Reklama

Rozbiórka, koniec projektu czy ewolucja – co czeka Jagiellonię?

Szymon Janczyk

10 maja 2025, 11:28 • 8 min czytania 74 komentarzy

Wraz z końcem sezonu z Jagiellonii Białystok może odejść nawet jedenastu piłkarzy, w tym dziewięciu, których uznamy za podstawowych zawodników zespołu Adriana Siemieńca. Jaga, która po mistrzowskim sezonie uniknęła rozbiórki, stoi przed widmem końca obecnego projektu — tak mówią jedni. Inni stwierdzają, że to naturalna kolej rzeczy, wszystko płynie, więc i nadchodzącą rewolucją kadrową nie ma sensu się przesadnie przejmować.

Rozbiórka, koniec projektu czy ewolucja – co czeka Jagiellonię?

Trzech — tylu piłkarzy po mistrzowskim sezonie straciła Jagiellonia Białystok. Odejść Bartłomieja Wdowika oraz Dominika Marczuka się spodziewano, nieco większym zaskoczeniem było, że i Zlatan Alomerović postanowił wyprowadzić się z Podlasia. Niemniej trzon kadry utrzymano, dopiero zimą Jaga straciła czwartego podstawowego zawodnika mistrzowskiej jedenastki, Nene. Gdy porównamy to z potencjalnymi ruchami z nadchodzącego lata, możemy złapać się za głowę. Pewne pozostania w Białymstoku na kolejny rok są w zasadzie tylko dwie postaci:

Reklama
  • Taras Romanczuk, kapitan zespołu;
  • Jesus Imaz, legenda Jagiellonii.

Obaj wiekowi, związani z Podlasiem, ale też — bez obrażania się za ageizm, proszę — zbyt starzy, żeby wzbudzić szerokie zainteresowanie zagranicznych klubów. Mało prawdopodobne, że z klubem pożegnają się wszyscy pozostali, jednak takie zagrożenie istnieje i poniekąd było wkalkulowane w strategię budowy zespołu. Jaga po prostu płaci za to, że ściągała do siebie zawodników, którzy chcieli się wypromować lub takich, którzy mogli dołączyć do drużyny tylko na zasadzie wypożyczenia, bo przerastali możliwości finansowe klubu.

Ekstraklasa. Jagiellonia Białystok rozkupiona i rozebrana? Jak letnie okno transferowe zmieni Jagę

Ryzyko, o którym teraz rozmawiamy, było przy Jagiellonii Białystok od zawsze. Zachwycaliśmy się, że dyrektor Łukasz Masłowski zbudował mistrzowski skład za trzecią część tego, co według wszelkich finansowych raportów zarabia i wydaje przykładowa Legia Warszawa. Robienie czegoś po taniości oznacza jednak konieczność ugód, na które bogatsi nie chodzą. Przykładem niech będzie Mateusz Skrzypczak, w którego umowie ma znajdować się klauzula odstępnego w wysokości 800 tysięcy euro. Niewiele, ale dzięki temu w ogóle zagrał w Jagiellonii.

Podobnie było przecież z Dominikiem Marczukiem — żeby wygrać o niego wyścig, trzeba było zapisać w kontrakcie buy-out, który w momencie transferu nie wydawał się problemem, ale wraz z rozwojem piłkarza powodował kręcenie nosem, że kwota jest za niska, zbyt mała.

To często także umowy ustne, dżentelmeńskie. Przyjdź/zostań, gdy pojawi się oferta, nie będziemy robić problemów, dogadamy się, żeby każda ze stron była zadowolona. Nie odbierzcie tego jako zarzut pod adresem Łukasza Masłowskiego, on miał związane ręce. Czymś musi zawodnika przekonać, więc używał metod negocjacyjnych, na które pozwalały mu możliwości finansowe czy realia klubu. W wypożyczenia szedł z premedytacją, bo tylko tak Jaga mogła sięgnąć po piłkarzy z wyższej półki bez przepłacania.

  • Darko Czurlinow — skrzydłowy U-25 z występami w Bundeslidze, 2. Bundeslidze i Championship na koncie;
  • Peter Kovacik — skrzydłowy U-23 z jedenastki sezonu ligi słowackiej, po transferze do ligi TOP5;
  • Joao Moutinho — boczny obrońca z występami w lidze TOP5;
  • Enzo Ebosse — stoper z ligi TOP5, uczestnik mistrzostw świata.

Celowo pomijam Ediego Semedo, bo był to inny przypadek, zawodnik od początku dobierany na doczepkę, nawet niezgłoszony do rozgrywek europejskich. Założeniem pozostałych wypożyczeń było jednak natychmiastowe podniesienie jakości drużyny, dostosowanie składu do intensywności oraz jakości na poziomie międzynarodowych pucharów. I to się Łukaszowi Masłowskiemu udało, bo w zasadzie tylko Kovacik nie odnalazł się w Białymstoku. O pozostałej trójce będziemy rozmawiać wyłącznie pozytywnie.

Oskar Pietuszewski - jego Jagiellonia nie chce (jeszcze) sprzedawać

Oskar Pietuszewski – jego Jagiellonia nie chce (jeszcze) sprzedawać

Za minusik można uznać brak opcji wykupu w umowach wypożyczeń, jednak znów – jeśli nie byłaby ona realna, to taki zapis nie znaczyłby wiele. Zakładając, że Joao Moutinho zostanie wykupiony przez Raków Częstochowa za 600 tysięcy euro, będzie można żałować, bo to pieniądze, które są w zasięgu Jagiellonii, lecz z Czurlinowem czy Ebosse tak łatwo załatwić się tego nie dało. Warto też pamiętać, że Spezia, z której Jaga wypożyczyła Portugalczyka, ma z polskim klubem dobre relacje, więc można było założyć, że gwarantowana opcja nie jest potrzebna, żeby się dogadać.

W każdym razie to nie tak, że Łukasz Masłowski składa broń. Słyszymy, że Jagiellonia rozmawia i z Burnley, i z Udinese, bo chce zatrzymać Czurlinowa oraz Ebosse na kolejny rok. Szanse nie są wielkie, trzeba będzie przecież liczyć też na to, że obaj zgodzą się na sporą obniżkę wynagrodzenia, ale „walka trwa”.

Jak zmieni się skład Jagiellonii Białystok? Odejść może nawet dziewięciu podstawowych piłkarzy

Załóżmy jednak scenariusz skrajnie pesymistyczny i to, że cała trójka pożegna się z Białymstokiem na dobre. Wtedy zaczną się schody, bo w wyjściowej jedenastce zostanie coraz mniej znaków zapytania. Wiadomo już, że tego lata z Jagiellonią rozstaną się:

  • Afimico Pululu, którego trzeba sprzedać;
  • Kristoffer Hansen, który nie rozmawia z Jagą o nowym kontrakcie;
  • Michal Sacek, który także nie odpowiedział na propozycję klubu;

Plus wspomniani Joao Moutinho oraz Edi Semedo, którego Jaga nie zamierza wykupić mimo stosunkowo niskiej klauzuli (wedle naszych ustaleń, że milion złotych na stół i można ściągnąć Ediego z Cypru na stałe). Oznacza to, że brak utrzymania Czurlinowa oraz Ebosse oznacza już sześć luk w podstawowym składzie. Niektóre są załatane, jak w przypadku Sacka, którego podczas leczenia kontuzji z powodzeniem zastępuje Norbert Wojtuszek, ale to wyjątek.

Dodatkowym problemem jest to, że letni ruch mogą planować także rodzimi piłkarze. Wspomniana klauzula Mateusza Skrzypczaka na pewno czyni z niego cel transferowy dla innych drużyn. Ciekawy jest przypadek Sławomira Abramowicza, za którego wciąż spływają oferty. Jagiellonia słyszy o trzech milionach euro, liczy na minimum pięć, ale… może być tak, że Abramowicz jeszcze rok pogra w Ekstraklasie, z tym wyjazdem klubowi się nie śpieszy, stąd umieszczamy go na liście możliwych, a nie pewnych odejść.

Znak zapytania stoi też przy nazwisku Jarosława Kubickiego, choć wydaje się formalnością. Pomocnik ma w umowie opcję przedłużenia jej o kolejny rok, natomiast słyszymy, że Jaga po prostu rozmawia z nim o nowym kontrakcie. W tym przypadku ubytku się nie spodziewamy, lecz kronikarski obowiązek nakazuje możliwą stratę odnotować. Znacznie większe szanse na odejście ma Lamine Diaby-Fadiga, który co prawda ma dłuższy kontrakt, ale jest zawiedziony całą przygodą w Białymstoku.

vice versa, bo Diaby-Fadiga nie pomógł drużynie w osiągnięciu sukcesu. W tym sezonie zmarnował wszystkie osiem sytuacji powyżej 0,3 xG, czyli trzydziestoprocentowe szanse bramkowe. To niespotykany wyczyn, Francuz samodzielnie odpowiada za ponad połowę takich pomyłek Jagiellonii, znacząco pogarszając jej bilans oraz dorobek punktowy. Mimo to wiek oraz potencjał sprawiają, że na Podlasiu słyszymy, że nawet jeśli napastnik zespół opuści, to klub przynajmniej na nim zarobi.

Koniec projektu czy zwykła ewolucja? Jagiellonia Białystok w nowym sezonie

Utrata takiej liczby zawodników oznacza, że w Białymstoku czeka nas wyjątkowo gorący okres między sezonami. Skauci klubu oglądają piłkarzy w zasadzie na każdą pozycję; Jagiellonia szykuje się do przeprowadzenia nawet dziesięciu transferów. Byłoby łatwiej, gdyby zespół miał pewność co do tego, czy w kolejnym roku zagra w Europie, co jest istotnym czynnikiem i dla zawodników, i dla Jagi, która musi wszystko przeliczyć, a w przypadku wypadnięcia z podium straci kilka(naście?) milionów złotych.

W każdym razie na Podlasiu bardzo mocno rozglądają się za nową dziewiątką oraz skrzydłowymi. Potencjalnie równie dużym wyzwaniem będzie ściągnięcie środkowego obrońcy, lecz to pozycja, którą można uznać za względnie zabezpieczoną. Takich miejsc w składzie jest zaledwie kilka:

  • środek obrony — nawet odejście Ebosse i Skrzypczaka nie spowoduje kompletnej pustki; w składzie zostaną Dieguez, Stojinović oraz młody Retsos. Z kolei zatrzymanie Ebosse sprawi, że środek obrony będzie wystarczająco mocny;
  • prawa obrona — Wojtuszek już teraz sprawia, że za Sackiem nie płaczemy, solidną dwójką jest Tomas Silva;
  • środek pomocy — Romanczuk, Flach i wspomniany Silva to solidna paczka, dodamy Kubickiego i mamy totalny spokój;
  • dziesiątka — Imaz może być przesuwany po boisku, ale w kadrze są jeszcze młody Mazurek oraz Pietuszewski, którego docelową pozycją ma być właśnie dyszka.

Oczywiście nawet tak mocno obsadzone pozycje mogą zostać wzmocnione, bo zawsze trzeba podwyższać jakość, ale nikt nie będzie uganiał się za „szóstką”, gdy na cito potrzebny jest skrzydłowy. Na bokach powstaną największe pustki, w przewidywanym składzie na dziś trzeba przesunąć na tę pozycję Pietuszewskiego, bo to jedyny piłkarz, który może zagrać na boku, zamiast w środku. Pamiętajmy, że nawet w przypadku ataku mówimy o Imazie, ale potencjalnie i Diaby-Fadidze czy młodym Rybaku, tymczasem na skrzydle na dziś zostaje tylko Miki Villar oraz właśnie niekoniecznie przymierzany tam Pietuszewski.

Nawet odejście Abramowicza nie wywoła popłochu w kontekście obsady bramki. Między słupkami stanie solidny Maksymilian Stryjek, do tego z wypożyczenia wróci młody Miłosz Piekutowski. Gorzej mają się sprawy na lewej obronie, gdzie alternatywą dla Joao Moutinho jest tylko Cezary Polak. Tu spadek jakości będzie wyraźny, zauważalny, więc Jagiellonia szuka nowego lewego obrońcy, który wskoczyłby do wyjściowego składu zamiast Portugalczyka.

Gdybyśmy dziś, bez żadnych wzmocnień, zestawili skład Jagi na nowy sezon, wciąż wyglądałby on nieźle. Największym zagrożeniem byłaby wąska ławka, nie to, że zespół nagle stracił całą jakość. Dlatego też pogłoski o końcu projektu, wieszczenie wielkiej rozbiórki, są nieco wyolbrzymione. Jasne, jeśli niemal pewne jest, że przynajmniej sześciu podstawowych piłkarzy skład opuści, ciężko na to gwizdać, lecz w jakimś stopniu zespół był już na to szykowany.

Jeśli rewolucja ma sprawić, że na środku obrony zagra Dieguez ze Stojinoviciem, a nie Ebosse ze Skrzypczakiem, to naprawdę — widywaliśmy w tej lidze większe katastrofy po oknie transferowym. Według danych CIES Football Observatory Jaga ma czwarty najbardziej stabilny skład w lidze. To znaczy taki, który najdłużej ze sobą gra. To naprawdę nic szokującego, że teraz trochę zamiesza w kociołku, odświeży szatnię.

Niemniej będzie to jakieś wyzwanie zwłaszcza dla Adriana Siemieńca. Nauczyć świeżaków automatyzmów, spróbować rozwinąć kolejne postaci, zarządzać ego coraz lepszych piłkarzy. To z tej perspektywy letnie zmiany w Jagiellonii będą najciekawsze, bo – nie ukrywajmy – z każdym takim testem zbliżamy się do momentu prawdziwego końca tego projektu. Czyli chwili, w której to trener Siemieniec dostanie propozycję nie do odrzucenia.

WIĘCEJ O JAGIELLONII BIAŁYSTOK NA WESZŁO:

SZYMON JANCZYK

fot. Newspix

74 komentarzy

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama