Wisła Kraków niedawno zaliczyła pierwszą porażkę pod wodzą Mariusza Jopa. Jeśli jednak kibice “Białej Gwiazdy” obawiali się, że teraz czar pryśnie na dobre i drużyna zacznie się seryjnie potykać pod wodzą byłego reprezentanta Polski, to mogą już czuć się uspokojeni. Dziś krakowska ekipa powróciła bowiem na zwycięską ścieżkę, pokonując na wyjeździe imienniczkę z Płocka 3:1.
Krakowianie kontynuują więc swój marsz w górę tabeli i są coraz bliżej miejsc barażowych. Jesteśmy zresztą przekonani, że dzisiejszy triumf ma dla nich wyjątkowo słodki smak, biorąc pod uwagę niedawne wybryki jednego z radnych z Płocka na platformie X (dawniej Twitter).
Mocna riposta Angela Rodado
– Wierzę w to, że zawodnicy tacy jak Łukasz Sekulski, Bojan Nastić czy Jorge Jiménez w tym sezonie są barwniejszymi postaciami od Angela Rodado. Zawodnika często ocenia się przez pryzmat indywidualnych osiągnięć, natomiast ja uważam, że celem jest robić liczby dla siebie i jednocześnie punktować z drużyną. Oczywiście, cenię sobie napastnika Wisły Kraków, ale cenię sobie bardziej naszych piłkarzy, którzy potrafią punktować indywidualnie i drużynowo. Balans, kiedy grasz dla siebie, a kiedy dla drużyny, jest bardzo trudno wypośrodkować. Dlatego bardzo się cieszę, że Łukasz – kosztem tego, że nie strzeli w jakimś meczu bramki – pracuje bardzo mocno dla drużyny. To samo tyczy się „Jime” i innych zawodników – mówił przed dzisiejszym meczem trener Mariusz Misiura.
I niby nie była to wielka złośliwość wymierzona w gwiazdora “Białej Gwiazdy”, ale jednak dało się wyczuć, że szkoleniowiec “Nafciarzy” nie ma ochoty na komplementowanie hiszpańskiego napastnika i szuka dziury w całym. No to Rodado szybciutko przygotował odpowiedź dla trenera Wisły Płock.
Hiszpan zapunktował dziś i indywidualnie, i drużynowo.
Właśnie dwa trafienia Rodado po stałych fragmentach gry przesądziły o losach niedzielnego spotkania. Spotkania, które – dodajmy – wcale nie układało się od początku zgodnie z planem ekipy z Krakowa. Choć gospodarze w pierwszej połowie też nie pokazali zbyt wiele, trzeba to otwarcie powiedzieć. Podopieczni Mariusza Jopa dali im całkiem sporo swobody na boisku, lecz “Nafciarze” sprawiali wrażenie, jak gdyby brakowało im jakiegokolwiek pomysłu na to, w jaki sposób dobrać się do przeciwników. Nawet gdy przeważali, to prezentowali się zdecydowanie zbyt ospale i schematycznie, by rozmontować Wisłę Kraków.
Tymczasem goście mieli w swoich szeregach wspomnianego Rodado, który zagwarantował im dwa konkrety po dograniach ze stojącej piłki. Pierwszy jeszcze przed przerwą, bo w 41. minucie gry, a drugi tuż po zmianie stron. Aż strach pomyśleć, gdzie byłaby dziś “Biała Gwiazda”, gdyby nie Rodado. Nieoceniony zawodnik.
Nie było zwrotu akcji
W końcowej fazie meczu nawet przez sekundę nie zapachniało w Płocku zwrotem akcji, o comebacku nie wspominając. O ile w pierwszej części spotkania gospodarze przynajmniej próbowali naciskać – choć, jako się rzekło, wszystko robili zbyt wolno i w sposób zbyt przewidywalny – to po przerwie nie mieli już kompletnie nic do powiedzenia. Sytuacji nie zmieniła nawet druga żółta kartka, obejrzana w 71. minucie przez Jamesa Igbekeme. Mało tego, “Biała Gwiazda” podwyższyła prowadzenie, grając już w osłabieniu. Tamas Kiss zanotował wejście smoka z ławki rezerwowych i wpakował futbolówkę do sieci krótko po pojawieniu się na murawie.
W sumie to wręcz kompromitująca była ta końcówka w wykonaniu płocczan.
Przegrali – okej, zdarza się. Ale gdzie jakiś zryw, gdzie frontalny atak, gdzie walka o trzy punkty za wszelką cenę?
Ewidentnie przeszli dziś obok meczu podopieczni Mariusza Misiury. Docisnęli gości dopiero w doliczonym czasie drugiej połowy i udało im się nawet zanotować honorowe trafienie, no ale na tym etapie meczu było już o wiele za późno, by wyszarpać choćby jeden punkt. Należało się obudzić znacznie wcześniej.
WISŁA PŁOCK 1:3 (0:1) WISŁA KRAKÓW
P. Krawczyk 90+7′ – A. Rodado 41′ 49′, T. Kiss 82′
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Sutrykalia wracają do Śląska Wrocław
- Początki Mbappe w Realu, czyli oczekiwania vs rzeczywistość
- Studium boiskowych manier. Vinicius mógłby zostać uczniem Yamala
- Mecz, który może zmienić wszystko. Czy Ancelotti w końcu ma pomysł?
fot. NewsPix.pl