Reklama

Grabowski z wozu, Lechii ciężej. W Gdańsku brak powodów do optymizmu

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

30 listopada 2024, 10:30 • 9 min czytania 9 komentarzy

Przedostatnie miejsce w tabeli, przeszło dwa miesiące bez wygranej, najwięcej straconych goli w Ekstraklasie. Po szesnastu kolejkach ligowych zmagań Lechia Gdańsk wydaje się być niemalże skazana na degradację, a rozstanie z cenionym i lubianym trenerem Szymonem Grabowskim tylko pogłębiło przygnębienie panujące w Biało-Zielonym środowisku. Lechia sypie się właściwie na wszystkich frontach – oczywiście jej marna dyspozycja na boisku jest podstawowym problemem, ale klub kuleje przecież także finansowo, organizacyjnie i wizerunkowo. 

Grabowski z wozu, Lechii ciężej. W Gdańsku brak powodów do optymizmu

Dwa ostatnie spotkania w rundzie jesiennej – dzisiejsze, wyjazdowe z GKS-em Katowice i późniejsze, domowe ze Śląskiem Wrocław – to już ostatni dzwonek dla gdańszczan, by wykreować chociaż minimalne powody do optymizmu przed przerwą zimową.

Nieprzyjemne pożegnania

Z zaufaniem do Szymona Grabowskiego od początku było w tym sezonie krucho. Wprawdzie szkoleniowiec wszedł w okres letnich przygotowań w opromieniony triumfem na zapleczu Ekstraklasy, ale szybko się przekonał, że ten sukces wcale nie wzmocnił jego pozycji w strukturach klubu.

Już w maju z pracą w ekipie Biało-Zielonych pożegnało się czterech członków sztabu szkoleniowego: Paweł Ściebura, Rafał Rajzer, Dominik Milewski i Robert Dominiak. Zastąpili ich Radosław Bella (nowy asystent trenera), Mariusz Szymkiewicz (trener przygotowania fizycznego), Kevin Paxton (kierownik działu przygotowania motoryczno-medycznego) oraz Jordan Ward (główny fizjoterapeuta). Ta reorganizacja w sztabie wzbudziła pewne wątpliwości, ostatecznie Grabowski za jednym zamachem stracił dwóch asystentów, a przy okazji pożegnano również pracownika związanego z klubem od blisko dwóch dekad (Rafała Dominiaka). Działacze Lechii wyczuli jednak bezbłędnie, że lepszego momentu na przeprowadzenie tego rodzaju zmian nie będzie. Euforia po powrocie do najwyższej klasy rozgrywkowej była na tyle duża, że sztab udało się przemeblować przy relatywnie niewielkich kontrowersjach. No a potem o klubie znowu zrobiło się głośno z uwagi na szeroko pojęte problemy finansowe i organizacyjne, więc kwestia współpracowników Grabowskiego wylądowała na jeszcze dalszym planie.

Zresztą nieprzyjemne pożegnania na przestrzeni ostatnich lat stały się znakiem rozpoznawczym Lechii niezależnie od aktualnego układu właścicielskiego. Wystarczy spojrzeć na ciągłą rotację na stanowisku rzecznika prasowego klubu. W lutym 2024 roku tę funkcję przejął Michał Szprendałowicz, ale wytrzymał zaledwie do połowy października, po czym przeniósł się do Motor Lublin. Obecnie obowiązki rzecznika Lechii pełni zaś Piotr Gadzinowski. W takich okolicznościach trudno dbać o właściwą komunikację medialną. A to przecież tylko przykład. Jedna posada, akurat – co naturalne – dość mocno wyeksponowana.

Reklama

Działacze Lechii przedstawiali jednak reorganizację sztabu jako posunięcie niezbędne dla wzmocnienia zespołu. Żadnych sentymentów, bo liczy się tylko warsztat poszczególnych trenerów czy fizjoterapeutów. No i taką argumentację można było przyjąć. Wrażenie robił też fakt, że do Gdańska trafiają fachowcy z doświadczeniem w mocnych angielskich klubach. Potwierdziło się jednak wyświechtane powiedzonko, że nie należy oceniać książki po okładce. CV wspomnianego Kevina Paxtona wygląda całkiem imponująco, owszem, ale w praktyce Anglik nie sprawia wrażenia, delikatnie mówiąc, przesadnie mocno zaangażowanego w codzienną pracę dla Lechii. Zresztą ostatnio zaczął aktywnie poszukiwać nowych fuch na platformie LinkedIn. Papierami rzucił też Jordan Ward. Wprawdzie początkowo przedstawiciele Lechii opowiadali, że fizjoterapeuta opuścił Gdańsk tylko na moment z uwagi na problemy osobiste, ale Paweł Stankiewicz z “Dziennika Bałtyckiego” ustalił, że Ward rozstał się z klubem na dobre. Podobnie jak trener przygotowania fizycznego Damian Fos, który odszedł z ekipy Biało-Zielonych na początku października.

Wraz z końcem rundy jesiennej z klubem prawdopodobnie pożegna się również Patryk Dittmer, czyli kierownik zespołu. Widać zatem wyraźnie, że fatalne wyniki Lechii w Ekstraklasie i rozwiązanie kontraktu z Szymonem Grabowskim stanowią tylko wierzchołek góry lodowej, jeśli chodzi o problemy wewnętrzne klubu. Co tu dużo tłumaczyć, pracownicy Lechii mają rodziny, kredyty, plany na przyszłość. Potrzebują – jak każdy – finansowej stabilizacji. W Lechii nie ma o niej mowy.

Trener nabity w butelkę

Z dzisiejszej perspektywy wydaje się, że wyrok w sprawie Grabowskiego zapadł w klubie już kilka tygodni temu. Pocałunkiem śmierci okazało się – jak to często bywa – oświadczenie przedstawione jako deklaracja zaufania dla szkoleniowca. W praktyce był to jednak manifest poparcia dla Kevina Blackwella, dyrektora technicznego. Klub odpowiedział w ten sposób na transparenty kibiców, którzy domagali się rozstania z Anglikiem, jednocześnie wspierając pierwszego trenera.

– Zarząd Lechii Gdańsk jest oczywiście bardzo zaniepokojony dramatyczną serią przegranych meczów, w wyniku których nasza drużyna znajduje się obecnie na pozycji spadkowej, a także faktem, że zostaliśmy wyeliminowani z rozgrywek Pucharu Polski przez klub z trzeciego poziomu rozgrywek. Co więcej, nasz zarząd nie rozumiał niektórych złych decyzji trenerskich podejmowanych przez trenera Szymona Grabowskiego w pierwszych meczach sezonu, a nawet czasami braku opieki trenerskiej jako takiej. Niemniej jednak, po wysłuchaniu argumentów naszego dyrektora technicznego Kevina Blackwella i zgodnie z jego rekomendacją, nasz zarząd podjął decyzję, aby nadal wierzyć w zdolność Szymona Grabowskiego i jego sztabu – napisano w kuriozalnym komunikacie.

Prezes Paolo Urfer dodał: – Czujemy presję z zewnątrz, aby zwolnić naszego trenera, tak jak zrobiłyby to inne kluby. Mamy jednak silne wartości moralne i szanujemy zaangażowanie oraz pracę naszego sztabu. […] Mam nadzieję, że wyniki wrócą bardzo szybko, a nasza cierpliwość i silna wiara zostaną nagrodzone.

Reklama

Opowieści o zewnętrznej presji na zwolnienie Grabowskiego były rzecz jasna skrajnie oderwane od rzeczywistości. Po prostu działacze Lechii postanowili publicznie przeczołgać trenera, by jednocześnie wzmocnić pozycję Blackwella. A przecież już wcześniej współpracę tej dwójki otaczały pewne znaki zapytania. Ostatecznie nie jest to częsty obrazek, by dyrektor techniczny aż tak bezpośrednio angażował się w funkcjonowanie pierwszej drużyny. No i dziś Grabowskiego już w Lechii nie ma, natomiast głos Blackwella ma duże znaczenie przy wyborze jego następcy. Zresztą timing rozstania z trenerem to wisienka na torcie całej tej historii. Grabowskiego pożegnano tuż po przerwie na kadrę, a zarazem tuż przed końcem rundy. Rzeczywiście – idealny moment na zmianę szkoleniowca.

Oczywiście nie jest tak, że Lechia zwolniła trenera zupełnie bez powodu. Na początku września Biało-Zieloni wygrali w Ekstraklasie dwa mecze z rzędu, ale to ich jedyne zwycięstwa w sezonie 2024/25. Późniejszy bilans Lechii prezentuje się wręcz koszmarnie:

  • 2:3 z Jagiellonią Białystok (wyjazd)
  • porażka po karnych z Pogonią Grodzisk Mazowiecki w Pucharze Polski
  • 1:1 z Widzewem Łódź (dom)
  • 1:2 ze Stalą Mielec (wyjazd)
  • 0:2 z Legią Warszawa (dom)
  • 3:3 z Piastem Gliwice (wyjazd)
  • 1:2 z Cracovią (dom)
  • 0:0 z Koroną Kielce (wyjazd)
  • 0:3 z Pogonią Szczecin (dom)

Z drugiej strony, Grabowski może się czuć zwyczajnie nabity w butelkę. Kiedy w 2023 roku podjął się pracy w Gdańsku, trafił do klubu pogrążonego w totalnym chaosie. Dość powiedzieć, że Lechia nie była wtedy w stanie nawet rozgrywać sparingów, bo brakowało jej do tego piłkarzy. Trener uwierzył jednak Paolo Urferowi i jego świcie, że warto zacisnąć zęby i przetrwać ten burzliwy czas, by stać się częścią ciekawego, ambitnego projektu. No więc Grabowski przeprowadził drużynę przez okres największych turbulencji, a nawet więcej – powiódł ją nieoczekiwanie do awansu do Ekstraklasy. No i co mu z tego przyszło? Latem drużyna nie została wzmocniona, fundusz Mada Global nie wyprostował spraw finansowych, kolejni pracownicy opuszczają ekipę, Komisja Licencyjna dyszy gdańszczanom w kark.

Totalny bajzel, morale w załodze Biało-Zielonych szoruje po podłodze.

To już chyba rok temu było weselej – wtedy Urfer cieszył się jeszcze w Gdańsku jakąś tam wiarygodnością. Wiązano z nim pewne nadzieje, bo każdy właściciel wydawał się być lepszy od skompromitowanego Adama Mandziary. Ale w tej chwili obecny prezes Biało-Zielonych kojarzy się już wyłącznie z pustymi deklaracjami, a kibice – niczym Rod Tidwell w filmie “Jerry Maguire” – żądają, by “pokazał pieniądze”. Wątpliwe jednak, by Urfer przejął się podobnymi pokrzykiwaniami.

Małostkowość i brak profesjonalizmu

Kulisy rozstania z Szymonem Grabowskim świadczą o małostkowości władz Lechii Gdańsk. Trenera początkowo zawieszono w obowiązkach, co – jak informował Błażej Łukaszewski z Canal+Sport – miało na celu odseparowanie go od zespołu i uniemożliwienie grupowego pożegnania. Na ostatnie spotkanie z Grabowskim nie pofatygował się zresztą sam Paolo Urfer. Niecny plan spełzł jednak na niczym, jak informuje sam szkoleniowiec w mediach społecznościowych.Dzisiaj podczas pożegnania utwierdziliście mnie wszyscy, że Lechia dla nas nie była tylko miejscem pracy, ale zdecydowanie czymś więcej, WY jako Sztab, WY jako piłkarze i WY jako pracownicy Klubu pokazaliście mi, że tworzyliśmy biało-zieloną rodzinę… DZIĘKUJĘ BARDZO – napisał Grabowski na platformie X.

Rzadka to w sumie sytuacja, gdy klub jest na najlepszej drodze do degradacji, ale winą za ten stan rzeczy nie obarcza się trenera, nawet jeśli także i jemu można wypomnieć rozmaite pomyłki. choćby w kwestii zarządzania meczem. Gdańskie środowisko twardo stoi jednak na stanowisku, że prawdziwym problemem Biało-Zielonych jest zarząd. No bo gdyby to zależało od Grabowskiego, to pewnie nie próbowałby podbijać Ekstraklasy z Kacprem Sezonienką czy Bujarem Pllaną.

Zresztą nieprofesjonalne zarządzanie klubem w wykonaniu Urfera i spółki obnażają losy Luisa Fernandeza i Ilkaya Durmusa. Ten pierwszy rozwiązał jednostronnie kontrakt z Lechią z winy klubu, po czym oświadczył: – Przez długi czas nie otrzymywałem pensji. Co najważniejsze, nie pozwolono mi trenować i grać z kolegami, pomimo że jestem w pełni zdolny do tego. Jestem zdrowy i zostało to przedstawione klubowi. W tym okresie rozpowszechniono na mój temat wiele kłamstw. Z kolei ten drugi niedawno wygrał spór prawny z Lechią w sądzie FIFA i w Trybunale Arbitrażowym ds. Sportu. Zgodnie z korzystnym dla niego wyrokiem, do 30 czerwca 2026 roku należy mu się od Lechii po 23 tysiące euro miesięcznie minus kwoty, jakie będzie otrzymywał od kolejnych pracodawców (obecnie gra w Polonii Warszawa).

Kto bogatemu zabroni?

***

W tej chwili naprawdę niewiele się w Lechii zgadza. Klub kuleje na wszystkich płaszczyznach – sportowej, organizacyjnej, finansowej, wizerunkowej. Trener tymczasowy, którym został Radosław Bella (oczywiście w duecie z Kevinem Blackwellem), stara się kreować optymistyczny przekaz, ale nawet on ma z tym trudności.

– Mam trochę do siebie pretensje, że nie mogłem pomóc bardziej Szymonowi, jeśli chodzi o moje podpowiedzi – przyznał Bella na konferencji prasowej. – Ciężko było się z tym pogodzić, niemniej piłka nie znosi próżni i trzeba żyć dalej. I tak jak wierzę, że być może dla Szymona koniec jest początkiem czegoś dobrego – szczerze w to wierzę i myślę, że na to zasługuje – tak uważam, że i dla nas to jest też nowy początek. Najgorsze, co moglibyśmy teraz zrobić, to się poddać, zwiesić głowę. Myślę, że teraz musimy tym bardziej się pokazać. Każdy ma swoją motywację, dla kogo to zrobi, czy dla siebie, czy dla byłego trenera, czy dla żony, kibiców i tak dalej. Każdy ma swoją motywację i myślę, że trzeba ją optymalnie wykorzystać, żeby wygrać. […] Szymon dostał takie pożegnanie, na jakie zasłużył od piłkarzy, od sztabu, od pracowników, bo jest wielkim trenerem, wielkim człowiekiem. Na pewno było nam smutno, ale ta żałoba musi trwać krótko.

Pytanie, czy w kadrze Lechii jest w ogóle potencjał, którego Grabowski nie potrafił wydobyć? A może zespół w obecnym kształcie – zwłaszcza biorąc pod uwagę okoliczności, na czele z finansowymi zaległościami – jest po prostu skazany na klęskę? Na razie ten drugi wariant wydaje się być bardziej prawdopodobny.

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

fot. NewsPix.pl

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Inne kraje

Szachtar śle kondolencje. Ojciec piłkarza zginął na froncie

Patryk Stec
0
Szachtar śle kondolencje. Ojciec piłkarza zginął na froncie

Ekstraklasa

Inne kraje

Szachtar śle kondolencje. Ojciec piłkarza zginął na froncie

Patryk Stec
0
Szachtar śle kondolencje. Ojciec piłkarza zginął na froncie

Komentarze

9 komentarzy

Loading...