Reklama

Wzniosłe oświadczenia i trupy w szafie. Trudna sztuka sprzedania Pogoni Szczecin

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

28 grudnia 2024, 15:33 • 13 min czytania 112 komentarzy

Alex Haditaghi nie kupi Pogoni Szczecin, przynajmniej nie w tym momencie. Czy należy się tym faktem martwić, czy może raczej trzeba odetchnąć z ulgą, że facet, który w ciągu jednego wieczora wywlókł do mediów tajemnice działalności klubu, które poznał w trakcie rozmów, nie chwyci za jego ster bez dokładniejszego prześwietlenia jego metod, planów i pomysłów? Odpowiedź nie będzie jednoznaczna, bo w przypadku Portowców – w ostatnich latach czołowej drużyny w Polsce, ale też klubu z mnóstwem trupów w szafie – niewiele rzeczy jest jednoznaczne. Oto podróż przez zagmatwany temat sprzedaży Pogoni.

Wzniosłe oświadczenia i trupy w szafie. Trudna sztuka sprzedania Pogoni Szczecin

Pogoń Szczecin wydaje się mieć niewyobrażalnego pecha do potencjalnych inwestorów. Najpierw w przepychanki z nią wdał się Andrzej Grajewski. Była bitwa na oświadczenia, wyciąganie brudów, ujawnianie szczegółów rozmów, rzucanie liczbami. Alex Haditaghi zaserwował wszystkim porządne deja vu. Jarosław Mroczek przed świętami zdążył obwieścić, że zmiana właścicielska jest nieunikniona, lecz nie minęło parę dni i wszystko wzięło w łeb. Wolta zaskoczyła wielu, najbardziej dlatego, że Haditaghi z miejsca wskazał winnych.

Wierzyciele okazali się bezduszni, nie przystali na pomysłową propozycję: teraz zrobimy transfery i podążymy drogą ku wschodzącemu słońcu, a długi spłaci się potem, za parę lat, wedle nowych ustaleń oraz terminów. Wszak urodzony w Iranie, wychowany w Turcji i działający w Kanadzie biznesmen plany ma ambitne, zamierzał związać się ze Szczecinem na wiele długich lat, chyba naprawiając w ten sposób błąd z przeszłości, gdy poznał pannę z tego miasta, lecz nie wszedł z nią w poważny związek.

Szczeciński kibic zapłakał nad swym losem, co zrozumiałe. Umęczony troskami i porażkami, nakarmiony wizją majętnego biznesmena, widział już kres swojej Golgoty, gdy świat znów powiadomił go, że jest w nim Syzyfem, który szczęśliwego zakończenia zaznać nie może. Odkładając jednak to, że fan Pogoni tak bardzo pragnie, żeby w końcu było dobrze, wielu powodów do smutku nie ma. Patrząc z boku na to, jak Alex Haditaghi smalił cholewki do klubu, ciężko było uwierzyć w wizję, którą roztaczał.

Umówmy się, wyglądało to jak pokraczna maskarada i finał tej sprawy utwierdza w przekonaniu, że tego inwestora nie trzeba było traktować poważnie.

Reklama

Pogoń Szczecin dalej w rękach Mroczka. Upadł temat sprzedaży klubu

Pogoń Szczecin i Alex Haditaghi. Dlaczego sprzedaż klubu nie wypaliła?

Rozumiem rzecz jasna kibica Pogoni, który przerażony wizją upadku pod ciężarem długów, słowa o tym, że powodów do smutku nie ma, weźmie za potwarz i brak zrozumienia tematu. Losowy szczecinianin ma pełne prawo nie ufać Jarosławowi Mroczkowi, kwestionować wiedzę, którą serwuje mu klub i czuć zawód w związku z tym, że to, co latami było chwalone i wyglądało na stabilne, okazało się bardziej zamkiem na piasku. Portowcy potrzebują pieniędzy na teraz, na już, bez zwłoki. W tle piętrzą się zaległości, które trzeba spłacać, podczas gdy nie bardzo jest z czego.

Mamy jednak do czynienia z rzadkim przypadkiem klubu, który nie idzie na dno dlatego, że banda dyletantów prowadziła go ku katastrofie, mydląc wszystkim oczy. Pogoń:

  • ma zaplecze infrastrukturalne oraz akademię na europejskim poziomie
  • nie pogrążała się w chaosie zmian na najważniejszych stanowiskach w klubie
  • prowadziła rozsądną politykę transferową, praktycznie bez pudeł, zwłaszcza tych kosztownych
  • sprzedawała najlepszych piłkarzy za pieniądze, których 3/4 ligi może jej zazdrościć

Na różnych poziomach musiało dojść do błędów, zbyt optymistycznych kalkulacji, złego planowania, skoro dotarliśmy do miejsca, w którym coroczne sprawozdania finansowe wykazują, że Pogoń ma długi. Konkretniej, za oficjalnym komunikatem, ma 26,14 mln zł długu. Jeśli zaraz po tym zdaniu postawię kolejne, w którym stwierdzę, że Portowcy są dobrze zarządzanym klubem, będzie można podrapać się w głowę, ale czy taka sprzeczność nie jest w jakimś stopniu prawdziwa?

Sporo miejsca zajęłoby wynotowanie wszystkich sukcesów biznesowych Pogoni, zaczynając od wyśrubowania rekordowego wyniku pod względem przychodów z dnia meczowego, przez zaktywizowanie społeczności kibicowskiej także na polu zakupu oficjalnych produktów (niewiele mniej sprzedanych koszulek niż w przypadku Lecha Poznań), po zwiększenie wpływów z przychodów komercyjnych.

Pogoń Szczecin kierowana przez Jarosława Mroczka stała się też czołowym ekstraklasowiczem. Dwukrotnie kończyła ligę na podium, dotarła do finału Pucharu Polski, trzykrotnie startowała w europejskich pucharach. Wszystko to osiągnęła, mimo że startowała z pozycji zero, odbudowana od czwartej ligi. W XXI wieku tak wysoko w Ekstraklasie ani razu nie uplasowały się Górnik Zabrze, Widzew Łódź czy Cracovia, poza nimi jeszcze trzy kluby.

Reklama

W czołowej trójce najdrożej sprzedanych z Ekstraklasy piłkarzy jest jej przedstawiciel, w czołowej pięćdziesiątce jest ich czterech. W XXI wieku pod tym względem wyprzedają ją jedynie Lech Poznań oraz Legia Warszawa. Wisła Kraków ze złotych lat czy będący na fali wznoszącej Raków Częstochowa są nieznacznie, ale jednak w tyle. Poza faktem, że Pogoń dobrze eksportuje, oznacza to ni mniej, nie więcej, że grali w niej klasowi piłkarze, którzy wypłynęli na szerokie wody.

Jarosław Mroczek to najlepszy właściciel klubu w Polsce pod względem sesji zdjęciowych

Pogoń Szczecin w ostatnich latach była czołowym klubem na naszym podwórku, w dodatku nie jako wybryk czy wyskok. Ziściła więc to, o czym marzą w większości miast, do których Portowcy jeżdżą na ligowe starcia. Mamy jednak drugą stronę medalu w postaci licznych trupów w szafie, które podważają tezę o sprawnym zarządzaniu. Jakim cudem klub, który rozwija się na każdym polu, wciąż zwiększając wpływy, znalazł się pod ścianą, wkręcony w spiralę długów?

Skoro kolejni zainteresowani jej kupnem wzdrygają się, gdy zaglądają w “bebechy”, muszą one kryć poważniejsze problemy, niż nam się wszystkim wydaje.

Pogoń Szczecin i potencjał na zostanie futbolową potęgą

Inna rzecz, że dwa najgłośniejsze przypadki fiaska w negocjacjach wiążą się z osobami, których działania wywołują liczne znaki zapytania. Grajewskiego już zostawmy, szkoda czasu. Alex Haditaghi pozował jednak na postać bardzo podobną, lecz unoszący się wokół zapach farmazonu rozwiewało nieco portfolio zachodniego biznesmena. Wiadomo — co „amerykańskie”, z miejsca brzmi u nas poważniej.

Wątpliwości zacząłem mieć po pierwszym wywiadzie — czy raczej spisanych wypowiedziach — tego człowieka na łamach Goal.pl. Pierwsza rzecz, że facet w ogóle wyszedł do mediów na tak wczesnym etapie, gdy większość tego typu przejęć rozgrywa się w ciszy, chyba że gracz jest na tyle duży, że ciszy zachować się nie da. Mniejsza jednak o to, zostawmy samo mięso, czyli wypowiedzi.

„Moja wizja jest czytelna: wzmocnienie drużyny, czyli sprowadzenie w styczniu kilku piłkarzy, tak aby skończyć sezon w pierwszej czwórce, a jeśli szczęście się uśmiechnie, to odnieść sukces również w pucharze”.

„Jeśli nie dojdzie do porozumienia, przyszłość Pogoni będzie niepewna. Klub może być zmuszony do sprzedania 5-6 najlepszych piłkarzy, aby uregulować zobowiązania. To z kolei osłabi potencjał zespołu i uniemożliwi walkę o najwyższe lokaty. Taki scenariusz ‘zdewastowałby’ i kibiców, i miasto, które mocno się przecież angażuje. Nie chcę stać z boku i się temu przyglądać”.

Mamy typowe zalecanie się do lokalnej społeczności poprzez gwarancję transferów i sukcesów. Miód na kibicowskie serce: nowy właściciel kupi wspaniałych zawodników, powalczymy o trofea. Mamy też jednak przesłankę, która uderza i trafia do kibica jeszcze bardziej. Beze mnie zanosi się na tragedię, kompletną wyprzedaż. Zatroskany Alex nie chciał bezradnie na to patrzeć.

Sporo było też o miłości do Szczecina i Pogoni, która pojawia się zaraz po odwiedzeniu miasta, klubu. Jeszcze bez wspomnienia pierwszej dziewczyny, szczecinianki, która do dziś tkwi w sercu biznesmena, to pojawi się dopiero po wszystkim na PogonSportNet.pl. Haditaghi w mediach społecznościowych chwalił się wizytami na meczach, wyciekła też szacowana wartość inwestycji — dwadzieścia milionów euro.

Tan Kesler, Acun Ilicali i Tim Walter dowcipkują na dwa miesiące przed zwolnieniem Wernera na starcie jego trzyletniego kontraktu z Hull City 

W połączeniu z pełnym sukcesów życiorysem, inwestycjami w wielu krajach, budowało to obraz bardzo pozytywny, wiarygodny. Co prawda epizod-porażka w greckim AO Kavala nasuwał wątpliwości dotyczące sfery czysto sportowej, jednak tutaj gwarancją miał być Tan Kesler, były członek zarządu Hull City, który w imieniu Acuna Ilicalego udzielał się zarówno w angielskim klubie, jak i w NK Maribor, który Ilicali kupił po rozmowach z Aleksandrem Ceferinem.

Biorąc pod uwagę to wszystko, zapowiedzi typu „Pogoń ma potencjał, aby stać się futbolową potęgą”, nie wypadały tak kuriozalnie, jak gdyby rzucał nimi przeciętny polski przedsiębiorca zainteresowany kupnem klubu. Mimo że wciąż mówimy tylko o pustych słówkach, frazesikach, które nie niosą za sobą zbyt wiele treści. Peany na temat akademii, wspaniałych kibiców czy wielkim potencjale mógłby równie dobrze napisać Chat GPT.

Miłość, wierność, niekoniecznie uczciwość. Alex Haditaghi i medialna ofensywa

To, co przed finałem całej sprawy wyglądało po prostu dziwacznie, wybuchło nam w rękach w okresie świątecznym. Alex Haditaghi pokazał wówczas, że wyjątkowa aktywność medialna, którą odznaczał się do tej pory, to zaledwie ułamek jego możliwości. Oświadczenie, komentarz, wywiad — wszystko, wszędzie naraz. Biznesmen wypluwał z siebie coraz bardziej kuriozalne stwierdzenia, krótka lista potwierdzająca ten zarzut:

„Mówią, że nie wybierasz swojego przeznaczenia; twoje przeznaczenie wybiera ciebie. Dokładnie tak czuję się w Pogoni Szczecin”.

„Jako zagorzały kibic Pogoni Szczecin, darzę naszych zawodników najwyższym szacunkiem, szczególnie talenty takie jak Wahan Biczachczjan i najlepszy strzelec naszej ligi, Efthymios Koulouris”.

„Alexander Haditaghi, pełen pasji orędownik rozwoju i sukcesu Pogoni Szczecin, wyraził głębokie rozczarowanie fiaskiem umowy przejęcia i odbudowy ukochanego klubu piłkarskiego”.

„Niestety, nieugięci wierzyciele i krótkowzroczne żądania finansowe doprowadziły do nagłego końca tych marzeń, narażając nie tylko perspektywy drużyny, ale także wartość inwestycji wierzycieli”.

„Zakochałem się w Szczecinie, jego niesamowitym stadionie i pełnych pasji kibicach, którzy sprawiają, że ten klub jest tym, czym jest”.

„Kamieniem węgielnym planu Haditaghiego było zgromadzenie światowej klasy zespołu zarządzającego, który poprowadzi Pogoń Szczecin w nową erę”.

„Wiedza o tym, jak blisko byliśmy zapewnienia jaśniejszej przyszłości dla tego klubu, sprawia, że ten wynik jest tym bardziej rozdzierający serce. Mam nadzieję, że pewnego dnia wizja, jaką mieliśmy dla Pogoni Szczecin, stanie się rzeczywistością”.

Jeśli dawka takich wynurzeń nie sprawia, że w głowie zapala się nie tyle lampka, ile syrena alarmowa, wypada tylko pogratulować naiwności. Dzieła wybrane Haditaghiego stanowią jednak tylko część podsumowania jego wizerunku. Bardziej komiczną, lecz mniej istotną z biznesowego punktu widzenia. Znacznie bardziej martwić powinno to, że niedoszły właściciel klubu w ciągu jednego wieczora ujawnił masę szczegółów dotyczących zadłużenia, w dodatku zwracając gniew i rozczarowanie kibiców w konkretnym kierunku — Fabryki Papieru Kaczory, sponsora Pogoni, który udzielił jej istotnych dla dalszej działalności pożyczek.

Pogoń Szczecin ma najlepszą frekwencję w historii – na trybunach zasiada średnio 18300 widzów

Skondensowana dawka zarzutów Haditaghiego z PogonSportNet:

  • brak porozumienia z wierzycielami klubu w sprawie odroczenia terminu spłaty długu
  • zobowiązania w wysokości 50 milionów złotych z datą spłaty: lipiec 2025
  • wierzyciele uprawnieni do przekierowania transz z Ekstraklasy na własne konta
  • korzystanie z darmowej reklamy w klubie
  • odrzucenie korzystnych nowych warunków spłat, z ośmioprocentowym zwrotem

Alex Haditaghi wieszczył, że pod jego wodzą Pogoń Szczecin pozbyłaby się długów do 2027 roku. Z miejsca chciał spłacić trzydzieści milionów złotych i przeprowadzić kilka mocnych transferów, które pozwoliłyby klubowi walczyć o czołowe lokaty. Obiecywał zatrudnienie “5–7 wysoce doświadczonych profesjonalistów z takich krajów jak Turcja, Anglia, Grecja, Hiszpania, Serbia, Polska i Kanada — osób z głęboką wiedzą specjalistyczną w zakresie zarządzania piłką nożną, skautingu i operacji biznesowych”.

Biznesmen szedł szeroko, miał zainwestować łącznie 85 mln zł, lecz Pogoń przed zostaniem potęgą zatrzymała Fabryka Papieru Kaczory, która nie chciała czekać na pieniądze parę lat dłużej, niż się umawiała. Ostatni raz tak blisko sukcesu byliśmy, gdy Vanna Ly leciał nad Atlantykiem…

Niedoszły właściciel uderza w Pogoń Szczecin. Jak to o nim świadczy?

Zabieg Haditaghiego się udał. Co prawda ciosy przyjmuje także Jarosław Mroczek, który zdaniem biznesmena jest wspaniałym właścicielem i człowiekiem, ale gniew faktycznie skierował się na sponsora, który otrzymał setki obraźliwych maili oraz wiadomości. Wizerunkowo ucierpiała jednak cała Pogoń, której brudy są prane publicznie; która tłumaczy się z zawartych porozumień i ustaleń; która jest obśmiewana z powodu wywrócenia się całego dealu.

Mało kto zwraca uwagę na to, jak z tego zamieszania wyszedł Alex Haditaghi, który dwa miesiące temu był dla nas kompletnym anonimem i który za dwa miesiące zapewne znów anonimem się stanie. Jak wyglądałby poważny biznesmen, na jakiego Kanadyjczyk się kreował, gdyby swoimi inwestycjami zajmował się w ten sposób? Co się stało z umowami NDA, które nakazują obydwu stronom zachowanie w tajemnicy informacji, które uzyskano w trakcie negocjacji?

Haditaghi nic sobie z nich nie zrobił, wyciągnął wszystko na wierzch, utrudniając tym samym kolejne rozmowy. Od samego początku zachowywał się dziwacznie, budował swój wizerunek ratownika, jednocześnie wywierając presję na podpisanie z nim umowy. Fakt, Pogoń Szczecin jest zdesperowana i szuka inwestora, zależy jej na czasie, jednak analizując wszystko na chłodno, wygląda na to, że i drugiej stronie zależało na sprawnym przejęciu, co nie wróży niczego dobrego.

Biznesmen bardzo szybko przeszedł przecież od pomysłu na wykupienie 20-30% akcji klubu i spokojnego wdrażania się w jego życie do zapowiadanych z pompą inwestycji, opowiadania o sobie, jak o oddanym kibicu oraz zakusów na sterowanie wszystkimi i wszystkim.

Skrócona wersja zarzutów kibiców Pogoni Szczecin pod adresem obecnych władz klubu

Z dobrych źródeł wiem, że całkiem niedawno Portowcy rozmawiali z innym zagranicznym inwestorem, który zachowywał się zgoła inaczej. Do dzisiaj nie wypłynęły żadne nazwiska, nie wspominając już o szczegółach rozmów, które zaszły równie daleko, co w przypadku Haditaghiego. Wszystko wyglądało profesjonalnie, czego nie możemy powiedzieć o przaśnym show fundowanym wszystkim przez kanadyjskiego milionera. Upadek rozmów też nie wywołał lawiny uderzających w drugą stronę ciosów.

W środowisku już od pierwszych wywiadów Aleksa panowała mała konsternacja. Nikt, kto chce budować poważny projekt, nie obwieszcza wszem wobec, ile ma pieniędzy i co z nimi zrobi. Gry, które stosował Haditaghi, każą wątpić w jego faktyczne możliwości oraz intencje. Niedawno Krzysztof Kapinos ze Stali Mielec tłumaczył nam, ilu podejrzanych ludzi pojawia się przy klubie, który jest wystawiony na sprzedaż. Zauważał też, że brak nam organów kontroli, które mogą prześwietlić tych ludzi.

“Stal Mielec w City Football Group? Podpisuję nawet jutro!”. Jak sprzedać polski klub?

Lechia Gdańsk też została przejęta przez wizjonera, który długo i barwnie kreślił plany. Ładne słowa plus presja czasu i oczekiwania kibiców mogą wepchnąć klub w ręce człowieka, który wyrządzi mu większe krzywdy niż dotychczasowy, wyklinany pod nosem właściciel.

Pogoń Szczecin zostanie sprzedana. Pętla na szyi wciąż się zaciska

Kibic Pogoni Szczecin jest wściekły i rozczarowany, lecz co naprawdę wiedzieliśmy o Aleksie Haditaghim i jego ludziach? Tan Kesler kręcił się przy poważnym tureckim biznesmenie, ale rządy Acuna Icalego w Hull City przez ludzi z Wysp Brytyjskich są określane jako kowbojskie. Kesler przyłożył rękę do tego, że w ciągu trzech lat klub ma czwartego trenera. Z każdym z nich Hull podpisało długoletni kontrakt, który zakończył się na długo przed właściwą datą. Tim Walter miał pracować w klubie trzy lata, wytrwał pięć miesięcy.

W Polsce sam fakt pracy w angielskiej piłce robi wrażenie, jednak nie należy traktować tego, jak gwaranta kompetencji. Za względnie udane transfery Hull City odpowiadał fachowiec Stuart White, ale na poziomie strategicznym wiele rzeczy się rozjeżdżało, a to już działka Keslera i właściciela. Nie odmówię ani jemu, ani Haditaghiemu znajomości czy majątku, lecz co tak naprawdę oznaczałoby to dla Pogoni Szczecin? Skoro już na etapie negocjacji nowy inwestor dał się poznać jako raptus, który działa wbrew kanonom tego biznesu, czy faktycznie jest za kim płakać?

Nie mam co do tego pewności.

Mimo to że Alex Haditaghi nie wygląda na najlepszego partnera do rozmów, w głowie rodzi się jednak pytanie – co jest nie tak z Pogonią, że mimo różnych i licznych chętnych, kolejne negocjacje kończą się porażką? Słowa Haditaghiego o tym, że Pogoń nie jest do końca transparentna, brzmią wiarygodnie, niezależnie od tego, co jeszcze mówi kanadyjsko-irański biznesmen. Sprzedaż klubu z pachnącym nowością, regularnie wypełnianym stadionem oraz bardzo dobrym zapleczem, wygląda na bułkę z masłem, lecz entuzjazm następnych osób opada, gdy bardziej zagłębiają się w temat i poznają więcej szczegółów.

Szepty z otoczenia klubu sugerują, że powodem tego stanu rzeczy jest świadomość o tym, jak źle mają się sprawy wewnątrz Pogoni. I nie chodzi o to, że to kupców odstrasza, lecz o to, że obrotni ludzie, często tacy, którzy już sterują kilkoma drużynami w różnych krajach, orientują się, że cena będzie jedynie spadać. Czemu więc nie skorzystać i nie wrócić do rozmów, gdy pętla zaciśnie się jeszcze bardziej?

Wygląda na to, że zmierzamy właśnie do tego. Pogoń Szczecin zostanie sprzedana, to nie ulega wątpliwości. Kwestią do rozwiązania pozostaje to, za ile, kiedy oraz komu.

WIĘCEJ O POGONI SZCZECIN:

SZYMON JANCZYK

fot. Newspix, FotoPyK

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

112 komentarzy

Loading...