Reklama

LA w ogniu. Dlaczego musimy bać się o dom mundialu w 2026 roku?

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

12 stycznia 2025, 08:02 • 8 min czytania 26 komentarzy

Świat Amerykanów stoi w ogniu, a my, Europejczycy, mamy się czego obawiać. Mimo że chodzi “tylko” o Los Angeles i okolice, a tu i teraz gigantyczne pożary są dla nas bardziej ciekawostką – tak jak analogicznie dla Amerykanów powodzie w Polsce czy Hiszpanii – to my przeniesiemy się w tamte strony świata na mundial i igrzyska olimpijskie. Właśnie do USA, także do “Miasta Aniołów”, które na półtora roku przed turniejem nie potrafi zwalczyć swoich demonów.

LA w ogniu. Dlaczego musimy bać się o dom mundialu w 2026 roku?

Ktoś pewnie stwierdzi, że na siłę łączymy sport z tragedią, jaka nawiedziła Kalifornię. No, bo dlaczego to ma być ważne? Dlaczego przeciętny Jan Kowalski miałby przejmować się czymś oddalonym o kilkanaście tysięcy kilometrów? Rzecz w tym, że nie musi, ale warto sobie uświadomić, że w konkretnej sytuacji w przyszłości niejeden sportowiec albo kibic będzie mógł spojrzeć na Hollywood Hills z niepokojem.

Bo to, co dzieje się od początku roku w Los Angeles, nie jest dziełem przypadku i pojedynczego wyskoku, o którym można powiedzieć “Meh, ugaszą i po sprawie, spokój na lata”. Nie do końca, bo ogromne pożary i towarzyszący im silny wiatr w tej części USA to normalna, a w ostatnich latach nasilająca się sprawa. Nie znaczy to, że każda iskra i niedogaszone ognisko kończą się katastrofą, ale to rejon szczególnie podatny na tego typu działanie żywiołu. I tak jak nieodpowiedzialne w Polsce jest budowanie mieszkań na terenach podmokłych albo w pobliżu strefy zagrożenia powodzią, tak w perspektywie wieloletniej niekoniecznie rozsądne jest to samo w niektórych dzielnicach przylegających lub należących do LA, tyle że z powodu szerzącego się ognia.

Co wspólnego mają pożary w Los Angeles z mundialem w 2026 roku?

Zapytacie – ale co to ma wspólnego ze sportem, mundialem, igrzyskami? A no to, że idealny organizator turniejów rangi międzynarodowej nie istnieje, a to właśnie jeden z tych ważnych momentów, kiedy trzeba zwrócić uwagę na potencjalne niebezpieczeństwa i… zacofanie czy wręcz głupotę Amerykanów. Skoro razem z Kanadą i Meksykiem w 2026 roku mają stworzyć dom dla ludzi sportu z całego świata, powinni być świetnie przygotowani pod każdym względem, prawda? Prawda?

Najlepszą odpowiedzią, na początek, będą te obrazki:

Reklama

Poziom zanieczyszczenia powietrza w Los Angeles (stan na 10 stycznia)

Mapa, która pokazuje szerzące się pożary w LA i okolicy (stan na 10 stycznia)

SoFi Stadium, na którym 12 czerwca 2026 roku reprezentacja USA rozegra mecz otwarcia mundialu, jest oddalony od najbliższego pożaru w Palisades zaledwie o kilkanaście kilometrów (tak jak największe lotnisko LAX). “Zaledwie”, patrząc na infrastrukturę i ograniczone możliwości strażaków czy siłę wiatru sięgającą 100 kilometrów na godzinę. Oczywiście szansa, że ogień przedostałby się tak daleko w głąb miasta jest bardzo niewielka, ale przy poziomie zabezpieczeń, jakie stosują Amerykanie – kto wie? Obecne pożary są wielkie w skali historycznej, a więc dlaczego w ciągu następnych lat miałyby nie dotrzeć dalej? A nawet jeśli nie, jakość powietrza biorąca się z pożarów spadła do bardzo niskich poziomów nawet w dzielnicach bliżej śródmieścia w Downtown, także w okolicach mundialowego stadionu.

A co dopiero powiedzieć o wszelkich ośrodkach, hotelach, bazach treningowych, które są rozsiane po całym Los Angeles? Właśnie w górzystej i zalesionej części znajdziemy większość miejsc wypoczynkowych z najwyższej półki, z których też naturalnie korzystają sportowcy. Na razie możemy tylko dywagować, ale akurat w tym przypadku scenariusz, wedle którego pośrednie lub bezpośrednie efekty pożaru wpływają na ludzi ze świata sportu akurat w okresie rozgrywania turniejów, nie jest tak nieprawdopodobny.

Reklama

Władze Los Angeles same ukręciły na siebie stryczek

Potencjalne obawy za rok lub za trzy lata mogą się nasilić, jeśli najważniejsze jednostki rządowe w Kalifornii i stricte w Los Angeles dalej będą traktować temat pożarów po macoszemu. Warto zacząć od tego, że brakuje strażaków, bo rada miasta zarządziła zmniejszenie budżetu na służby o 17 mln dolarów. Kristin Crowley, szefowa straży pożarnej, ma o to pretensje, ale sama od kilku lat robiła swoje, żeby nie pomóc własnym jednostkom. To osoba homoseksualna, której zależało, żeby do pożarnictwa wprowadzić jak najwięcej ludzi o tej samej lub innej niż hetero orientacji seksualnej. I zamiast skupiać się na budowaniu służb elitarnych, niepotrzebne siły skierowano na tworzenie miejsca przyjaznego dla gejów, lesbijek i tym podobnych. Serio.

To nie największa kropla w morzu problemów, lecz dająca do myślenia, jak Amerykanie lekceważą niebezpieczeństwa znajdujące się tuż pod ich nosem. Dziś najmocniej obrywa jednak burmistrz LA, Karen Bass, która w czasie pożarów wyleciała do Ghany, zamiast zarządzać ogromnym kryzysem w swoim mieście. Wróciła dopiero w chwili, gdy służby zagrzmiały, że nie dają rady.

Ale pomimo wizerunkowego strzału w kolano nie to jest najważniejsze. Mieszkańcy Los Angeles z frustracją wracają do decyzji o przeniesieniu środków ze służb pożarniczych na pomoc dla nielegalnych imigrantów oraz walkę z bezdomnością, a także na różne programy LGBT. Tak, to dzieje się w miejscu na mapie świata, w którym/wokół którego dzieją się takie rzeczy:

Różnymi kolorami zaznaczone dzikie pożary od 1970 roku (w latach 1878-1969 podobnie, choć bardziej w głąb LA)

Mówiąc wprost, jest przed czym się chronić, a najnowsza historia wcale nie powinna uspokajać rządzących. Naiwne byłoby myślenie, że Los Angeles jest bezpieczne, skoro wielkie pożary tworzą się w innych rejonach Kalifornii:

Na ten moment mówimy o kilkudziesięciu tysiącach akrów przejętych przez ogień, a te liczby będą rosnąć, bo strażacy nie są w stanie opanować żywiołu w obecnej formie. Póki co wiadomo tyle, że będzie tylko gorzej, kolejne tysiące budynków znikają z powierzchni ziemi, a setki tysięcy ludzi zostawiają swój dobytek i muszą się ewakuować. To paraliż nawet dla tak ogromnego miasta.

Los Angeles nie zdąży schować gorszej twarzy na czas mundialu

A to nie jedyny poboczny skutek lekceważącego podejścia amerykańskich rządzących. Mamy zniszczenia, ogień, dym, ogromne zanieczyszczenie powietrza (a pamiętajmy, że tam normy nie są takie jak w Europie, więc żółty kolor może być równie dobrze czerwonym). Ale też masowe przeniesienia ludności i… gangi.

W sieci już można zobaczyć, jak na klęsce żywiołowej korzystają przestępcy. To nie wygląda jak u nas, choćby w Polsce, że na jedno miasteczko dotknięte powodzią odważy się aktywować kilku, w porywach kilkunastu szabrowników. Historie, które słyszeliście o LA, są prawdziwe – bardzo wysoki poziom przestępczości można zobaczyć niemal na każdym kroku, a szczególnie nocą, kiedy nawet w popularnych dzielnicach nie poleca się chodzić na spacer. Tu ujawniam się ja, autor – bo sam to odczułem.

A zatem tym bardziej oczywiste, że kolejną wypadkową pożarów jest większe niebezpieczeństwo na ulicach. Dodając do tego nieradzące sobie służby, bezdomnych i hmm, kolejne rzesze bezdomnych – cóż, dostajemy niepokojący obraz miasta otwierającego mundial w 2026 roku.

Jasne, nic z tych rzeczy nie musi wydarzyć się za półtora roku. Ale póki co nie zapowiada się, żeby ani w 2026 roku, ani w 2028 roku konkretnie w Los Angeles byli przygotowani do organizacji jak trzeba. Tu chodzi o całe domino. Bo z jednej strony fajnie, że burmistrz poświęciła wygraną kampanię i później część budżetu na walkę z bezdomnością. Sam w trakcie eksplorowania LA dwa miesiące temu byłem ciekaw, jak to naprawdę wygląda. I proporcje są szokujące.

Raz na kilka przecznic (w dzień, w nocy gorzej) znajdziecie bezdomnego w wersji: narkoman albo chory psychicznie. No, często obie cechy na raz, a co gorsza – właśnie tacy ludzie tworzą “obozy”, do których wolelibyście się nie zbliżać, o ile nie chcecie sprawdzić, czy oprócz amfetaminy ktoś nie ma jeszcze klamki pod ręką.

A więc mamy tutaj naprawdę złożony problem, bo:

  • bezdomni są ogromną bolączką: odstraszają turystów, są niebezpieczni, też tworzą dzikie pożary i ogółem składają się na przestępczość,
  • rząd LA chce zwalczyć wysoki procent bezdomności, ale za bardzo nie potrafi,
  • teraz wyskoczyła inna klęska, jaką są pożary, więc temat bezdomności musi zejść na drugi plan finansowo i politycznie,
  • ale nie ma pewności, że Amerykanie wyciągną wnioski i lepiej przygotują się na przyszłość (uwierzcie, w wielu podstawowych kwestiach są zacofani względem Polski),
  • ale jest za to pewność, że nie zdążą wrócić do problemu nr 1 na czas mundialu.

A nie wspomniałem o śmiesznie rozwiniętym metrze (ha, czym?), mocno średniej komunikacji miejskiej, ogromnych korkach i jeszcze wielu innych, pomniejszych sprawach, które składają się na jeden brutalny wniosek…

Mała jest szansa, że w 2026 roku dom reprezentacji USA i ogólnie jeden z domów mundialu będzie jak ta willa z dzielnicy Beverly Hills, która pełni rolę odrealnionej, ładnej i dobrze chronionej wysepki w morzu ciemnych stron Los Angeles. No, chyba że Amerykanie będą chcieli przyjmować ludzi ze świata sportu jak gwiazdy Hollywood na gali rozdania Oskarów, pozbywając się bezdomnych z ulic na czas wydarzenia. Ale tak oszukać oko kamery i nowych gości można na dzień, dwa. Nie na dwa miesiące.

Źródła grafik: nytimes.com, projects.capradio.org, watchduty.org

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Kolejny Polak trafi do Championship? Do klubu wpłynęła oferta wypożyczenia

Szymon Piórek
0
Kolejny Polak trafi do Championship? Do klubu wpłynęła oferta wypożyczenia
Ekstraklasa

Były piłkarz Jagiellonii oburzony pogłoskami na swój temat. “Stanowczo zaprzeczam!”

Arek Dobruchowski
1
Były piłkarz Jagiellonii oburzony pogłoskami na swój temat. “Stanowczo zaprzeczam!”

Piłka nożna

Anglia

Kolejny Polak trafi do Championship? Do klubu wpłynęła oferta wypożyczenia

Szymon Piórek
0
Kolejny Polak trafi do Championship? Do klubu wpłynęła oferta wypożyczenia
Ekstraklasa

Były piłkarz Jagiellonii oburzony pogłoskami na swój temat. “Stanowczo zaprzeczam!”

Arek Dobruchowski
1
Były piłkarz Jagiellonii oburzony pogłoskami na swój temat. “Stanowczo zaprzeczam!”

Komentarze

26 komentarzy

Loading...