Ciemna materia to materia nieemitująca i nieodbijająca promieniowania elektromagnetycznego. Żaden teoretyk fizyki czy astrofizyki nie ma pojęcia, jak ona funkcjonuje. Podobną definicję można przyłożyć do Wisły Płock. Gra słabo, czasami wręcz beznadziejnie, ale wygrywa i nadal utrzymuje się w ligowej czołówce. Dziś przekonał się o tym ŁKS Łódź, który przegrał 0:1.
Pod koniec sierpnia na czwartej sesji rady miasta w Płocku przegłosowano przesunięcie czterech milionów złotych dotacji z budżetu na piłkarską Wisłę. Łącznie Nafciarze z podatków mieszkańców otrzymają 20 mln zł, czym w mediach społecznościowych nie omieszkał pochwalić się jeden z radnych – Michał Sosnowski.
Gra słaba, ale wyniki dobre
– Przesuwamy dziś 4.000.000zł dla Wisły Płock. Dlaczego? Bo możemy i chcemy. Razem do Ekstraklasy! – napisał w dość bezczelny sposób. Wprost piszemy „bezczelny”, bo w miejskim budżecie jest deficyt wynoszący 65 mln zł, a m.in. na przeciwdziałanie przemocy w rodzinie przeznaczono 40 tys. zł.
Piłkarzom nic do tego, żeby przejmować się tym, skąd klub, których ich dobrowolnie zatrudniał, bierze pieniądze na pensje. Niemniej, jak się patrzy na poczynania Nafciarzy w ostatnim czasie, można odnieść wrażenie, że robią sobie równie bezczelnie jaja z własnych kibiców. Nierozwikłaną tajemnicą pozostaje jednak, w jaki sposób płocczanie nadal utrzymują się w ligowej czołówce, bo ich gra jest momentami rozpaczliwie słaba.
Od momentu przesunięcia czterech baniek przez miasto do klubu, Wisła rozegrała pięć meczów.
- GKS Tychy 0:0 – na własnym stadionie nie potrafiła strzelić gola pogrążonemu w chaosie zespołowi, który prowadził tymczasowy szkoleniowiec
- Stal Stalowa Wola 3:1 – pewnie ograna czerwona latarnia ligi, choć i tak nie udało się zachować czystego konta
- Stal Rzeszów 1:1 – młoda drużyna Marka Zuba mogła i powinna zakończyć ten mecz zwycięstwem, mając kilka sytuacji na podwyższenie wyniku, ale tego nie zrobiła i w końcówce Nafciarze wyrwali punkt
- Warta Poznań 0:1 – fatalny występ i odpadnięcie z Pucharu Polski po straconym samobójczym golu
Piątym było poniedziałkowe starcie z łodzianami. I co? I nic. Znowu długimi fragmentami nie dało się tego oglądać, a przy życiu Wisłę trzymał Gostomski. Tylko na początku pierwszej połowy zatrzymał groźne płaskie uderzenie Wysokińskiego i techniczną próbę po zejściu z lewej strony do środka Młynarczyka, którego strzał odbił się od słupka. Później szczęścia z gry próbowali jeszcze Pirulo i ponownie Młynarczyk. Za każdym razem na posterunku był Gostomski. A gdy i on rzucił się w zły róg, Pirulo nie trafił w bramkę z rzutu karnego.
Opatrzność? Fart? Szczęście? Nie wiemy, płocczanie pewnie też nie.
Powrót syna marnotrawnego
A Wisła? Ni stąd, nie zowąd Jimenez tuż przed przerwą oddał strzał z narożnika szesnastki. Piłka zatrzymała się na poprzeczce. To było pierwsze ostrzeżenie. Drugiego nie było. Pacheco dośrodkował płasko w pole karne i Pomorski z woleja pokonał Bobka. 28-latek, który przez moment był już na peryferiach futbolu, występując w takich klubach jak Błękitni Raciąż czy Olimpia Zambrów, wypromował się w poprzednim sezonie w ówczesnym beniaminku I ligi – Zniczu Pruszków, czym zapracował na transfer do macierzystej Wisły.
W Płocku na razie jest talizmanem i patrząc na jego historię – synem marnotrawnym. Jako junior nie przebił się do składu, był wypożyczany do kolejnych klubów, aż w końcu w wieku 28 lat otrzymał pierwszą poważną szansę. Świetnie ją wykorzystuje, bo w poprzedniej kolejce po jego dośrodkowaniu gola na wagę punktu strzelił Sekulski. Wcześniej zaliczył również ważne trafienie ze Stalą. Ekipa ze Stalowej Woli zdobyła kontaktową bramkę w końcówce meczu, ale Pomorski szybko ostudził ich zapędy na wywalczenie remisu. A z ŁKS-em zadecydował o zwycięstwie, po którym z kolegami mógłby sparafrazować radnego Sosnowskiego.
– Przesuwamy dziś trzy punkty dla Wisły Płock. Dlaczego? Bo możemy i chcemy. Razem do Ekstraklasy!
I byłoby to równie bezczelne, ale w końcu zwycięzców się nie sądzi. Nafciarze wygrywają, oddalając się od goniącej strefy barażowej, jednocześnie odbierając punkty bezpośredniemu rywalowi w walce o Ekstraklasę. ŁKS pozostawał bowiem niepokonany od siedmiu spotkań, sześć z nich wygrał. Dziś przyszedł kres tej serii, bo choć niemal w każdej z kluczowych statystyk łodzianie byli lepsi, to w tej najważniejszej górowała Wisła, która mogła wygrać i wygrała. Jednak nikt nie wie, jak.
ŁKS Łódź – Wisła Płock 0:1 (0:0)
Pomorski 60′
WIĘCEJ O I LIDZE:
- Szulczek: To było nie do zaakceptowania i jeszcze gorsze niż nasza gra
- Rycerze Wiosny podnoszą się z kolan. Czy maszerują w kierunku Ekstraklasy?
- Wielka zmiana w Opolu. Trener opuszcza klub
Fot. Newspix