Nie ma co ukrywać: Adrian Siemieniec dokonał wczoraj z Jagiellonią Białystok czegoś wielkiego. Pokonał Cercle Brugge i przeszedł do ćwierćfinału Ligi Konferencji, co w realiach polskich klubów jest dużym sukcesem. Trener mistrza Polski zachowuje jednak spokój i przypomina, gdzie Jagiellonia była dwa lata temu.

Na łamach Meczyków Siemieniec przyznał, że historia, jaką współtworzy, jest z perspektywy kibica Jagiellonii niesamowita. Ale też zaznaczył, że nigdzie nie ma zamiaru odlecieć: – Staram się po prostu być swoją twarzą. Być naturalny, taki jak jestem na co dzień, nie grać nikogo. Sam siebie oceniać nie będę. Dzisiaj kibice, którzy kibicują od lat temu klubowi przeżywają też historyczne chwile z nami, też na nie pracują, liczba wyjazdów, które dzięki tej drużynie mogli odbyć, miejsca, w których się dzisiaj pojawiamy. W ogóle historia, która jest dzisiaj pisana… Jagiellonia zagra z Realem Betis o półfinał Ligi Konferencji – dwa lata temu ta drużyna była zagrożona spadkiem z Ekstraklasy, też stała zupełnie inaczej finansowo i organizacyjnie. Tak szybko jak ta drużyna weszła na taki poziom, tak szybko wzrosły wobec niej oczekiwania, ale przy tym wszystkim porozmawiajmy o tych faktach, które przytaczam, bo w tym wszystkim można się łatwo zatracić i momentami stracić realizm w ocenie sytuacji.
Trener „Jagi” dodał też, że nie chce za bardzo wybiegać w przyszłość. Wie, że zagra we Wrocławiu (tam rozegra się finał LKE), ale… ze Śląskiem Wrocław w Ekstraklasie: – Jedyne, co jest na razie pewne, to to, że we Wrocławiu zagramy ze Śląskiem w Ekstraklasie i tego się trzymajmy. A w ćwierćfinale Ligi Konferencji jest bardzo poważne granie z bardzo poważnymi firmami i ta poprzeczka jest już zawieszona bardzo wysoko.
Najbliższy mecz Jagiellonia zagra w niedzielę, z Lechem Poznań, co można uznawać za kluczową rywalizację w kontekście walki o mistrzostwo Polski.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Fot. Newspix