Od kilku dni wiadomo, że Robert Lewandowski nie wystąpi w reprezentacji Polski podczas listopadowego zgrupowania. Meczów, w których kapitana kadry brakuje, zrobiło się w ostatnich latach całkiem dużo. W tych o punkty doszło do kilku ważnych wydarzeń w dziejach naszej drużyny narodowej. Warto je zatem przypomnieć.
Roberta Lewandowskiego zabraknie w meczach z Portugalią i Szkocją. Będą to odpowiednio spotkania numer jedenaście i dwanaście, które polska kadra rozegra bez swojego kapitana od momentu jego debiutu we wrześniu 2008 roku.
Mecze o punkty reprezentacji Polski bez Roberta Lewandowskiego:
- El. MŚ: San Marino 5:1 – 10.09.2013
- Liga Narodów: Portugalia 1:1 – 20.11.2018
- Liga Narodów: Holandia 0:1 – 04.09.2020
- Liga Narodów: Bośnia i Hercegowina 2:1 – 07.09.2020
- El. MŚ: Anglia 1:2 – 31.03.2021
- El. MŚ: Węgry 1:2 – 15.11.2021
- Liga Narodów: Holandia 2:2 – 11.06.2022
- El. ME: Wyspy Owcze 2:0 – 12.10.2023El. ME: Mołdawia 1:1 – 15.10.2023
- Euro 2024: Holandia 1:2 – 16.06.2024
Wstyd Boruca i pożegnanie z Boenischem
Wszystko zaczęło się w 2013 roku, czyli pięć lat po debiucie Lewandowskiego z orzełkiem na piersi. Podczas wrześniowego zgrupowania ekipa Waldemara Fornalika najpierw zmierzyła się z Czarnogórą, a następnie z San Marino. Pierwszy mecz u siebie zakończył się remisem 1:1 z ekipą z Bałkanów, a jedynego gola strzelił „Lewy”. Spotkanie okupił jednak stłuczeniem kolana i na San Marino Fornalik go nie wystawił. Postawił natomiast na Pawła Brożka, lecz pomimo że z tak przeciętnym rywalem nie strzelił gola, to antybohaterem był ktoś inny.
To Sebastian Boenisch nie upilnował w polu karnym Alessandro Della Valle, który po strzale głową pokonał Artura Boruca. Golkiper m.in. Celticu, Southampton czy Legii Warszawa nie ukrywał zdenerwowania tym faktem.
– To prawda – odpowiedział na pytanie, czy jest najbardziej wkurzonym piłkarzem reprezentacji Polski po meczu z San Marino, po czym dodał. – Niechlubnie zapisałem się w historii polskiego futbolu. San Marino strzeliło mi gola. Nie chce mi się już o tym mówić, co było w szatni. Przed meczem zwracałem uwagę, że to będzie duży wstyd, jeśli stracimy bramkę. Tak, wstydzę się tego, bo to nie jest powód do dumy.
Artur Boruc na zawsze zapamięta straconego gola z San Marino.
Pomimo wygranej 5:1 z San Marino i strzelonego gola przez Boenischa, dla naturalizowanego obrońcy był to ostatni mecz z orzełkiem na piersi. Miesiąc później pracę stracił Fornalik.
Milik zaskoczył Portugalię
Przez kolejne pięć lat, czyli całą kadencję Adama Nawałki Lewandowski nie opuścił żadnego meczu o punkty, co również jest warte podkreślenia. Na kolejną absencję kapitana czekaliśmy aż do listopada 2018 roku. Tuż po tym, jak w sparingu z Czechami prezes Zbigniew Boniek wręczył „Lewemu” okolicznościową paterę za rozegraniu stu meczów w narodowych barwach, napastnik doznał kontuzji. Najpierw jednak zmarnował doskonałą okazję, pudłując strzał z czterech metrów do pustej bramki.
W starciu z Portugalią Lewandowski już nie zagrał, ale Polacy i tak zdołali urwać punkt faworyzowanemu rywalowi w wyjazdowym spotkaniu. Bohaterem Biało-czerwonych został Arkadiusz Milik, który najpierw wywalczył karnego, a później sam go wykorzystał. Jak się później okazało, to starcie było przedsmakiem udanych eliminacji mistrzostw Europy pod wodzą Jerzego Brzęczka.
Kapitan i strzelec Glik
W 2020 roku Lewandowskiego zabrakło na całym wrześniowym zgrupowaniu. Polacy zmierzyli się wtedy z Holandią oraz Bośnią i Hercegowiną. Po raz drugi opaskę kapitańską w meczach o punkty otrzymał Kamil Glik. 32-letni już wtedy obrońca Benevento powoli schodził z najwyższego poziomu, ale kadrze dawał zawsze wszystko, co miał. Tak było i wtedy.
W parze z Janem Bednarkiem długo stawiali zaciekły opór Holendrom. Łącznie w meczu Glik wykonał osiem wybić piłki, zablokował dwa strzały, zaliczył trzy przechwyty i odbiór. Zarobił też żółtą kartkę, ale i tak Wojciech Szczęsny raz skapitulował, dlatego to Oranje cieszyli się z wygranej. Ważniejszy dla grupowych losów pozostawał jednak mecz z Bośnią i Hercegowiną. Bez Lewandowskiego nie wiadomo było, kto weźmie odpowiedzialność za strzelanie goli. Tak samo jak opaskę, tak i tę rolę wziął na siebie Glik.
Obrońca wyrównał stan rywalizacji na 1:1 po dośrodkowaniu Kamila Grosickiego z rzutu rożnego. Później „Grosik” dołożył jeszcze swoje trafienie i Polacy mogli się cieszyć z wygranej. Dla Glika był to natomiast ostatni gol w narodowych barwach, bo ciężko przypuszczać, że jeszcze w nich zagra.
Jak na kapitana przystało Kamil Glik z Bośnią i Hercegowiną nie tylko solidnie bronił, ale również wziął odpowiedzialność za strzelanie goli, gdy wynik był niekorzystny.
Przebłysk Modera
To właśnie w 2020 roku rozpoczęła się rokroczna nieobecność Lewandowskiego w co najmniej jednym meczu reprezentacji Polski o punkty. W kolejnym zabrakło napastnika w starciu z Anglią. Nic nieznaczące spotkanie z Andorą okupił bolesną kontuzją, która mogła pozbawić go rekordu Gerda Mullera w liczbie strzelonych goli w jednym sezonie Bundesligi. Nic takie się nie stało i tak historia dla „Lewego” skończyła się happy-endem, w przeciwieństwie do losów reprezentacji z Synami Albionu.
W trzecim meczu pod wodzą Paulo Sousy Polacy znowu wyszli na rywali z otwartą przyłbicą. Na Wembley skrzydeł naszym nie podciął nawet szybko strzelony gol przez Harry’ego Kane’a z rzutu karnego. Biało-czerwoni podnieśli się w drugiej połowie. Stawiający dopiero pierwsze poważne kroki w kadrze Jakub Moder udowodnił, że może być jej realnym wzmocnieniem – ten czar prysł rok później, gdy zerwał więzadła krzyżowe. Pomocnik popisał się efektownym odbiorem piłki, po którym zdobył wyrównującą bramkę. Gdy wydawało się, że Polacy urwą punkt Anglikom, w końcówce meczu o zwycięstwie miejscowych przesądził Harry Maguire i Biało-czerwoni musieli obejść się smakiem. Jest to jak dotąd jedyny gol Modera w starciu o punkty.
Pożegnanie Sousy i pięknej passy na Narodowym
Pomimo porażki z Synami Albionu, Polacy zapewnili sobie drugie miejsce w grupie. Pozycji w barażach byli już pewni przed ostatnim meczem, dlatego selekcjoner Paulo Sousa dał wolne Lewandowskiemu w starciu z Węgrami. Wywołało to ogromny skandal, bo „Lewy” zamiast pomóc kadrze w rozstawieniu do baraży o mundial, bawił się na urodzinach Rafała Brzoski. Sousa natomiast zwariował ze zmianami i oprócz napastnika do gry w podstawowym składzie nie wystawił jeszcze Kamila Glika, Piotra Zielińskiego, a Grzegorz Krychowiak pauzował za kartki. Skończyło się fatalnie pod wieloma względami.
Po pierwsze kadra przegrała pierwszy mecz na Stadionie Narodowym od ponad siedmiu lat. Z tego powodu polskich piłkarzy żegnały gwizdy, czego w Warszawie dawno nie było.
Po drugie przegrany mecz z Węgrami nie miał może wpływu na grupową tabelę, ale układ rozstawienia przed barażami już tak. Z tego powodu trafiliśmy na faworyzowanych Rosjan i Szwedów, a nie np. na Macedonię Północną.
Po trzecie pojawiło się coraz więcej głosów zachęcających Cezarego Kuleszę do zwolnienia Paulo Sousy. Prezes PZPN nie ugiął się nim, zasłaniając się kontraktem, ale starcie z Węgrami i tak było ostatnim dla Portugalczyka w roli selekcjonera naszej kadry. Kilka tygodni później wymigał się od dalszej pracy, przyjmując ofertę od Flamengo, zostawiając Polskę w fatalnym położeniu przed barażami.
Po czwarte nieobecność Lewandowskiego miała dalsze reperkusje. Napastnik wydał nawet specjalne oświadczenie, które było niczym innym jak PR-owym bełkotem, czym nie zyskał nowych fanów.
– Żałuję, że nie mogłem pomóc drużynie na boisku, ale dzisiaj musimy skupić się na przyszłości, bo jeszcze niczego nie przegraliśmy. Stać nas na to, aby wygrać w barażach. Mamy pełne wsparcie i doskonałe warunki zapewniane podczas zgrupowań przez PZPN. Mamy motywację i ambicję. Rozumiem złość i rozgoryczenie kibiców i jako kapitan mogę ich tylko przeprosić oraz zapewnić, że zrobimy wszystko, aby awansować – napisał Lewandowski, który na tej nieobecności stracił najwięcej.
Robert Lewandowski i Paulo Sousa mecz z Węgrami sobie idealnie zaplanowali. Plany wzięły jednak szybko w łeb. Nikt się jednak nie spodziewał, że sprawy przybiorą taki bieg dla reprezentacji Polski.
Jedyny gol Casha
Baraże udało się przebrnąć z Czesławem Michniewiczem na ławce. I to on przygotowywał drużynę do mundialu w Katarze. Jednym z etapów tychże przygotowań było długie, czerwcowe zgrupowanie do meczów Ligi Narodów. W jednym spotkaniu selekcjoner dał odpocząć Lewandowskiemu. Jak się później okazało, z Holandią Polacy zagrali najlepsze piłkarsko 50 minut w całej kadencji Michniewicza. Nie wystarczyło to jednak do wygranej.
Kapitanem w tym meczu był Grzegorz Krychowiak – jedyny raz w meczu o punkty. Liderem na boisku pozostawał natomiast Piotr Zieliński. Ówczesny pomocnik Napoli dyrygował grą z kontrataku. Sam strzelił drugiego gola na początku drugiej połowy. Wcześniej swoje debiutanckie i jak dotąd jedyne trafienie zaliczył Matty Cash. Dwubramkowe prowadzenie nie wystarczyło jednak do pokonania Holandii, a i tak mieliśmy dużo szczęścia, że tego starcia nie przegraliśmy.
50 minut pięknej gry zamieniło się w ofiarną obronę, która miała być zwiastunem tego, co oglądaliśmy podczas mundialu w Katarze.
Piotr kapitan i jedyny raz na wielkim turnieju
I tak dobrnęliśmy do czasów najbardziej aktualnych, bo absencja Lewandowskiego podczas październikowego zgrupowania w zeszłym roku, rezonuje do dziś. Wszystko dlatego, że odpowiedzialność, również w postaci opaski kapitańskiej, spadła na Piotra Zielińskiego, a pomocnik świetnie się z niej wywiązuje. Co prawda zwycięstwo 2:0 z Wyspami Owczymi i remis 1:1 z Mołdawią wielkiej chluby naszej reprezentacji nie przynoszą, ale „Zielek” udowodnił, że w erze po Lewandowskim to on weźmie odpowiedzialność za kadrę.
Już wcześniej udowadniał, że piłkarską jest w stanie dźwignąć reprezentację. Do tego coraz częściej zabierał głos w mediach na kluczowe dla drużyny narodowej tematy. Nie bał się mówić wprost, co myśli o naszej słabej grze. Wytykał nasze błędy, ale też oczekiwał poprawy i dawał sygnały, że zmiany już następują.
Przez lata Piotr Zieliński dorastał do opaski, ale dziś to kapitan pełną gębę i to on przejmie schedę po Lewandowskim.
Jak się później okazało, październikowe zgrupowanie było odpowiednim przetarciem przed Euro 2024. Z powodu kontuzji Lewandowski nie mógł wystąpić w spotkaniu otwarcia z Holandią. Do dziś pozostaje to jedyny mecz na wielkim turnieju bez „Lewego”. Niemniej jednak odpowiedzialność za kadrę wziął Zieliński. To on asystował przy trafieniu Adama Buksy. Wielokrotnie szarpał w duecie z Kacprem Urbańskim. W tym meczu Polacy mieli realną szansę na sprawienie niespodzianki, ale jak bywało wielokrotnie wcześniej, zabrakło niewiele do korzystnego rezultatu.
Summa summarum bez Lewandowskiego wygraliśmy tylko trzy mecze o punkty i to z przeciętnymi rywalami: San Marino, Bośnią i Hercegowiną i Wyspami Owczymi. Cenne są również remisy z Holandią i Portugalią. Najwięcej odnieśliśmy jednak porażek. Pytanie, czy po listopadowym zgrupowaniu nadal utrzyma się ta tendencja, czy może poznamy, jakiegoś nowego bohatera kadry.
CZYTAJ WIĘCEJ:
- Mecz z Zidanem, FC Porto, gol z Benfiką. Przemysław Kaźmierczak wspomina [WYWIAD]
- Transfer za 126 milionów, a potem frustracje i rozczarowania. Skomplikowane losy Joao Felixa
- Trwa casting w reprezentacji Polski. I ty możesz dostać powołanie!
- Taras Romanczuk: Sprawę z Marczukiem pokazano specjalnie, by złamać Jagiellonię [WYWIAD]
Fot. Fotopyk