Reklama

Błysk Wąska, problemy Żyły i cisza w Bischofshofen. Czy TCS wygrał najlepszy skoczek? [REPORTAŻ]

Jakub Radomski

Autor:Jakub Radomski

06 stycznia 2025, 21:42 • 9 min czytania 37 komentarzy

Przed ostatnim skokiem prawie wszyscy w Bischofshofen byli przekonani, że Turniej Czterech Skoczni wygra Stefan Kraft. Ale stała się rzecz niespodziewana i wielki mistrz, który musiał długo czekać na oddanie skoku, spadł na trzecie miejsce. Na obiekcie, który był rozgrzany do czerwoności, milczenie. Niedowierzanie. Ale chwilę później Austriacy jakby ogarnęli, że w sumie wypada się cieszyć, bo wygrał Daniel Tschofenig, też ich reprezentant. Szkoda tylko, że na ten intrygujący i fascynujący spektakl w Bischofshofen Polacy patrzyli, jakby to nie był ich świat. Błysnął ósmy w klasyfikacji turnieju Paweł Wąsek, ale inni zawiedli. Adam Małysz, prezes związku, w gorzkich słowach oceniał dyspozycję Piotra Żyły.

Błysk Wąska, problemy Żyły i cisza w Bischofshofen. Czy TCS wygrał najlepszy skoczek? [REPORTAŻ]

Polskie skoki to już nie tylko Kamil Stoch, Piotr Żyła i Dawid Kubacki. To też Paweł Wąsek, który właśnie jest w powietrzu” – powiedział spiker zawodów w Bischofshofen podczas drugiej próby tego ostatniego. Nie było tak świetnie jak w Innsbrucku (piąte miejsce), ale Wąsek znów był w dziesiątce, plasując się na ósmej pozycji. Takie samo miejsce zajął w całym turnieju i dziś można powiedzieć, że polskie skoki narciarskie to przede wszystkim on.

Moje skoki jeszcze nie są idealnie ustabilizowane, ale cieszę się, że te w konkursie najczęściej wyglądały tak, jak chciałem. Teraz trochę się zmienia, przybywa mi obowiązków poza samym skakaniem, ale to normalne w takiej sytuacji. Głosy, że stać mnie na podium, trochę przytłaczają, ale myślę, że to osiągalne. Mam nadzieję, że chłopaki z drużyny też znajdą to właściwe czucie, bo ich również stać na dobre próby. Chciałbym, żebyśmy byli mocni jako zespół – mówił Wąsek po zakończeniu rywalizacji.

Paweł ma za sobą świetny turniej. W dwóch konkursach nie był daleko od ścisłej czołówki. On rośnie, jeśli chodzi o osobowość, ale też jest coraz lepszy w locie i daję sobie radę z presją – dodawał trener Thomas Thurnbichler, pod którego wodzą Wąsek robi ciągłe postępy i dzięki nim ma teraz sezon życia.

Załamany Hoerl

Austriak, prowadzący Polaków, mógł się cieszyć też z ostatecznego rozstrzygnięcia, bo Turniej Czterech Skoczni wygrał Daniel Tschofenig, czyli skoczek, z którym przez jakiś czas pracował, zanim objął Polaków. Ale wygrana Tschofeniga była specyficzna.

Reklama

Tschofenig ze Złotym Orłem 

Choć Austriacy toczyli bratobójczy pojedynek na swojej ziemi, bo w grze byli jeszcze Stefan Kraft i Jan Hoerl, mało kto spodziewał się, że wygra ten najmłodszy. Przed konkursem w Bischofshofen różnice między nimi były minimalne. Tschofenig skoczył najgorzej w pierwszej serii. W drugiej poszybował daleko, ale czy wtedy mogło się wydawać, że ten skok da mu wygraną w turnieju? Raczej nie. Hoerl zmieniłby go na pozycji lidera, gdyby nie bardzo złe lądowanie i noty po 16 punktów. Starszy z dwójki Austriaków przez kilka minut siedział potem załamany, pocieszany m. in. przez mamę. Kiedy pozostał ostatni skok w konkursie, prowadzącego po pierwszej serii Krafta, nagle zerwał się wiatr. Faworyt musiał czekać, by usiąść na belce, co nie jest komfortowe nawet dla największych.

Na dole spiker puścił wielki hit Eminema, „Lose Yourself” – piosenkę, która zaczyna się od słów: „Powiedz, czy gdyby trafiła Ci się okazja, szansa, która trafia się raz w życiu, aby w jednej chwili zdobyć wszystko, czego kiedykolwiek pragnąłeś, to pochwycisz ją, czy pozwolisz jej się wymknąć?”.

Kraft pozwolił jej się wymknąć. Skoczył za krótko i przez jakiś czas na skoczni, gdzie było 14 300 osób, nikt się nie cieszył. Zapanowała cisza, bo mało kto spodziewał się takiego rozstrzygnięcia. Poza tym Kraft i Hoerl to chłopcy stąd. Chodzili do szkoły znajdującej się kilka kilometrów od skoczni, a Tschofenig podchodzi z Villach, spod słoweńskiej granicy. Niby rodak, ale jednak trochę obcy.

Dopiero po chwili zwycięzca Turnieju wyszedł do kibiców i zaczął się cieszyć. Thurnbichler powiedział po konkursie, że turniej wygrał najlepszy, ale czy rzeczywiście? Czy nie była to jednak bardziej sytuacja, pokazująca, jak wiele w skokach znaczy szczęście do odpowiednich warunków?

Reklama

No właśnie.

Tschofenig był dzisiaj najlepszy. Dla mnie to spory zawód. Będę cieszył się z chłopakami, ale to Daniel płaci rachunek – przyznał Kraft na konferencji prasowej. Próbował żartować, ale widać było smutek.

„Nie można odbijać się na chama”

Austria się cieszy, ale tak nie do końca, bo spodziewała się wygranej Krafta. Polacy na te końcowe obrazki patrzyli z perspektywy skoczni i mało kto poza Wąskiem miał powody do radości. Bo ostatni konkurs w Bischofshofen był trochę symbolem występu Biało-Czerwonych w całym turnieju. Aleksander Zniszczoł dał się poznać jako zawodnik, który prezentował się świetnie, ale w seriach niepunktowanych. W kwalifikacjach oraz konkursach wyglądało to gorzej. W Bischofshofen w drugiej serii on i Dawid Kubacki (lepiej wypadł w części austriackiej niż niemieckiej) wygrali tylko z najsłabszym Mariusem Lindvikiem. Piotr Żyła? Zajął 48. miejsce.

Ta impreza będzie się też kojarzyć z niektórymi nieco dziwnymi wypowiedziami polskich skoczków. Kubacki po nieudanych próbach w części niemieckiej mówił słowa, które mogły zostać odebrane jako nieufność w stosunku do sztabu. Żyła, gdy dostał się do pięćdziesiątki w Bischofshofen, w końcu porozmawiał z dziennikarzami, ale była to wypowiedź trochę tajemnicza. – Miałem problemy ze sobą, ale nie chcę tego analizować. Najlepiej zamknijmy ten temat i tyle – mówił. Tajemniczy był też Thurnbichler, który w rozmowie z Michałem Chmielewskim z TVP Sport po kwalifikacjach do ostatniego konkursu powiedział: – Możesz zapytać Piotrka, co się stało. Technika nie wyglądała tak, jak powinna, ale on jest jedynym, który może to rozwiązać.

Adam Małysz, prezes Polskiego Związku Narciarskiego, w wywiadzie udzielonym serwisowi PS Onet przed czwartym konkursem: – Trudno Żyle czasem przetłumaczyć pewne rzeczy i dotrzeć do niego tak, żeby faktycznie coś zmienił. Nawet jeśli coś zaczyna funkcjonować, to on i tak szuka swojego rozwiązania. Takiego, które sam uzna za najlepsze. Trudny zawodnik i każdy trener, nawet Stefan Horngacher, miał problemy. Umiał go ustawić, ale wiem, ile energii go to kosztowało. Piotrek w dobrej formie to anioł, pracuje się z nim fantastycznie. Gorzej w takich sytuacjach jak teraz, bo zaczyna bardzo dużo kombinować.

Żyła po konkursie w Bischofshofen: – Moje kłopoty na skoczni zaczynają się w głowie. Za tym często idzie wszystko.

Piotr Żyła w Bischofshofen 

Małysz pojawił się zresztą pod obiektem podczas konkursu w Bischofshofen i odpowiedział na kilka pytań. – Paweł robi swoje. Jest w formie, czuje to. Piotrek jest natomiast totalnie rozregulowany, ale trochę na własne życzenie, bo sam się w tym wszystkim trochę pogrążył. Cały czas coś kombinuje, nawet po fajnym skoku na treningu. Nie można odbijać się na chama, wszystkim, tak jak chce. Piotrek i Dawid przygotowywali się trochę indywidualnie, co może mieć wpływ. Dostali wolną rękę na własną prośbę, bo chcieli być więcej w domu – powiedział prezes Polskiego Związku Narciarskiego.

Skoki i „Milionerzy”

Gdy w dniu konkursu przyjeżdża się do Bischofshofen i człowiek chce się udać na skocznię, nie da się zgubić. Służby od razu po wyjściu z pociągu wskazują drogę. Na skocznię Paul-Ausserleitner-Schanze można dojść na nogach, co zajmuje kwadrans. Większość osób decyduje się właśnie na to. Przy kasach spora kolejka – bilet jedynie na niedzielne kwalifikacje kosztuje 14 euro, a na kwalifikacje oraz konkurs razem – 51 euro. Sporo, ale w Austrii zarabia się dużo więcej niż w Polsce (jest też drożej, choć nie w takich proporcjach). Po wejściu na teren kompleksu przechodzi się obok kilku domów, w których każdy ma wielki telewizor i włączony ORF, oczywiście na skoki narciarskie.

Dziennikarze mogą wybrać inną opcję dojazdu – kilkaset metrów od dworca znajduje się Sport Mittel Schule – szkoła, którą ukończyli zarówno Kraft, jak i Hoerl. Ten pierwszy jest tu lokalnym bohaterem – na ścianie znajdują się zdjęcia Krafta i wykaz jego osiągnięć. Austriak był uczniem placówki w latach 2003-2007. Spod szkoły kursują autobusy dla mediów, które prowadzą prosto na skocznię.

Szkoła Hoerla i Krafta 

Obiekt im. Paula Ausserleitnera nie robi takiego wrażenia, jak Bergisel w Innsbrucku, ale zdecydowanie ma swój klimat. Jeżeli staniesz pod skocznią, od lewej strony, możesz na telebimie widzieć skoczka na rozbiegu, a kiedy się odbija, odwracasz wzrok w prawo i obserwujesz, już na żywo, jego lot. Czas zgromadzonym kibicom umila zabawa w stylu „Milionerów”. Na telebimie pojawia się pytanie dotyczące skoków, fani muszą znaleźć odpowiedź. To trochę taki powrót do przeszłości, bo kiedy kilkanaście lat temu niemiecki RTL zaczął inwestować w skoki i robić z nich widowisko na miarę Formuły 1, studio prowadził Günther Jauch – znany dziennikarz, który w niemieckiej telewizji prowadził też „Milionerów”.

Podczas konkursu w Innsbrucku z austriackimi dziennikarzami porozmawiał Andreas Goldberger. Były znakomity skoczek powiedział, że tak wielka dominacja trzech zawodników z jego kraju jest ryzykiem i zarazem pewnym zagrożeniem dla świata skoków narciarskich. W Bischofshofen o komentarz do tych słów poprosiłem Sandro Pertile, dyrektora Pucharu Świata w skokach.

Zgadzam się, że taka sytuacja może zabić dyscyplinę, ale po pierwsze muszę podkreślić, że Austriacy od kilku tam ciężko pracowali, by być w tym miejscu. Zasłużyli na to. Poza tym, jest kilku zawodników, którzy zaczynają się do nich zbliżać, jak np. Wąsek, którego rozwój od pewnego czasu bardzo mi się podoba – powiedział Włoch w rozmowie z Weszło.

Wcześniej, na specjalnej konferencji prasowej, Pertile udzielił kilku informacji dotyczących przyszłości dyscypliny. Zaprezentował projekt mobilnej skoczni HS150, która w przyszłości mogłaby „jeździć po świecie”. Odniósł się do swoich słów, dotyczących możliwego skakania w Dubaju czy na Maracanie, mówiąc, że to idea długofalowa, dziesięcioletnia. Zapowiedział też, że w planach FIS jest lekkie powiększanie mamucich obiektów, co mogłoby dać nowe rekordy świata (choć FIS nie prowadzi oficjalnej klasyfikacji tychże).

Trzej Królowie z Austrii

Ostatni konkurs turnieju rozgrywano 6 stycznia, czyli w Święto Trzech Króli. Tym razem wybrzmiało to dosłownie, bo w rywalizacji o Złotego Orła do końca pozostało trzech Austriaków, którzy byli w klasyfikacji bardzo blisko siebie: pierwszego Krafta i trzeciego Tschofeniga dzieliło tylko 1,3 punktu. Pod skocznią można było jednak mieć wrażenie, że faworytem zdecydowanej większości osób jest ten najbardziej doświadczony. W rozmowach z Weszło po trzecim konkursie właśnie jego jako zwycięzcę turnieju wskazywali legendarny trener Alexander Pointner i Goldberger. Polscy skoczkowie, pytani po kwalifikacjach w Bischofshofen, byli nieco podzieleni: Kubacki i Zniszczoł wskazywali Krafta, podczas gdy Wąsek od początku turnieju obstawiał zwycięstwo Hoerla.

Wszyscy byli w błędzie.

W Bischofshofen Kraft w kwalifikacjach pokazał, że jest najmocniejszy w stawce, w serii próbnej było podobnie, a podczas konkursu wydawało się, że znów to udowodni. Ale doszło do zaskakującego finału.

Dla Stefana to mogła być jedna z ostatnich szans na wielki triumf, bo młodsi napierają. Hoerl i Tschofenig będą mieć jeszcze czas, by cieszyć się z imponujących wyczynów. Dlatego trochę szkoda, że tak dzisiaj wyszło – powiedział jeden z austriackich kibiców. Jego zdanie podziela pewnie wielu kibiców.

Tschofenig to pierwszy skoczek, urodzony w XXI wieku, który wygrał Turniej Czterech Skoczni. Dla Austriaków te zawody są równie ważne jak igrzyska olimpijskie. Austria ma ponad dziewięć milionów mieszkańców. Zawody w Bischoshofen oglądał ponad milion.

Sporo mówi się o kryzysie skoków narciarskich, ale są kraje i są zawody, w przypadku których zupełnie jeszcze tego nie widać.

 

 

 

Fot. Newspix.pl 

WIĘCEJ O SKOKACH NA WESZŁO:

Bardziej niż to, kto wygrał jakiś mecz, interesują go w sporcie ludzkie historie. Najlepiej czuje się w dużych formach: wywiadach i reportażach. Interesuje się różnymi dyscyplinami, ale najbardziej piłką nożną, siatkówką, lekkoatletyką i skokami narciarskimi. W wolnym czasie chodzi po górach, lubi czytać o historiach himalaistów oraz je opisywać. Wcześniej przez ponad 10 lat pracował w „Przeglądzie Sportowym” i Onecie, a zaczynał w serwisie naTemat.pl.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Polecane

Tschofenig, czyli idealny produkt systemu. Trudną o lepszą młodą twarz skoków narciarskich

Jakub Radomski
1
Tschofenig, czyli idealny produkt systemu. Trudną o lepszą młodą twarz skoków narciarskich
Francja

Oficjalnie: Didier Deschamps ogłosił rozstanie z reprezentacją Francji

Antoni Figlewicz
13
Oficjalnie: Didier Deschamps ogłosił rozstanie z reprezentacją Francji

Komentarze

37 komentarzy

Loading...