Od jakiegoś czasu z biur Realu Madryt dochodziły komunikaty o tym, że Królewscy szukają napastnika „w typie Joselu”. Doświadczonego, który nie będzie obrażał się o brak minut, a w razie potrzeby zapewni jakość z ławki i da warianty na inne rozegranie piłki. Możliwe jednak, że Real znalazł kogoś jeszcze lepszego. I w dodatku nie musiał nawet za niego płacić. Znakomicie na Klubowych Mistrzostwach Świata prezentuje się bowiem Gonzalo Garcia, wychowanek Los Blancos. Czy stanie się ważną postacią Realu i w sezonie 2025/26?

Gonzalo Garcia nowym Joselu? Młody Hiszpan podbija KMŚ
Garcia nie jest fenomenem jak Lamine Yamal, który już w wieku 16 lat zaczął prezentować swoje atuty na boiskach La Ligi. Na karku ma już 21 lat, a w międzyczasie przeszedł przez właściwie wszystkie szczeble akademii Królewskich. Do klubu trafił pierwotnie jako dziesięciolatek w 2014 roku, czyli wtedy, gdy… żegnał się z nim jako piłkarz Xabi Alonso, który teraz mu zaufał i – pod nieobecność Kyliana Mbappe oraz Endricka – dał szansę gry w pierwszej drużynie.
Minęła więc ponad dekada, od kiedy młody Hiszpan po raz pierwszy zagrał dla młodzieżowych ekip Realu. I możliwe, że po tym czasie doczekał się przełomu, który pozwoli mu na jeszcze dłużej stać się częścią ukochanego klubu. Garcia w USA gra bowiem znakomicie i dziś znów może być jednym z kluczowych elementów, gdy Królewscy wyjdą na mecz z Juventusem.
Przypomina Raula
W historii Realu Madryt są może dwie-trzy postaci większe od Raula Gonzaleza Blanco. Były wieloletni kapitan to absolutna legenda Królewskich. Człowiek, który wygrał z Realem niemal wszystko, w tym trzy Ligi Mistrzów, zdobył dla Los Blancos 323 gole i ustanowił masę innych rekordów. Wiele z nich zostało już pobitych, niektóre wciąż się trzymają. Przez ostatnich sześć lat Raul był za to trenerem w Castilli, czyli tam, gdzie w zakończonym sezonie ligowym grał Gonzalo.
Jak prezentował się Garcia w sezonie 2024/25 pod wodzą wielkiego napastnika? Strzelił 25 goli, wyrównując tym samym rekord Mariano, jeśli o drugą drużynę Realu chodzi. Dwukrotnie zaliczał przy tym spotkania, gdy trafiał do siatki cztery razy. Popisem był mecz z Algeciras, gdy strzelił bramki po uderzeniach obiema nogami i głową, a ostatniego gola zdobył uderzeniem daleko zza pola karnego. Tę wielofunkcyjność, umiejętność zdobywania bramek na wiele sposobów prezentował zresztą od zawsze.
Ale zdaniem wielu najważniejsze u Gonzalo są inne rzeczy, te mniej zauważalne na pierwszy rzut oka. Jego determinacja, praca, ale też – boiskowa inteligencja. I może właśnie ze względu na to ostatnie Xabi Alonso porównał go po niedawnym meczu z Salzburgiem do Raula. Bo ten ostatni zawsze imponował rozumieniem gry, czytaniem sytuacji na boisku. Bezbłędnie rozczytywał obronę rywala. Choć był napastnikiem, to miał też w sobie nieco pomocnika, zresztą zdarzało mu się grać za plecami napastników.
Gonzalo jest w tym wszystkim podobny. Nie jest najwyższym napastnikiem w dziejach (182 centymetry), ale świetnie gra głową i wie, gdzie się ustawić, by dośrodkowana piłka go znalazła. Znakomicie potrafi też zapoczątkować akcję, bo zdecydowanie nie jest napastnikiem nastawionym wyłącznie na zdobywanie bramek. Potrafi się zastawić, potrafi ominąć rywala, potrafi zrobić miejsce kolegom, dobrze czuje się i w ataku pozycyjnym, i przy kontrach. Jest też w stanie grać jako skrzydłowy, jeszcze kilka lat temu zresztą często przypisywano go na lewą stronę boiska.
No i – co być może najważniejsze dla Alonso – znakomicie pracuje bez piłki, jest pierwszym obrońcą, jest kreatorem pressingu, ma niestrudzone wręcz siły. W meczu z Salzburgiem było to widać doskonale. Czterokrotnie odzyskał wtedy posiadanie piłki, jedna z tych akcji doprowadziła do gola.
Miał być sprzedany. A teraz sytuacja się zmieniła
Jeszcze zimą mówiono, że po sezonie Real wysłucha chętnych na kupno Gonzalo. Ci zgłaszali się zresztą już w styczniu, ale Królewscy nie chcieli osłabiać Castilli, a utrata Garcii byłaby największym możliwym osłabieniem właśnie. Kwoty o jakich dyskutowano? Pięć milionów euro, może dziesięć, gdyby ktoś był bardzo zainteresowany pozyskaniem młodego napastnika. Niedługo potem Garcia dał Królewskim bramkę na wagę awansu w meczu Copa del Rey z Leganes, więc wtedy faktycznie bliżej było do tej dyszki.
Teraz Leeds miało zaproponować Realowi już 20 milionów euro. Podobną sumę oferuje ponoć Sunderland, choć część z niej rozbija na opcjonalne bonusy. Zainteresowana – ale wypożyczeniem – ma być też Roma, a jeśli Gonzalo chciałby pozostać w Hiszpanii, to zgłasza się beniaminek, czyli Real Oviedo, który też chętnie by z takiego wypożyczenia skorzystał.
Tyle że sytuacja się zmieniła. Na ten moment nie wiadomo, czy Hiszpan w ogóle będzie na sprzedaż. A nawet jeśli – to Real na pewno chciałby umieścić w jego kontrakcie klauzulę odkupu.
Tak naprawdę wszystko u Królewskich rozbija się obecnie o to, że akurat atak jest w dużej mierze zapchany. Gonzalo na KMŚ skorzystał z nieobecności Endricka (doznał urazu pod koniec sezonu ligowego) oraz choroby Kyliana Mbappe. Skorzystał, oczywiście, znakomicie. Strzelił gola po kontrze w spotkaniu z Al-Hilal, zaliczył świetną asystę w meczu z Pachucą, a w trzecim meczu grupowym z RB Salzburg dołożył kolejnego gola. Trudno o lepsze statystyki u zawodnika, który do niedawna miał w pierwszej drużynie Królewskich ledwie kilka meczów.
Ale Mbappe, Endrick, Vinicius, a nawet Rodrygo (choć mówi się o potencjalnym odejściu tego ostatniego) nieco blokują miejsce na korzystanie z usług Gonzalo. Dlatego Xabi Alonso – choć jest ponoć zachwycony swoim zawodnikiem – mówi: – Nie mamy wielu zawodników o profilu i charakterystyce Gonzalo. Na pewno jego umiejętności gry w polu karnym pomagają drużynie. Zobaczymy, co stanie się z nim w przyszłości.
Xabi niczego więc nie potwierdza, ale też niczemu nie zaprzecza. Z pewnością jednak widzi, że Gonzalo gwarantuje to, czego Real szukał – tę „joselowatość”, choć lepszą. Jak ujął to Hernan Perez w wywiadzie dla „Asa” (cytat z realmadryt.pl), jego były trener z młodzieżowych drużyn Realu, a obecnie selekcjoner Hiszpanii do lat 17:
– Teraz zaczyna się go porównywać z Joselu, ale według mnie to bardziej rozwinięty piłkarz, można by powiedzieć, że to Joselu 2.0. Gonzalo może grać nie tylko jako środkowy napastnik, ale również za plecami dziewiątki czy na skrzydle. Ma dobry strzał, świetnie uderza głową i jest bystry. Jest kompletny.
Jeśli więc Real faktycznie szukał takiego zawodnika, to znalazł go u siebie. I dziwnym ruchem byłoby się go pozbyć. No chyba że na rok, dla zagwarantowania mu potrzebnych młodemu piłkarzowi minut. Sam Gonzalo powtarza, że o przyszłości nie myśli, po prostu chce dać z siebie jak najwięcej, by pomóc zespołowi. Jak na razie wychodzi mu to doskonale.
Ciężka praca popłaca
– Mam nadzieję, że będę mógł grać dla Realu. To znaczyłoby dla mnie wszystko – mówił Gonzalo. Na to marzenie pracował tak naprawdę od 10. roku życia, gdy trafił do akademii Królewskich. Ba, można by rzec, że zaczął nawet wcześniej, bo w lokalnym klubie, z którego trafił do struktur Los Blancos, poradzili jego rodzicom, by nie korzystali z ofert innych klubów i poczekali, aż zgłosi się Real. I choć kusiło ich, by dać synowi szansę z miejsca, nawet w mniejszym zespole, to ostatecznie rady posłuchali.
A Królewscy faktycznie zwrócili w końcu uwagę na młodego Gonzalo.
Trafił więc do zespołu dla dzieciaków i powoli przebijał się przez kolejne szczeble, przerwał tę wspinaczkę tylko na rok, gdy jego ojciec dostał pracę na Balearach i poleciał tam z resztą rodziny. Gonzalo grał wtedy dla Mallorki, ale po jednym sezonie wrócił do Madrytu. Jego koledzy i trenerzy z tamtego okresu powtarzali – czy to w materiałach dla „AS-a”, czy „New York Timesa”, czy lokalnych mediów z Hiszpanii – że wyróżniały go umiejętności, owszem, ale przede wszystkim jego podejście do gry.
„Każdą gierkę traktował poważnie”, „zawsze brał na siebie odpowiedzialność”, „harował na każdym treningu” to powtarzające się hasła. W akademii Realu w pewnym sensie do legendy przeszła już sytuacja z finału Copa de Campeones de Division de Honor Juvenil, czyli najważniejszego młodzieżowego turnieju w Hiszpanii. W pierwszej połowie Gonzalo nie upilnował rywala przy rzucie rożnym i padł przez to gol dla Betisu na 1:1. W przerwie powiedział więc kolegom, że ich przeprasza i odpracuje ten błąd.
W drugiej połowie strzelił dwa gole – jednego głową, drugiego lewą nogą, mimo opieki rywala. Real wygrał 3:1.
– Co zwróciło moją uwagę szczególnie? Jego ochota do pracy i wola tego, aby codziennie się uczyć i z każdym kolejnym treningiem stawać się coraz lepszym. Ten charakter i ta ambicja razem z ludzką jakością sprawiły, że dostrzegłem, że może zajść bardzo daleko. Zawsze był dobrze wychowany, nawet nieco nieśmiały i wszyscy go lubili. […] Był bardzo dobry na boisku i bardzo dobrze rozumiał grę, ale mi najbardziej się podobało to, jak bardzo był zainteresowany kwestiami taktycznymi. Bardzo dużo pytał, oglądał nagrania i chciał się uczyć danych konceptów, aby stawać się lepszym piłkarzem. Widziałem innych młodych zawodników o takich cechach jak Gonzalo, ale on zrobił różnicę swoim profesjonalizmem, oddaniem, ambicją i chęciami na dojście do elity – mówił Hernan Perez.
Te cechy u Garcii nie zanikły, wręcz przeciwnie – z czasem prezentował ich coraz więcej. Dziś poza tym, że gra w piłkę, jest też studentem dwóch kierunków: zarządzania oraz analizy biznesowej ze specjalizacją w analizie danych na Uniwersytecie Villanueva. O studiach mówi, że to ważne, by mieć inne możliwości, choć – co naturalne – będąc piłkarzem, nie jest w stanie pojawiać się na uniwerku tak często jak inni studenci.
Możliwe, że teraz będzie mógł to robić jeszcze rzadziej.
O ile bowiem Carlo Ancelotti dał mu zadebiutować w pierwszej drużynie już w 2023 roku, to ogółem szans od Włocha otrzymywał niewiele. U Xabiego Alonso może być inaczej. Jeśli hiszpański szkoleniowiec zdecyduje o pozostawieniu Gonzalo w drużynie, to tylko po to, by ten był jej ważnym elementem. Co na pewno docenia trener Królewskich, to właśnie to, jak pracuje jego napastnik, ale też jak skromny i pełen zacięcia przy tym pozostaje. To cechy, które Xabi po prostu ceni.

Gonzalo Garcia celebruje gola przeciwko Al-Hilal. Fot. Newspix
Zresztą nie tylko on. Gonzalo zbiera pochwały zewsząd, chwalił go też między innymi sam Joselu, który mówił, że Garcia „wniesie wiele do drużyny”, a Raul wysłał SMS-a z gratulacjami po golu z Al-Hilal. I choć Hernan Perez może przesadzał, mówiąc, że „Gonzalo nie jest daleko za Haalandem”, to z pewnością jego sufit znajduje się wyżej, niż to do tej pory pokazał, a w Hiszpanii już zastanawiają się, czy być może objawiła im się nowa dziewiątka do reprezentacji. Bo przecież czas Alvaro Moraty w La Furia Roja powoli się kończy.
Czy jednak Gonzalo Garcia dostanie szansę na to, by rozwijać się dalej w Realu Madryt – dopiero się przekonamy. Dotychczasowe występy w KMŚ z pewnością stanowią jednak mocne argumenty za tym, by go w klubie zatrzymać.
Możliwe, że dziś w starciu z Juventusem dołoży kolejny.
SEBASTIAN WARZECHA
Fot. Newspix