Reklama

Przewrót na szczycie PZPN! Przedstawiamy sensacyjne kulisy

Wojciech Górski

02 lipca 2025, 15:59 • 10 min czytania 44 komentarzy

Wydarzenia, jakie rozegrały się za zamkniętymi drzwiami przed i podczas wyborów w PZPN to gotowy materiał na film. Była w nim splątana sieć układów, były spektakularne zwroty akcji, były momenty kulminacyjne, wielkie emocje i bolesne upadki. Dotarliśmy do samego sedna wydarzeń, które zapoczątkowały przewrót na szycie polskiej piłki i dokładnie je opisujemy. Jest szalenie ciekawie.

Przewrót na szczycie PZPN! Przedstawiamy sensacyjne kulisy

Podczas poniedziałkowego zjazdu wyborczego doszło do – nie bójmy się tego określenia – sensacyjnych rozstrzygnięć. Dotychczasowi wiceprezesi Henryk Kula, Maciej Mateńko i Mieczysław Golba jechali do hotelu Double Tree by Hilton w Warszawie absolutnie przekonani o tym, że zostaną wybrani na kolejną czteroletnią kadencję. Tymczasem w komplecie zostali odrzuceni przez głosujących delegatów.

Reklama

Wybory PZPN. Kulesza utracił bliskich współpracowników

Skrajnie zaskoczony tym był nawet Cezary Kulesza, który – według naocznych świadków – zareagował ogromnym szokiem i nie był w żaden sposób przygotowany na taki scenariusz. Nie pomogło powtórne zgłoszenie kandydatur dotychczasowych wiceprezesów. Po chwili stało się jasne, że Kulesza będzie musiał szukać alternatyw.

Ostatecznie sala przyjęła kandydatury Adama Kaźmierczaka (jako wiceprezesa ds. finansowo-organizacyjnych), Sławomira Kopczewskiego (wiceprezesa ds. szkolenia), Dariusza Mioduskiego (wiceprezesa ds. zagranicznych), a związki wojewódzkie – w miejsce wskazanego wcześniej Kaźmierczaka – umieściły w roli wiceprezesa ds. piłki amatorskiej Tomasza Garbowskiego. Choć niewiele brakowało, a to on zostałby najważniejszym z wiceprezesów, zastępując w tej roli Henryka Kulę.

Jak doszło do przewrotu za plecami prezesa PZPN? Przedstawiamy sensacyjne kulisy wyborczej walki. Wydarzenia z dnia głosowania mają potencjał na iście hollywoodzki scenariusz.

Tajne spotkanie baronów. Chcieli „wygumkować” Wojtalę

Cała historia zaczęła się w niedzielny wieczór, w przededniu wyborów na prezesa PZPN. Wtedy doszło do spotkania szefów związków wojewódzkich, którym towarzyszył Cezary Kulesza. Zaproszenie od organizatora, a miał być nim Adam Kaźmierczak, otrzymali wszyscy baronowie.

Wszyscy, poza Pawłem Wojtalą.

Ten znalazł się na czarnej liście prezesa Kuleszy po tym, jak w mediach ogłosił się potencjalnym kontrkandydatem w wyborczej walce. Do startu ostatecznie nie doszło, ale szef PZPN i tak traktował Wojtalę jak rywala i zamierzał pozbawić go miejsca w zarządzie. Podobnie zresztą jak innego opozycjonistę, Wojciecha Cygana, działającego z ramienia klubów.

Wojtalę z zarządu dodatkowo chcieli „wyciąć” także dwaj wiceprezesi – działający w tej sprawie ramię w ramię Kaźmierczak oraz Henryk Kula.

– Adam chciał pozbawić Pawła miejsca w zarządzie, widząc w nim potencjalnego rywala w walce o fotel prezesa za cztery lata. A Heniu z lojalności do prezesa Kuleszy. Nie zauważył tylko, że Adam Kaźmierczak, chcąc wygumkować Wojtalę, jednocześnie polował też na zajmowane przez Kulę stanowisko. I ostatecznie sam zajął jego miejsce – słyszymy od przedstawiciela jednego z największych wojewódzkich związków.

To właśnie podczas tego spotkania miała zostać utworzona tzw. „lista Kuleszy”, która w wyborczy poranek wyciekła do mediów. Znajdowały się na niej nazwiska osób z przypisanymi do nich funkcjami – instrukcja, jak głosować powinni delegaci zgodnie z życzeniami urzędującego prezesa. Jak słyszymy, inicjatorem powstania listy nie był jednak sam Kulesza, a… Kaźmierczak.

Wyborcze rekomendacje prezesa. Lista Kuleszy

Obóz Kuleszy był tak pewny, że wszystko pójdzie po jego myśli, że nie obawiał się już niczego. Kilka dni wcześniej, na kolacji po spotkaniu zarządu PZPN, Maciej Mateńko, być może chcąc przypodobać się prezesowi wzniósł toast:

– Żeby nas na tych wyborach nie wycyganili! – wygłosił, nawiązując do nazwiska jednego z opozycyjnych działaczy.

Okazało się, że pycha kroczy przed upadkiem. Wspomniany Cygan, a także Wojtala, ostatecznie głosami delegatów znaleźli się w zarządzie, w przeciwieństwie do wspomnianego Mateńki. Ten stracił nie tylko stanowisko wiceprezesa, ale znalazł się w ogóle poza 18-osobowym zarządem PZPN.

Gorzkie podziękowania Wojtali

Na razie jednak, w przeddzień wyborów, nikt z baronów nie przeczuwał nadchodzącej katastrofy. Wiadomość o spotkaniu dotarła jednak do Wojtali, który – jak można się domyślić – poczuł się tym wyjątkowo dotknięty. Dotychczas, choć nie sympatyzował z Kuleszą, nie miał powodu, by głosować przeciwko przedstawicielom wojewódzkich związków. Teraz jednak, gdy dowiedział się, że jego własne środowisko zamierza go „wygumkować”, optyka się zmieniła.

Działacz z Poznania napisał gorzkie „podziękowania” w stronę Kaźmierczaka na whatsappowej grupie baronów, a następnie zaczął działać.

Kluby się jednoczą. Koalicja przeciw wiceprezesom

Tak się złożyło, że następnym rankiem, już w dzień ostatecznych rozstrzygnięć, spotkanie w swoim gronie urządzili także przedstawiciele klubów. Zaproszenie otrzymał też Cezary Kulesza, ale był tak pewny, że wszystko pójdzie po jego myśli, że nawet się na nim nie pojawił.

Tymczasem kluby podjęły twarde postanowienie: trzeba postawić się dotychczasowemu porządkowi. Kluczem do koalicji przedstawicieli Ekstraklasy i I ligi byli Dariusz Mioduski i Karol Klimczak, a więc przedstawiciele Legii Warszawa i Lecha Poznań. To oni mieli namawiać pozostałych:

– Panowie, musimy być zjednoczeni! Jeśli zagłosujemy wspólnie, mamy szansę na prawdziwą zmianę – apelowali.

Kluczowym postulatem miały być zmiany na stanowiskach wiceprezesów. Scenariuszem marzeń było zawetowanie całej proponowanej przez Kuleszę trójki, a celem minimum – wprowadzenie do tego grona Dariusza Mioduskiego w miejsce Mieczysława Golby. Kluby podjęły postanowienie, że nie zaakceptują żadnych kandydatur prezesa dopóki nie zgodzi się na wskazaną przez nich zmianę.

Co ważne, to właśnie Mioduski oraz Klimczak mieli być łącznikami z Pawłem Wojtalą, a ten z kolei – z kilkoma innymi przedstawicielami związków wojewódzkich, którzy z czasem przyłączyli się do grupy „rewolucjonistów”. Dodatkowo kluby oraz – później – przedstawicieli opozycji w związkach do solidarności zmobilizował wyciek przygotowanej na spotkaniu baronów „listy Kuleszy”. W poprzednim rozdaniu kluby miały pięciu swoich przedstawicieli w zarządzie przy trzynastu osobach z wojewódzkich związków. Teraz proporcje miały zostać przesunięte na ich niekorzyść – czterech do czternastu. I to mimo rozwoju Ekstraklasy i I ligi.

W tym samym czasie, przed nadchodzącym głosowaniem Henryk Kula i Mieczysław Golba, po dotarciu na salę przechwalali się, że karty są już rozdane. Twierdzili, że mają w kieszeni około 90 głosów.

Dariusz Mioduski opuszczał zjazd delegatów wyjątkowo zadowolony

Głosowanie nad Kulą. „Punkt zwrotny w historii PZPN”

Pierwotnie na sali wszystko szło bowiem zgodnie z planem Kuleszy. Dotychczasowy prezes został wybrany na stanowisko przeważającą większością głosów. Głosów przeciwko lub wstrzymujących się, było zaledwie 18.

Po nim przyszło glosowanie nad kandydaturą Henryka Kuli na stanowisko wiceprezesa ds. finansowo-organizacyjnych. I to właśnie chwila absolutnie kulminacyjna. W filmie czy powieści byłby to moment, w którym następuje długo wyczekiwany, ale jednak niespodziewany plot twist. I sprawy zaczynają przybierać zupełnie inny obrót.

– Historia PZPN będzie się dzieliła na okres do tego momentu i od tego momentu. Do tej pory mieliśmy okres jednowładztwa – najpierw Bońka, później Kuleszy. A od tej chwili delegaci uświadomili sobie, że mają władzę. I mogą układać pewne rzeczy po swojemu – słyszymy nawet od osoby ze związku.

Kandydatura Kuli, by uzyskać akceptację potrzebowała 59 głosów. Działacz ze Śląska otrzymał ich 57. Zabrakło zatem dwóch głosów.

Czyich? Jak łatwo policzyć, Wielkopolski Związek Piłki Nożnej, którego szefem jest Paweł Wojtala, dysponował podczas zjazdu głosami czterech delegatów. Wystarczyło, by baronowie nie urządzili niedzielnego spotkania, które zostało zatajone przed Wojtalą, a delegaci z Wielkopolski nie mieliby powodu, by głosować przeciwko baronowej „dyscyplinie”…

A tak, Henryk Kula przepadł. Sala zaś uwierzyła, że zmiana jest możliwa. W ślad za Wojtalą poszli inni działacze, którym nie podobał się dotychczasowy porządek. I w następnych głosowaniach Mateńko i Golba uzyskiwali jeszcze mniejsze poparcie (odpowiednio 45 i 41 głosów na „tak”).

Jak nieoficjalnie ustaliłem, odpływające głosy to efekt choćby wskazań delegatów z Dolnego Śląska i Małopolski. W DZPN prezesem do niedawna był Andrzej Padewski, który jako pierwszy ogłosił chęć walki z Kuleszą, a władzę obecnie sprawuje namaszczony przez niego Łukasz Czajkowski. Z kolei w Małopolsce prezesem od niedawna jest Bartosz Ryt, przedstawiciel młodej fali działaczy, która krzywym okiem spogląda na związkowy beton. Jak słyszymy, do głosowania przeciwko kandydaturom Golby i Mateńki przyłączyli się także Sławomir Pietrzyk, szef Mazowieckiego Związku Piłki Nożnej oraz Tomasz Garbowski z Opolskiego ZPN. Całą czwórkę na stronę opozycji miał przeciągać Wojtala, będący z nimi w bieżącym kontakcie podczas głosowania.

Dolnośląski i Małopolski związek dysponowały podczas zjazdu pięcioma głosami każdy, Wielkopolska i Mazowsze – czterema, Opolskie – trzema. W ten oto prosty sposób – „sprytnym” planem Kaźmierczaka o tajnym spotkaniu baronów – ostatecznie utracono lekko licząc około 20 z 60 głosów wojewódzkich związków.

Kaźmierczak zajął miejsce Kuli. „Tak naprawdę rozegrał Czarka Kuleszę”

Sam Kaźmierczak jednak na tym nie stracił. Ba, choć moi rozmówcy przekonują, że jest w pewien sposób „przypadkowym beneficjentem” zmian, to on swój cel akurat osiągnął – zajął miejsce Henryka Kuli, na którego alergię miał od dawna. Choć sprawy potoczyły się nie do końca w taki sposób, jaki sam sobie zaplanował. O tym, że o posadzie wiceprezesa ds. finansowo-organizacyjnych marzył od dawna, pisaliśmy już w kwietniu.

Wyborcza gra w PZPN. Wielkie zmiany na szczycie władzy?

– Ostatecznie Adam zastąpił Kulę, ale tak naprawdę rozegrał… Czarka Kuleszę – przekonuje mój rozmówca, a gdy cytuję te słowa delegatowi ze strony klubów, ten się zgadza.

Nowy wiceprezes ds. finansowo-organizacyjnych od początku grał tylko na siebie. Proszę zobaczyć jak wykorzystał Wojtka Cygana, wystawiając go na pierwszą linię frontu. Wojtek zapłacił za to stanowiskiem wiceprezesa. A Adam? A Adam awansował – dodaje.

Nasi rozmówcy przekonują, że ujawnienie się prezesowskich aspiracji Kaźmierczaka to tylko kwestia czasu. I że Kulesza nie będzie miał łatwo z takim wiceprezesem. Jak zresztą z całym zarządem, bo stosunek „potakiwaczy” do osób mających swoje poglądy został drastycznie zmieniony.

Niewiele jednak brakło, a to nie Kaźmierczak zostałby wiceprezesem ds. finansowo-organizacyjnych. Gdy stało się jasne, że kandydatura Kuli nie przejdzie, padła propozycja, by stanowisko to powierzyć Tomaszowi Garbowskiemu z Opolskiego ZPN. Tę kandydaturę miał zablokować jednak sekretarz generalny PZPN Łukasz Wachowski, który zdecydowanie wolał pracować z Kaźmierczakiem. Prezes OZPN został ostatecznie wybrany wiceprezesem ds. piłkarstwa amatorskiego, a więc na stanowisko, na które wskazany był wcześniej Kaźmierczak. To jednak otworzyło kolejny front. Tym razem na linii Wachowski – Garbowski, bo ten drugi o wolcie sekretarza generalnego dowiedział się błyskawicznie.

Wojtala i Cygan w zarządzie. „To nie miało prawa się stać”

Największą porażką Kuleszy jest jednak fakt, że w zarządzie znaleźli się działacze, którzy – według wszelkich przypuszczeń – nie mieli szans się tam znaleźć.

– To po prostu nie miało prawa się stać. Nikt z obozu Kuleszy nie dopuszczał takiej możliwości – kręci z głową jeden z działaczy. Przy czym szeroko się uśmiecha.

Dynamika wydarzeń na sali sprawiła, że podczas głosowania do zarządu Paweł Wojtala i Wojciech Cygan otrzymali niemal najwięcej głosów. Pierwszy z nich uzyskał poparcie 70 delegatów, co oznacza bezwzględną większość na sali. Cygan, z 58 głosami, zajął miejsce tuż za prezesem WZPN.

Najwięcej głosów otrzymali przedstawiciele związków, ale tych będących zbratanymi z opozycją: Bartosz Ryt (94) i Łukasz Czajkowski (86). Kuleszy udało się wprowadzić do zarządu jedynie dwóch swoich żołnierzy – Radosława Michalskiego i Henryka Kulę. To wręcz zatrważająca klęska prezesa PZPN.

Zatrważająca, bo kompletnie zmieniająca układ sił podczas posiedzeń zarządu. Dotychczas proporcje w zarządzie wynosiły około 15:3/14:4 przedstawicieli na korzyść wojewódzkich związków. Tym razem kluby mają w zarządzie aż ośmiu swoich ludzi. A dodatkowo łatwo wyobrazić sobie tworzące się koalicje z zasiadającymi w zarządzie baronami – Wojtalą, Czajkowskim czy Rytem.

Kulesza zaufanego człowieka nie ma także wśród wiceprezesów. Tam, prócz Kaźmierczaka, znaleźli się choćby Dariusz Mioduski czy Marcin Animucki, prezes Ekstraklasy SA. Trudno wyobrażać sobie, by szef organizacji zarządzającej klubami miał działać wbrew ich interesom. Z szeroko rozumianą opozycją ma sympatyzować też Garbowski. Piątym wiceprezesem jest Sławomir Kopczewski, wywodzący się – tak jak Kulesza – z Podlasia. W nowym rozdziale odpowiedzialny będzie za szkolenie.

CZYTAJ WIĘCEJ O WYBORACH W PZPN NA WESZŁO:

Fot. Newspix, 400mm.pl

44 komentarzy

Uwielbia futbol. Pod każdą postacią. Lekkość George'a Besta, cytaty Billa Shankly'ego, modele expected Goals. Emocje z Champions League, pasja "Z Podwórka na Stadion". I rzuty karne - być może w szczególności. Statystyki, cyferki, analizy, zwroty akcji, ciekawostki, ludzkie historie. Z wielką frajdą komentuje mecze Bundesligi. Za polską kadrą zjeździł kawał świata - od gorącej Dohy, przez dzikie Naddniestrze, aż po ulewne Torshavn. Korespondent na MŚ 2022 i Euro 2024. Głodny piłki. Zawsze i wszędzie.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Piłka nożna

Reklama
Reklama