Pisaliśmy to już wielokrotnie i napiszemy ponownie: Piast budzi grozę. To drużyna niezwykle świadoma, pewna siebie, wiedząca czego chce i jak to osiągnąć. W miniony weekend ekipa Latala zawitała do Wrocławia, by zmierzyć się ze Śląskiem, który za kadencji Pawłowskiego u siebie praktycznie nie przegrywał. A z boku wyglądało to tak, jakby zdecydowany faworyt przyjechał na boisko beniaminka. Dominacja, różnorodne ataki, kultura gry – po prostu wyszli, jak po swoje. Skoro nie udało im się sforsować defensywy z akcji, a na przeszkodzie stawali obrońcy czy słupek, to sięgnięto po inne środki, czyli stały fragment gry. A przy takim wykonawcy jak Patrik Mraz jest to potwornie niebezpieczna broń, zresztą jedna z wielu w gliwickim arsenale.
Dziesięć kolejek , osiem zwycięstw i 24 punkty. Bezpieczna przewaga nad wiceliderem, która – w zależności od wyniku meczu Pogoni z Jagiellonią – wyniesie 6-8 oczek. Na rozkładzie wszyscy najwięksi przeciwnicy, no może oprócz wspomnianych ekip ze Szczecina i Białegostoku. Zastanawiamy się więc, kiedy nadejdzie moment, w którym z pełną odpowiedzialnością będzie można ogłosić, że Piast jest jednym z faworytów do tytułu mistrzowskiego. Pamiętamy, jak absurdalnie brzmiałaby taka opinia jeszcze trzy miesiące temu, więc nie możemy wykluczyć, że za kolejne trzy miesiące dyspozycja podopiecznych Latala może być już tylko mglistym wspomnieniem. Wiadomo, w naszej piłce właściwie wszystko może się zdarzyć.
Patrząc jednak po dyspozycji Piasta, a także po formie Lecha i Legii, trudno całkowicie odrzucić długoterminowe prognozy z ekipą z Gliwic na czele. Na niekorzyść aktualnego lidera z pewnością działa wczesna faza rozgrywek – bo rozegrano ledwie 27 procent wszystkich meczów – oraz podział punktów, który nastąpi po fazie zasadniczej. Z drugiej strony wydaje się, że Piast i tak wszystkie asy ciągle ma w rękawie.
Przede wszystkim wrażenie robi mocna i wyrównana kadra, w której praktycznie nie ma kontuzji, a każdy zawodnik znajduje się w wysokiej dyspozycji. W bramce cudów dokonuje Szmatuła, bardzo solidnie wygląda też trójka stoperów Hebert, Korun, Osyra. Po lewej stronie gra chyba najlepszy dziś lewy obrońca ligi, Patrik Mraz. W środku mamy robiącego ogromne postępy, 21-letniego kapitana, Radka Murawskiego, obok którego gra rewelacyjny Zivec i – jak się spekuluje – ocierający się o reprezentację Czech Vacek. Do tego nieobliczalny duet napastników Barisić-Nespor. Jeśli chodzi o samą wyjściową jedenastkę, to Latal dysponuje niespotykaną w naszej lidze jakością.
A przecież są jeszcze tacy gracze, jak zawsze przydatni Badia i Pietrowski, perspektywiczny Szeliga czy odbudowujący się po kontuzji Mateusz Mak. Znamienne też, że przed sezonem z drużyny odeszły największe gwiazdy, jak chociażby król strzelców z dwudziestoma golami na koncie, Kamil Wilczek, czy rewelacyjny Konstantin Vassilijev. Aż boimy się pomyśleć, jak wyglądałaby drużyna Latala, gdyby wspomniani gracze latem jednak zostali. Przyznacie sami, że byłaby to paka, jakiej w gliwickich warunkach nigdy nie oglądano. A przecież i bez Wilczka i Vassilijeva można zaryzykować podobną tezę.
Poza tym Piast ma niezły terminarz. Jak już wspomnieliśmy, mają na rozkładzie większość największych rywali, a do końca rundy pozostały im następujące mecze: Wisła (dom), Podbeskidzie (wyjazd), Korona (dom), Zagłębie (dom), Jagiellonia (wyjazd). Chyba nie trzeba być wielkim szaleńcem, by zaryzykować stwierdzenie, że do półmetka sezonu zasadniczego Piast spokojnie może zebrać jeszcze minimum dziesięć punktów. Nie bez znaczenia jest też fakt, że podopieczni Latala zagrają rewanże z Legią i Lechem jeszcze jesienią, czyli po raz kolejny mogą wykorzystać zmęczenie rywali związane z grą w Europie. A z przykładowego Lecha, któremu już dziś brakuje pary, podejmą w Gliwicach w okolicach 20 grudnia.
Wiele już oglądaliśmy meteorytów, czyli drużyn, które chwilowo się wyróżniały, po czym wracały do ligowej szarzyzny. Projekt Latala nie wygląda nam jednak taki, w którym nagle wszystko przestanie do siebie pasować. Przeciwnie, wraz z kolejnymi występami Piasta obserwujemy coraz dojrzalszą i po prostu coraz lepszą drużynę. Jak długo uda się utrzymać tendencję wznoszącą? No i – zgodnie z apelami trenera – czy uda nie czytać gazet i nie wywierać na zespole dodatkowej presji? Właściwie od tego najwięcej zależy i zasadne wydaje się stwierdzenie, że na chwilę obecną największym rywalem Piasta jest sam Piast.
Fot. FotoPyK