Reklama

Niekwestionowany numer jeden ze Słowenii na lewej obronie [RANKING]

Przemysław Michalak

31 maja 2025, 20:12 • 4 min czytania 14 komentarzy

W sezonie 2024/25 o lewych obrońcach/wahadłowych w Ekstraklasie raczej mówiło się okresowo. Ktoś miał lepszy czas, więc był chwalony, ale później spuszczał z tonu i na trwałe nie zapisał się w pamięci jako czołowa postać całych rozgrywek. Z jednym wyjątkiem.

Niekwestionowany numer jeden ze Słowenii na lewej obronie [RANKING]

W porównaniu z zeszłym rokiem w rankingu zaszły ogromne zmiany. Aż osiem nazwisk wypadło, w tym kilka z powodu zmiany ligi. Z tych, którzy pozostali, zabrakło miejsca dla:

Reklama
  • Krystiana Getingera
  • Jehora Macenki
  • Patryka Kuna
  • Dawida Abramowicza.

Braliśmy jeszcze pod uwagę Borję Galana, przestawionego na lewe wahadło w GKS-ie Katowice. Początki miał trudne, wiosną coraz częściej był niezły, ale ostatecznie zabrakło dla niego miejsca.

Tyle w kwestii wstępu, przejdźmy do rzeczy.

Ranking – najlepsi lewi obrońcy/wahadłowi Ekstraklasy 2024/2025

Erik Janża to jedyny zawodnik na tej pozycji, który od początku do końca utrzymywał dobrą, równą formę. Nie było dla niego problemem powrócenie na właściwe obroty po udziale w Euro 2024, a to często duże wyzwanie nawet dla naprawdę jakościowych piłkarzy. Reprezentant Słowenii nie miał żadnego kompromitującego występu, w najgorszym razie dwa razy dostawał od nas notę „3”. W ofensywie błyszczał, strzelając dwa gole i zaliczając aż osiem asyst (tylko Kamil Grosicki miał więcej). Jest zdecydowanym numerem jeden wśród wszystkich obrońców jeśli chodzi o liczbę podań kluczowych (59, siódme miejsce w całej lidze).

Liczby mógłby mieć jeszcze lepsze, gdyby nie został autorem najbardziej absurdalnej czerwonej kartki ostatnich lat. Zawieszono go aż na trzy mecze za to, że po końcowym gwizdku schodząc do tunelu w rozmowie z jednym z dziennikarzy niepochlebnie wypowiadał się na temat pracy arbitra.

Pozytywni kibice, energia Ilicicia i gol turnieju. Erik Janża opowiada o Słowenii

Kapitan Górnika wyróżnia się głównie w ofensywie, ale też nie można o nim powiedzieć, że słabo broni, co bez wątpienia dotyczy kilku innych nazwisk z tego rankingu. Jeśli nad czymś mógłby popracować, to nad porzuceniem egzaltacji w swoich boiskowych reakcjach i dyskusjach z sędziami, choć chyba trzeba godzić się z faktem, że ten typ po prostu tak już ma i takie rzeczy się nie zmieniają.

Nieobecność Janży w piątce kandydatów do miana najlepszego obrońcy sezonu to spore faux pas.

Przy wszystkich pozostałych jakieś większe „ale” się znajdzie. Jean Carlos Silva i Ruben Vinagre znacznie lepiej grali jesienią niż wiosną. Szczególnie dotyczy to Portugalczyka, który w tym roku zjechał z formą w sposób trudny do wytłumaczenia. W pierwszej części sezonu w pewnym momencie na konferencji prasowej wspominał o nim nawet selekcjoner reprezentacji Portugalii Roberto Martinez (rozważał powołanie). Legia sięgnęła głęboko do kieszeni i wykupiła go ze Sportingu Lizbona za rekordowe 2,5 mln euro, licząc pewnie na zarobek w nieodległej przyszłości, ale jak tak dalej pójdzie, zostanie z kosztownym problemem.

Silva to przypadek mniej skrajny. Jesienią był jednym z motorów napędowych Rakowa, strzelił pięć ważnych goli. Wiosną przez większość rundy ograniczał się do minimum przyzwoitości. I to wystarczyło, żeby zająć drugie miejsce.

Leonardo Koutris, mimo sześciu asyst na koncie, spisywał się słabiej niż rok temu. Coraz bardziej irytują olbrzymie dysproporcje między jego grą ofensywną a defensywną, w której zdecydowanie zbyt często zdarza mu się przysnąć w ustawieniu lub zostać łatwo ogranym. Nie dotyczy to rankingu, ale w dużej mierze właśnie przez jego niemoc w tym aspekcie Pogoń tak łatwo traciła gole z Legią w finale Pucharu Polski.

Michał Gurgul miał bardzo obiecujący początek sezonu. Później, już w zasadzie do końca, przeżywał wyraźne wahania formy – na czele z kompromitacją w Niepołomicach. Często był najsłabszym punktem defensywy Lecha, co rzecz jasna nie oznacza jakiegoś beznadziejnego poziomu. Ma jednak nad czym pracować. Jeśli chce się wznieść na międzynarodowy poziom, musi wiele poprawić. Broni go jeszcze wiek, to chłopak z rocznika 2006, a ma już na koncie blisko 50 meczów w pierwszym zespole Kolejorza.

Drugą piątkę stanowią zawodnicy przeciętni, od czasu do czasu notujący przebłyski. Joao Moutinho utrzymywał miejsce w składzie Jagiellonii, ale też nie miał wielkiej konkurencji. Paulo Henrique okazał się udanym transferem Radomiaka, choć po naprawdę obiecującym wejściu zapowiadał się na jeszcze lepszego zawodnika. David Olafsson do końca życia zapamięta mecz z Motorem Lublin, w którym strzelił trzy gole i zaliczył asystę. Filip Luberecki ujawnił spory potencjał, ale jeszcze musi go rozwinąć, jeśli ma się kiedyś stać bohaterem transferu do ligi top5 w Europie.

Gdyby Erick Otieno ustabilizował swoją pozycję na jednej bądź drugiej stronie, pewnie byłby w tym zestawieniu wyżej. Marek Papszun jednak rzucał go raz na lewą, raz na prawą flankę, dlatego trudno go jednoznacznie przypisać. Na pocieszenie zamyka dzisiejszy ranking.

RANKING LIGOWCÓW:

Fot. Newspix 

14 komentarzy

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama