Reklama

Skorża i reprezentacja. Kulesza znów się zakiwał [KOMENTARZ]

Szymon Janczyk

25 czerwca 2025, 10:09 • 6 min czytania 99 komentarzy

Tyle było hałasu, szumnych zapowiedzi, wywiadów i snucia oficjalnych planów. Tyle było zachodu, starań, wypuszczania informacji i budowania właściwej narracji. Cezary Kulesza postawił wszystko na jedną kadrę, oznajmił Polsce, że jego wymarzonym selekcjonerem jest Maciej Skorża. I przegrał, znów przegrał. Zakiwał się, nie zorientował w sytuacji, przecenił swoje szanse, wpakował sobie samobója.

Skorża i reprezentacja. Kulesza znów się zakiwał [KOMENTARZ]

Maciej Skorża oficjalnie oznajmił, że reprezentacji Polski nie poprowadzi. Uciął tym samym ciągnącą się od kilku dni sagę pełną domysłów, ale też wypowiedzi pod nazwiskiem, w których malowano go na absolutny numer jeden, co do którego Polski Związek Piłki Nożnej jest przekonany i zdeterminowany.

Reklama

Może i był, lecz świadczy to tylko o kompletnym braku wyczucia naszych działaczy. W to, że Skorża rzuci wszystko i w te pędy wróci do ojczyzny zaraz po międzynarodowym turnieju, w środku sezonu ligowego, mógł uwierzyć tylko Cezary Kulesza. Istnieje kilka dowodów na to, że była to wielka naiwność.

Maciej Skorża nie zostanie selekcjonerem reprezentacji Polski. Plan Cezarego Kuleszy zawiódł

Rys historyczny. Maciej Skorża raz był już postawiony w podobnej sytuacji. W trakcie trwania pierwszego kontraktu z Urawa Red Diamonds dostał propozycję poprowadzenia reprezentacji Polski. Odmówił, argumentując to pewnymi porozumieniami, dżentelmeńską umową. W Japonii słowo jest droższe od pieniędzy. Dezercja w trakcie rozgrywek, nawet z usprawiedliwieniem napisanym przez szefa krajowej federacji, nie byłaby dobrze odebrana.

Skorża, który swoją pracą zbudował sobie szacunek oraz poważanie w Japonii i na rynku azjatyckim, zostałby odebrany jako niepoważny człowiek. Zrujnowałby swoją markę, w której budowę włożył sporo pracy. Możecie uważać, że to błahostka, lecz Japończycy bardzo poważnie podchodzą do takich rzeczy. Zaprosili Skorżę do współpracy po raz drugi, bo cenili go nie tylko jako trenera, lecz i jako człowieka.

W takich okolicznościach ponowne składanie oferty Maciejowi Skorży było skazane na niepowodzenie. Budowanie wokół tego narracji konkretnego planu Polskiego Związku Piłki Nożnej od początku wyglądało abstrakcyjnie. PZPN z wielkim przekonaniem mówił o tym, że chce Skorżę i tylko Skorżę, że jest to absolutny plan A. Pachniało to spiskiem, jakimś fortelem, kolejną zmyłką Cezarego Kuleszy, który przy okazji poprzednich wyborów selekcjonera (cóż, wybiera tak, że robi to co chwilę) dla zabawy wypuszczał różne nieprawdziwe informacje.

Tyle że w tle naprawdę trwały starania PZPN o to, żeby przekonać Macieja Skorżę do pracy w reprezentacji Polski. Federacja kontaktowała się z ludźmi z otoczenia trenera, jego bliskimi współpracownikami, z prośbą o to, żeby ci pomogli im przekonać trenera. Obawiam się jednak, że było to przeciwskuteczne i Cezary Kulesza tymi działaniami co najwyżej nagrabił sobie u trenera Urawa Red Diamonds.

Najlepszy polski trener. Fenomen Macieja Skorży w Japonii [REPORTAŻ]

Jak słoń w składzie porcelany. Cezary Kulesza narobił Skorży kłopotów

Wyobraźcie sobie tę sytuację: jesteście na Klubowych Mistrzostwach Świata, turnieju, do którego długo się szykowaliście. Ostatni miesiąc gnaliście jak szaleni w lidze, bo w Japonii ułożyli terminarz tak, żeby nadrobić mecze, które odbyłyby się w czerwcu. Maciej Skorża przez miesiąc grał spotkanie za spotkaniem, praktycznie bez dni wolnych. I wtedy, gdy już wszystko było gotowe, zewsząd rozdzwoniły się telefony w sprawie pracy w reprezentacji Polski.

Można wyobrazić sobie bardziej dogodny moment, na otwarcie negocjacji. Można też robić to w bardziej dyskretny i cywilizowany sposób. Czy PZPN pomógł sobie wywiadami i przeciekami do mediów o tym, że spotkał się ze Skorżą, że odbyli rozmowy, że stać ich na to, żeby wykupić kontrakt trenera w Urawa Red Diamonds nawet za półtora miliona euro?

Wróćcie parę akapitów wyżej, gdzie piszę o tym, że Japończycy są honorowi i słowo ma dla nich większą wagę niż wszelkie odszkodowania. Postawcie się w sytuacji właścicieli Urawa Reds, którzy w trakcie historycznego turnieju dowiadują się z mediów, że ich trener spotkał się z prezesem federacji w sprawie pracy w innym miejscu. Można się domyślić, że długi język Cezarego Kuleszy i relacje na żywo negocjacji narobiły Skorży koło pióra.

Wątpię, że w ogóle doszło do spotkania Macieja Skorży z Cezarym Kuleszą. Nie twierdzę, że nie rozmawiali, bo trener telefon na pewno odebrał. Jeśli jednak chodzi o spotkanie twarzą w twarz, to Skorża zwyczajnie nie miał na to przestrzeni. Są zresztą źródła, które przekazały nam informację, że Kulesza cały wyjazd do Stanów Zjednoczonych spędził na miejscu, w Miami. Nie wybrał się nawet na drugi koniec USA, gdzie stacjonuje Urawa Red Diamonds.

Jeśli była to wytrawna taktyka, która miała przekonać Japończyków, że trzeba Macieja Skorżę wypuścić, PZPN trafił kulą w płot. Może gdyby sezon dobiegał końca, klub podszedłby do sprawy inaczej, ze zrozumieniem. Władze drużyny z Saitamy są jednak w połowie naprawdę intensywnej batalii. Jak federacja to sobie wyobrażała, że tak po prostu z dnia na dzień odpuszczą trenera, nie mając przyszykowanego następcy, który z miejsca rzuciłby się w wir pracy?

Jeśli była to wytrawna taktyka, która miała przerzucić odpowiedzialność wyboru na samego trenera — Kulesza rzucił nawet przestrogę: „żeby nie skończył jak Kasperczak” — to nie wyszło. Wątpliwe, że opinia publiczna rozgrzeszy federację, stwierdzi, że próbowali, ale ten wstrętny Skorża woli siedzieć w Azji niż poświęcać się dla ojczyzny.

Środowisko piłkarskie zrozumie Macieja Skorżę. Kto chciałby pracować z obecnym PZPN?

Prędzej społeczeństwo uzna, że prezes Kulesza znów porwał się z motyką na słońce, że ponownie fatalnie obliczył swoje szanse i źle zdiagnozował sytuację. Bo tak przecież było, bo taka jest prawda o działaniach PZPN. Cezary Kulesza wiedział też przecież o problemach osobistych trenera, które w zasadzie uniemożliwiają mu pracę w Polsce. Dlatego Maciej Skorża zrezygnował z pracy w miejscu, w którym czuł się wspaniale i bardzo cenił ludzi, z którymi współpracował. Z tego powodu odmówił im, gdy namawiali go na powrót.

Trela: “Urban legend”. Kompetencje miękkie to nie bycie miękkim

Dlaczego teraz miałby zrobić wyjątek dla ludzi, których — jak wynika z opinii krążących po środowisku — kompletnie nie ceni? Którym nie ufa i nie wierzy, bardzo słusznie zresztą, że potrafią podejść do tematu poważnie i stworzyć odpowiednie warunki pracy?

Jedynym realnym wabikiem dla Macieja Skorży był Robert Lewandowski. Możliwość pracy z takim piłkarzem kusi, tymczasem za moment szansa bezpowrotnie ucieknie, przynajmniej jeśli chodzi o reprezentację Polski. Tylko czy to równoważy wszelkie niedogodności? Konieczność użerania się ze związkowym betonem, niezbyt dobrą atmosferę i otoczkę, słabnącą siłę drużyny, która wielu już trenerów wpuściła na minę?

Nawet gdy zważymy to, co mogło przekonać i odstraszać Macieja Skorżę, wyjdzie nam, że on sam nie musiał się palić do pracy z kadrą Polski, zabiegać o to, żeby Urawa Reds zwolniła go z kontraktu za wszelką cenę. Wszystko to od początku nie miało sensu. Cezary Kulesza znów funduje nam szopkę z wyborem selekcjonera, znów kiwa się sam ze sobą, znów nie ma żadnego konkretnego planu poza tym, kto akurat przyszedł mu do głowy, kogo wskazuje jego nos.

Wygranym tej sprawy jest tylko Maciej Skorża. On wciąż będzie uznawany za topowego fachowca. On wciąż będzie miał czas na to, żeby zostać selekcjonerem reprezentacji Polski i wciąż będzie na tym stanowisku wyczekiwany. Ze zrozumieniem odebrane zostanie to, że nie chciał współpracować z bandą Cezarego Kuleszy, bo kto chciałby to sobie robić?

PZPN postawił wszystko na jedną kartę i przegrał. Niby nic nowego, ale jednak kolejny kamyczek do ogródka.

WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI NA WESZŁO:

SZYMON JANCZYK

fot. FotoPyK

99 komentarzy

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Piłka nożna

Reklama
Reklama