Po dwóch tygodniach przerwy Jeremy Sochan wrócił do gry. Jego San Antonio Spurs pokonali dzisiaj w wyjątkowym meczu w Paryżu Indianę Pacers, a sam Polak rozegrał świetne zawody, choć nie spędził na parkiecie zbyt wiele czasu.
Nie ma łatwo w trwającym sezonie nasz jedynak w NBA. Z jednej strony może pochwalić się naprawdę solidnymi statystykami – rekordowymi zdobyczami w kategorii punktów oraz zbiórek czy wysoką skuteczność z gry. Z drugiej jednak zdążył ominąć sporo meczów. Najpierw w okresie listopada i grudnia doznał kontuzji kciuka, a potem na początku roku odezwał się u niego ból pleców.
Cóż, miejmy nadzieję, że wszelkie problemy Jeremy ma już za sobą, bo regularnie pokazuje, jak ważną jest częścią San Antonio Spurs. Dzisiejszy mecz z Indianą Pacers nietypowo rozpoczął na ławce rezerwowych, ale w 17 minut zrobił naprawdę sporo dobrego. Trafił 6 z 9 oddanych rzutów, co przełożyło się na 13 punktów, do których dołożył 9 zbiórek oraz 3 asysty. Tradycyjnie świetnie porozumiewał się też z Victorem Wembanyamą.
what a quarter! 😱😱
END 3 | SAS 105, IND 80 pic.twitter.com/lgPh9r1blA
— San Antonio Spurs (@spurs) January 23, 2025
Dla rosłego lidera Spurs było to wyjątkowe spotkanie. W ramach #NBAParis Game po raz pierwszy w karierze miał okazję zagrać jako gracz Spurs przed własną, francuską publicznością. I trzeba przyznać, że naprawdę dał radę. Jego linijka statystyczna prezentowała się następująco: 30 punktów, 11 zbiórek, 6 asyst i 5 bloków.
Przy tak dysponowanym Wemby’m nic dziwnego, że Spurs bez wielkich problemów pokonali Pacers. Wynik – 140:110 dla San Antonio – musi jednak robić wrażenie.
Oba zespoły spotkają się ponownie w sobotę. Godzina znowu będzie bardzo przyjazna dla europejskich widzów – bo mecz rozpocznie się już o 18.
Fot. Newspix.pl