Reklama

Minimum piłki w piłce. Real wymęczył zwycięstwo z Getafe

Michał Kołkowski

Opracowanie:Michał Kołkowski

23 kwietnia 2025, 23:53 • 4 min czytania 8 komentarzy

Nie jesteśmy przekonani, czy dzisiejsze starcie Getafe z Realem Madryt w ogóle wypada określić mianem „meczu piłkarskiego”. Jedno jest natomiast absolutnie pewne – było to ze wszech miar koszmarne widowisko. Za co oczywiście winę ponoszą przede wszystkim gospodarze, znani nie od dziś mordercy futbolu. Dlatego w żadnym wypadku nie współczujemy podopiecznym Jose Bordalasa porażki 0:1 z Królewskimi, choć gdyby tak rzetelnie podliczyć klarowne sytuacje strzeleckie na koncie obu ekip, to Getafe uzbierałoby ich znacznie więcej od Realu.

Minimum piłki w piłce. Real wymęczył zwycięstwo z Getafe

Statystyki mówią zresztą same za siebie:

Reklama

Getafe – Real Madryt 0:1. Kopanina zamiast meczu piłkarskiego

Kiedy w 68. minucie meczu sędzia Jose Sanchez Martinez pokazał żółtą kartkę Aurelienowi Tchouameniemu i uświadomiliśmy sobie, że jest to… pierwszy żółty kartonik w całym dzisiejszym spotkaniu, to naprawdę aż trudno było nam w to uwierzyć. Tym bardziej że ukarany został akurat zawodnik Realu Madryt. Doprawdy trudno o większą ironię losu, bo gdybyśmy mieli w największym skrócie przedstawić przebieg tego starcia, to ujęlibyśmy to tak – było to jedno wielkie pasmo fauli, prowokacji, szturchnięć, kuksnięć, pacnięć i kopnięć w wykonaniu graczy Getafe, z rzadka przerywane atakami – na ogół nieudolnymi – Królewskich.

Serio, obejrzeliśmy dziś znacznie więcej pojedynków typowych raczej dla ringu czy oktagonu, a nie dla piłkarskiego boiska. I niby nie powinno to choćby w najmniejszym stopniu dziwić, ostatecznie Getafe lubuje się w tego rodzaju „graniu”. No ale gdyby sędzia trochę szybciej zareagował i zaczął jeszcze w pierwszej połowie rozdawać indywidualne napomnienia za ewidentnie złośliwe faule, to gospodarze jednak poświeciliby trochę więcej uwagi kopaniu futbolówki.

A tak, to skupiali się głównie na tym, by z przyczajki uderzać swoich rywali łokciami. Masakra.

Dlatego największe pochwały należą się dziś Realowi nie za wygraną, ale za to, że przyjął wszystkie te prowokacje i przetrwał tę boiskową rąbankę. Wiadomo, atmosfera w ekipie Los Blancos nie jest najlepsza po odpadnięciu z Ligi Mistrzów, ale dzisiaj podopieczni Carlo Ancelottiego nie pozwolili, by frustracja przysłoniła im na murawie zdrowy rozsądek. Nawet Vinicius Junior trzymał nerwy na wodzy. Największe problemy z utrzymywaniem ciśnienia miał natomiast Endrick, któremu Ancelotti dał  szansę występu w wyjściowej jedenastce. Ale nie będziemy przesadnie krytyczni dla młodego napastnika, bo na niego gospodarze szczególnie się uwzięli. Dość powiedzieć, że po pięciu minutach gry naliczyliśmy pięć sytuacji, gdy Endrick musiał gramolić się z murawy, poturbowany przez defensorów Getafe.

Gospodarzom zabrakło skuteczności po przerwie

Oczywiście wypadałoby też opowiedzieć o kwestiach czysto piłkarskich, ale nie za bardzo jest o czym dyskutować. Real wyszedł na prowadzenie w 21. minucie rywalizacji za sprawą Ardy Gulera, dla którego również znalazło się dzisiaj miejsce w podstawowym składzie. I było to prowadzenie zasłużone, bo przed przerwą Królewscy przeważali, o ile w ogóle można mówić o przewadze którejś ze stron w tak topornym, szarpanym spotkaniu. Trzeba jednak zaznaczyć, że w drugiej odsłonie meczu to Getafe wykreowało sobie znacznie lepsze sytuacje do zdobycia bramki i naprawdę niewiele brakowało, by Real stracił dziś punkty. Mamy na myśli zwłaszcza samą końcówkę, gdy goście mocno się pogubili w obronie, pozostawiając przeciwnikom zdecydowanie za dużo przestrzeni w okolicach własnej szesnastki.

Na szczęście dla Królewskich, gospodarzom brakowało dziś skuteczności. Parę razy refleksem wykazał się również Thibaut Courtois.

Wszystko to nie ma już jednak dla Los Blancos większego znaczenia, bo dzisiaj liczyło się właściwie tylko to, by wyszarpać trzy punkty i skrócić znów dystans do Barcelony. Miłym bonusem byłoby również rozegranie meczu bez kolejnych kontuzji, ale tego warunku spełnić już się nie udało. Najpierw Ancelotti musiał zdjąć z boiska Davida Alabę, a później uraz zgłosił także Eduardo Camavinga – czyli właśnie ten piłkarz, który wcześniej zmienił doświadczonego Austriaka. Carletto już zapowiedział w jednym z pomeczowych wywiadów, że najprawdopodobniej obu tych piłkarzy zabraknie w kadrze meczowej na finał Pucharu Króla.

GETAFE CF – REAL MADRYT 0:1 (0:1)

  • 0:1 – Guler 21′

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

fot. NewsPix.pl

8 komentarzy

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Hiszpania

Reklama
Reklama