził kolejny za swojej kadencji proces wyboru selekcjonera. Choć, znając prezesa PZPN, on sam się tym wszystkim mógł doskonale bawić. „Zobacz, co ten napisał”. „Ci chyba nie mają informacji, haha”. „Oni nie wiedzą, tylko ja wiem. Ale super”. Na tej zasadzie.

Czasami, gdy decydujesz o czymś poważnym, warto jednak robić to z większa powagą. Na szczęście ostateczny wybór, wyłączając ten cały cyrk i niepotrzebny czas trwania procedury, wydaje się racjonalny.

I to jest w tej chwili najważniejsze.

Fot. Newspix.pl

WIĘCEJ O URBANIE-SELEKCJONERZE NA WESZŁO:

44 komentarzy

Bardziej niż to, kto wygrał jakiś mecz, interesują go w sporcie ludzkie historie. Najlepiej czuje się w dużych formach: wywiadach i reportażach. Interesuje się różnymi dyscyplinami, ale najbardziej piłką nożną, siatkówką, lekkoatletyką i skokami narciarskimi. W wolnym czasie chodzi po górach, lubi czytać o historiach himalaistów oraz je opisywać. Wcześniej przez ponad 10 lat pracował w „Przeglądzie Sportowym” i Onecie, a zaczynał w serwisie naTemat.pl.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Piłka nożna

Reklama
Reklama