Gdyby PZPN był nieco normalniejszym środowiskiem, nie byłoby problemu z opozycją dla Cezarego Kuleszy – bardzo łatwo jest przecież znaleźć minusy tej kadencji. Choćby wpadek wizerunkowych było tyle, że wystarczyłoby ich nie na jedną kampanię, a na dwie. Niestety: PZPN jednak jest, jaki jest, no i opozycji prezes nie ma, więc sam startuje w wyborach, nikt inny się nie zgłosił.

Prawdę mówiąc – jest to imponujące, jak Kulesza ustawił sobie resztę towarzystwa. Trzyma ich za gęby i gdy któryś probuje coś pisnąć – o, Wojciech Cygan na przykład – to żegna się ze stanowiskiem, bo jeszcze jest wiceprezesem ds. piłki profesjonalnej, ale zaraz już nie będzie (przeforsowano kandydaturę Animuckiego).
Zdecydowanie Kulesza podpatrzył co i jak u Zbigniewa Bońka, ten też przecież nie miał żadnych problemów, by przedłużyć swoje rządy o drugą kadencję. Wtedy co prawda trafił się jeszcze na chwile ekscentryczny milioner Wojciechowski, ale to był człowiek spoza struktur, te w zdecydowanej większości milczały. Dziś też milczą, różnica polega tylko na tym, że nie pojawił się żaden ekscentryczny milioner.
Trzymał związek pod butem Boniek, trzyma i Kulesza. Pytanie, czy wyciągnął wnioski i będzie potrafił namaścić kogoś, kto władze będzie kontynuował, tego Boniek nie potrafił – trafił się Kulesza, który budował pozycję przez lata – ale to temat na za kilka lat.
Cezary Kulesza dalej będzie prezesem PZPN-u. Słabość opozycji
Natomiast tak naprawdę nie widać, żeby ktoś w tej opozycji był na tyle sprawny, by sobie cokolwiek wypracować. Tak jak Kulesza może się cieszyć i nieironicznie bić sobie brawo, że resztę ekipy poustawiał po kątach, tak poustawiani powinni się wstydzić, że przez całą kadencję nie zdołali się zorganizować na tyle, by chociaż wystawić kandydata, który nawiążę jakąkolwiek walkę z prezesem i zbierze chociaż sensowny procent głosów.
Padewski wspominał, że może by chciał, ale ostatecznie nie chciał.
Wojtala też się odgrażał, ale na odgrażaniu się skończyło.
Cygan kręcił się po kuluarach, natomiast tak się kręcił, że się zakręcił i stracił stanowisko, a do walki nawet nie przystąpił.
Po pierwsze świadczy to wszystko o niskiej jakości organizacyjnej opozycji. Po drugie – nie mówi najlepiej o ich odwadze, by się postawić, ponieważ jak się postawisz, to ryzykujesz utratą wpływów (a to jest w gruncie rzeczy najważniejsza, nie polska piłka). Po trzecie, znów, wygląda to na zabawę Kuleszy z przedszkolakami.
W czasie drugiej kadencji też będą się pojawiać krytyczne głosy z „anonimowych źródeł związku”, że Kulesza to zrobił źle, tamto zrobił źle, ale już będzie po herbacie. Teraz był czas, żeby wyjść z cienia i powalczyć, gęganie w trakcie drugiej kadencji prezesa będzie kompletnie bez znaczenia.
Naprawdę szkoda, że nikt się w sobie nie zebrał.
A szkoda dlatego, bo brakuje cywilizowanych wyborów w PZPN-. Marzy się, by było co najmniej dwóch kandydatów, którzy dyskutują na programy, a nie na to, kto kogo lubi i kto z kim siedzi przy stole. Niestety – to jest jeszcze mniej realne niż realne były nadzieje, że ktoś się Kuleszy postawi.
I tak to leci. Każda władza chciałaby mieć taką opozycję jaką ma Kulesza.
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Kowal: Opozycja Kuleszy w PZPN to tchórze [FELIETON]
- Kulesza zmiótł konkurentów, będzie jedynym kandydatem w wyborach
Fot. Newspix